rozdział ósmy

483 39 15
                                    

And if you're in love, then you are the lucky one,
'cause most of us are bitter over someone
.



Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby wygrzebać tę wizytówkę i zadzwonić do Sasuke. Może desperacja, może to, że po raz kolejny zostałam wystawiona przy ważnej sprawie, sama już nie wiem. Wiem tylko tyle, że się przed nim zbłaźniłam, ale to żadna nowość w moim przypadku.

Dzisiaj, po osiemnastej mam się udać do hotelu Konoha, by porozmawiać z Uchihą (o pracy?). Przecież już tam byłam, na jednej zmianie pracować jako kelnerka, więc dlaczego nie zapamiętałam nazwy hotelu? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi.

Dalej nie uspokoiłam niecierpliwego, dudniącego wewnątrz mojej klatki piersiowej serca. Leżałam na plecach i wpatrywałam się w sufit, otępiale mrugając. W spoconej dłoni kurczowo zaciskałam telefon, a drugą pocierałam czoło, które notabene zawsze było jednym z moich wielu kompleksów. Byłam dobra chyba jedynie w narzekaniu.

Czułam stres. Nie wiedziałam, co mu powiedzieć, jak się zachować, nie byłam dobra w interakcjach międzyludzkich, nie mówiąc nawet o mężczyznach. Byłam ewenementem, dziewczyna w wieku lat dwudziestu plus, niemająca nigdy chłopaka, niecałująca się, niewychodząca na randki. No ale zdarzają się takie odrzutki społeczne, jak ja. Przynajmniej jakoś z dziewczynami się dogadywałam, aczkolwiek aktualnie nie mam do kogo otworzyć ust, gdyż Ino wyjechała nagrywać film, a Hinata, z tego, co wiem, jest jak zawsze zajęta pomaganiem w rodzinnym biznesie. Ostatnimi czasy jest też zajęta Naruto, z którym ją spiknęłam, jednak ich pierwsze spotkanie w realu jest jeszcze przed nimi, przynajmniej z tego, co mi wiadomo.

Przeciągnęłam się szeroko i wygrzebałam spod kołdry. Postanowiłam posprzątać mieszkanie, żeby czas mi zleciał szybciej, no i żeby mieć już wizytę w hotelu Konoha za sobą. Poukładałam ubrania w szafie, pozmywałam zalegające w zlewie naczynia, pozbierałam walające się po mieszkaniu plastikowe i szklane butelki i pozamiatałam podłogę. W moim przypadku było to dosyć niespotykane, ale czego się nie zrobi po to, aby czas szybciej zleciał? Otworzyłam lodówkę i poza światłem znalazłam jeszcze w lodówce kilka plasterków sera. Przekroiłam bułkę i położyłam ser, nie trudząc się nawet o posmarowanie pieczywa masłem. Chyba nawet go nie miałam. Chyba na pewno.

Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Było kilka minut po piętnastej. Mechanicznie przeżuwałam kanapkę, a moją głowę zaprzątały myśli o dzisiejszym spotkaniu. Stresowałam się i bałam jednocześnie. Nie wiem dlaczego, ale chciałam się dobrze zaprezentować przed Sasuke. Chociaż pierwsze wrażenie już zrobiłam wtedy w barze karaoke, i to chyba nie najlepsze.

Wzięłam prysznic i wysuszyłam włosy. Pomalowałam rzęsy i psiknęłam się perfumami, które sprezentowała mi Hinata na poprzednie urodziny. Nałożyłam na tyłek czarne rurki i wciągnęłam białą koszulę, którą zapięłam na ostatni guzik. Westchnęłam głośno i zdmuchnęłam zbłąkany kosmyk włosów, opadający na oczy. Zarzuciłam torebkę na ramię i wyszłam z mieszkania, moment później drżącymi rękoma zamykając drzwi na klucz.

*

Tokio po raz kolejny zaskoczyło mnie swoim ogromem. Żeby dostać się z punktu A do punktu B, należy poświęcić horrendalne ilości minut, a często nawet i godzin. Potrzeba dużo czasu, żeby się przyzwyczaić do całego tego ruchu, milionów ludzi, wszechobecnych neonów i smogu.

Uważałam przeprowadzkę tutaj jednak za szansę, którą dałam sama sobie. Nie chciałam tego spieprzyć, nie mogłam tego zrobić i wrócić do rodziców z podkulonym ogonem. Znalezienie pracy było dla mnie priorytetem numer jeden. Wystawili mnie z mieszkaniem, wystawili mnie z pracą w księgarni, może chociaż Sasuke mnie nie wystawi. Nie wiem, dlaczego się tym łudziłam.

Wojna Uczuć || SasuSakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz