The thirteenth TWO

254 19 23
                                    

Damon's POV

Utknąłem na łóżku w moim pokoju i tak na nim leżę.

Od dwóch tygodni.

Na przemian trzeźwiejąc i znów zalewając się w trupa.

Moje złamane serce wciąż się nie skleja, a ja wciąż nie potrafię znienawidzić Eleny. Ono każe mi kochać ją choć ona mnie pomału zabija. Miłość do niej każe mi wierzyć w coś co nie jest prawdą i chodzić ścieżkami którymi już nikt nie chodzi. Otwiera w mojej głowie bramy raju, w którym ona nie mieszka, ale to ciepło wciąż mnie przyciąga i to dlatego wciąż wracam do niego myślami. Każdy kolejny dzień to niekończący się powracający obłęd, a noc to tylko cień odpoczynku, a ja płynę w tej brei beznadziejności pomieszanej z ironią. Potykam się o własne odbicie w lustrze i nie słyszę już innych myśli, które nie dotyczą jej.

Wiedziałem, że nie wróci. Tak samo jak wiedziałem trzy lata temu, że do mnie nie zadzwoni. Próbuję skierować przeciw niej najcięższe argumenty, ale wciąż nie potrafię być na nią zły. Nawet kiedy myślę, że poleciała tam do niego, nie potrafię być zły na tego chłopaka. Ja też próbowałbym ze wszystkich sił ją zatrzymać i dziękowałbym Bogu, gdyby zechciała zostać.

Patrzę w sufit i przewijam w pamięci nasze wspólne chwile. Nie jest ich wiele, ale wydaje mi się jakby to było całe moje życie.

Ciężko mi zasnąć w nocy, kiedy myślę że leży obok niego, a on czuje się najszczęśliwszym facetem na świecie. Wyobrażam sobie jak go całuje i wpadam w obłęd. Upijam się, a w mojej głowie roją się przedziwne myśli. 

Nagle z małych nieistotnych rzeczy, tworzę wizje przez które nie mogę trzeźwo ocenić sytuacji. Po co ze mną spała. Dlaczego powiedziała, że mnie kocha, zadaję sobie te wszystkie pytania i wymiotuję nimi do umywalki w mojej łazience. 

Zaczyna chorować nie tylko moja dusza. Moje ciało nie przyjmuje już alkoholu i zbliżam się do niebezpiecznej krawędzi, z której wyratowała mnie kiedyś Caroline.

Moje myśli wciąż jednak tkwią przy Elenie, a im dłużej owijają się wokół niej ciasno, o tyle dłużej nie jestem w stanie ich znieść i znów przykładam butelkę do ust.

Dlaczego nie wraca, jak obiecała.

Obiecała!

Obna zawsze tylko obiecuje, a potem mnie zdradza. Nie zniosę ani dnia dłużej bez niej. Nie dam po prostu temu rady. Pomyślałem nawet żeby za nią polecieć, ale co niby chciałbym tym zyskać? Naprawdę chciałbym stanąć w jej drzwiach i zniszczyć jej dotychczasowe życie? Chciałbym zniszczyć swoje do imentu? Chciałbym zobaczyć jak żyje i zatruć tym swój umysł na resztę życia?

Nie. Nie chciałbym, ale ...

Oddałbym wszystko żeby teraz jej dotknąć. Przytulić ją. Pocałować jej miękkie usta. Zatracić się w niej i czuć tylko ją. Tylko że ona jest teraz bliżej swojego szczęścia niż ja kiedykolwiek będę. Jest wszystkim czym mogę oddychać i żyć. Zmieniła mnie, z zawstydzonego swoją wrażliwością niedojrzałego chłopaka, w mężczyznę, który nie boi się jej pokazać, że ją kocha. W kogoś kto zaczął widzieć rzeczy, których inni nie widzą. Poczuł to, czego ludzie nie chcą czuć kiedy ich to krępuje. Zacząłem być bardziej otwarty, a mniej odrętwiały brakiem potrzeby kogoś bliskiego. 

Potrafię dojrzale przyznać się do tego co czuję. Do niej. Potrafię jej to pokazać, ale ona nie chce już tego. Chciała trzy lata temu, a ja zwlekałem i przegrałem.

Zostawiła mnie. Skrzywdziła jak nikt inny na świecie by nie potrafił. Wciąż jednak ją kocham. Jak to możliwe.

Jak to możliwe, że potrafię przymknąć oko na to, że ona mnie krzywdzi, ale wciąż nie potrafię zamknąć przed nią serca. Jestem w stanie wybaczyć jej więcej niż powinienem. Najbardziej wyszukane wzloty i najciemniejsze upadki, w moim kochającym ją objęciu. Zapomnieć, że poleciała tam do innego mężczyzny i przyjąć ją bez mrugnięcia okiem. 

Take Me BackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz