Początek

627 17 2
                                    

Zacznijmy od tego, że zaczęły się wakacje. Dziś była niedziela. otworzyłam oczy, usiadłam na łóżku i rozciągnęłam się leniwie. Do moich nozdrzy dostał się słodki zapach. Mmm.. naleśniki, tak jak zawsze w ostatni dzień tygodnia. Wstałam i podeszłam do szafy obklejonej zdjęciami moich przyjaciół ze starego miejsca zamieszkania. Dawno ich nie widziałam. Otworzyłam drzwi od mojej "garderoby", wyjełam czarny crop top i jeansowe, wytarte szorty. Szybko się przebrałam, a koszulę nocną z myszką Minnie włożyłam pod poduszkę, po czym opuściłam pokój. Weszłam do łazienki,rozczesałam moje kręcone włosy w kolorze marchewki, umyłam twarz i wyjęłam mascare i eyeliner. Płynnym ruchem narysowałam równą kreskę nad moim piwnym okiem, powtórzyłam operację na drugim, podkreśliłam je jeszcze wydłużającym tuszem do rzęs. Trzeba przyznać, że metode jaką malowałam oczy opanowałam do perfekcji.  Po ustach przejechałam krwisto-czerwoną szminką. Uśmiechnęłam się do odbicia w lustrze dumna z efektów 15 minutowej pracy nad moją twarzą. 

        W kuchni za blatem, przy patelni ze smażącymi się naleśnikami stała mama. Jej włosy tego samego koloru co moje, związała w kucyk, a sama była ubrana w dres. Musiał być nowy, bo widziałam go pierwszy raz. Obróciła się i uśmiechnęła się do mnie na powitanie.

- Cześć. - powiedziałam, cmokając ją w policzek

- Cześć kochanie, jak się spało? - zapytała

- Chyba dobrze. - odrzekłam rozkładając dwa talerze i komplet sztućców na stole. Usiadłam i zaczęłam jeść. Po zjedzeniu trzech naleśników, odłożyłam brudne naczynia do zmywarki, wzięłam mojego iPhonea do ręki i siedząc na kanapie przejrzałam twittera oraz facebooka. Po kilkunastu minutach odłożyłam telefon, ubrałam moje zniszczone vansy, a do ręki wziełam longboarda. Pożegnałam się z mamą obiecując, że wrócę na obiad. Wyszłam z domu jadąc spokojnie po ulicy. Szczerze mówiąc, pierwszy raz wyszłam z domu tak po prostu od kąd tu jesteśmy. Nie miałam okazji na zwiedzanie okolicy, bo gdy mama skończyła wykańczanie domu ja wróciłam od babci, prosto do nowego miejsca zamieszkania.  Podobno nie daleko jest jakiś skate park. To super, zawsze wyobrażałam sobie jak musi wyglądać taki prawdziwy, nie zbudowany przez siebie. Skręciłam w prawo w małą uliczkę, licząc że będzie tam ktoś, kto mógłby mi wyjaśnić dokładne położenie celu mojej podróży. Zauważyłam chłopaka, był trochę wyższy ode mnie i również jechał na desce. To dobry znak.

- Hej. - przywitałam się.

- Cześć. - Odpowiedział brązowooki blondyn. Muszę przyznać, że był całkiem niezły.

- Wiesz może gdzie jest skate park? Niedawno się wprowadziłam i nie znam okolicy. - zapytałam
- Tak, to jest niedaleko musisz jechać cały czas prosto, a gdy miniesz fontanę skręć w lewo. - wyjaśnił

- Ok, dzięki. - uśmiechnęłam się i odjechałam od niego. Po dwóch minutach jazdy w wyznaczonym kierunku, chłopak dogonił mnie i zapytał:
- Nie potrzebujesz może towarzystwa? - i uśmiechnął się szeroko, odsłaniając szereg równych i białych zębów.

All that happend // Mahohany LOX my fan fictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz