- Hmm.. W sumie tak. - usmiechnełam sie lekko
- Jestem Matt. - przedstawił się - I mieszkam tu. - wyjaśnił, pokazując palcem na jeden z domów jednorodzinnych.
- Ja jestem Mahogany.
- Ładnie - uśmiechnął się i popatrzył mi w oczy
- Yy.. No to... Jedziemy? - odwróciłam wzrok. "Jezuu...!" - pomyslalam - "Te oczyy".
Zaczeliśmy jechać trasą, którą wcześniej wyznaczył Matthew. Gdy dojechaliśmydo celu zauważyłam duży plac z wielką rampą, trzema hopkami i różnymi innymi rzeczami, których nigdy nie widziałam na oczy. Było tu sporo osób, pod ogrodzeniem stały ławki. Zeszłam z deski i wzięłam rozbieg. Po chwili siedziałam na brzegu rampy.
Dużo dziewczyn jeździło na deskach. Większość miała mnóstwo makijażu, który dodawał im co najmniej 5 lat. Ciekawe jak ja wyglądałam w ich oczach. Pewnie jak ostatnia wieśniara, no ale cóż, przecież naprawdę przyjechałam ze wsi. Teraz uznałam, że nikomu nie powiem prawdziwej nazwy miejsca z którego pochodzę, jeśli ktoś zapyta.
Ktoś dotknął mojej ręki. Matt usiadł obok mnie i przyjrzał mi się. Był słodki, ale raczej nie w moim typie.
- No więc, opowiedz mi coś o sobie. - zaczął
- Pff... Niby co? - zaśmiałam się
- No nie wiem, skąd jesteś?
Cholera.
- Wcześniej mieszkałam w...
Myśl Mahogany, myśl.
- W Greenlake.
Pff... ale nazwa, super, teraz będe to każdemu wmawiać.
- Gdzie to jest?
- Dwie godziny z tąd samochodem.
- Suuuper. - powiedział
- Wiocha jak wiocha. - odrzekłam bez entuzjazmu. W tym momencie jakiś brązowowłosy chłopak usiadł obok mojego rozmówcy. Chłopcy przywitali się i przybili piątkę.
- To twoja dziewczyna? - spytał
- Zamknij się. - syknął Matt wytreszczając oczy i wbił koledze łokieć w brzuch. Ojj!
- No to.. Ja jestem Mahogany. - powiedziałam próbując zmienić temat.
- Max. - chłopak podał mi ręke. Matthew spojrzał na mnie przepraszająco. Rozumiem go, mi tez zrobiło się głupio, Max nie powinien mówić takich ''żartów''.
- Chyba będe się już zbierał - powiedział - Dodaj mnie na fejsie! - puścił mi oko. Cóż, widać, że tutejsi chłopcy lubią zawierać nowe znajomości. Przynajmniej z dziewczynami. Zaśmiałam się cicho pod nosem, mimo wszystko Matt to usłyszał.
- Coś cię rozbawiło? - spytał lekko zamieszany.
- Nie, Max to zabawny gość. - powiedziałam, choć wcale nie uważałam, żeby tak było. Max był dziwny. - Chyba ja też się zwijam. Mam wrócić na obiad.
- Dobra, moge cię odprowadzić? - zapytał. Jeju. Był naprawdę słodki, ale prędzej mógłby być moim bratem niż... - Jeśli chcesz. - znów posłał mi swój cudowny uśmiech
- Jasne, jeśli mam wracać sama, to czemu nie. - odpowiedziałam bez namysłu. Już wiedziałam, że nie jest to nasze ostatnie, wspólne wyjście. Wsiedliśmy na deski i ruszyliśmy w drogę. Po dziesięciu minutach staliśmy pod moim domem, a ja zadzwoniłam dzwonkiem od furtki. Mama spoglądając przez firankę otworzyła ją guzikiem.
- No to cześć! - uśmiechnęłam się do kolegi - Dzięki, za towarzystwo i.. w ogóle.
- Nie ma sprawy... - Matt podrapał się po karku. - No to może... Spotkamy się jutro?
- Tak. J-jasne. Czemu nie? - odpowiedziałam. Naprawdę fajnie i miło spędziłam ten czas. Wymieniliśmy sie numerami telefonu i weszłam do domu. Cieszę się, że mam chociaż jedną osobę, która chce sie ze mną spotkać. Do tego czasu szybko zdobywałam, jak i traciłam znajomych. Tej znajomości nie chciałam stracić. A teraz muszę dbać o to by tego nie zniszczyć.