3.

291 29 11
                                    

    Z dedykacją dla -bellemoi-, bez której nie wróciłabym do tej książki

                            ❤❤❤

Środowy poranek był wyjątkowo ciepły i słoneczny. Jesień w tym roku zapowiadała się wspaniale.

Constance wracała właśnie z zielarstwa, gdy spotkała Lily Evans.

- Hej, Lily! - przywitała się wesoło.

- O, Constance! - Gryfonka przytuliła przyjaciółkę i posłała jej ciepły uśmiech.

- Jak tam u ciebie? - spytała Puchonka, poprawiając torbę na ramieniu.

- To chyba ja powinnam spytać...

Silvilan zmarszczyła brwi, posyłając rudej pytające spojrzenie.

- No wiesz, Black często o tobie ostatnio wspomina - wyjaśniła Evans z zawadiackim uśmiechem.

- W sensie Syriusz? - Constance przygryzła wargę.

To naprawdę ją zaskoczyło. Rozmawiała z nim przez mniej niż minutę; zamieli zaledwie kilka zdań.

- O, czyli już po imieniu - stwierdziła Gryfonka z entuzjazmem.

- Nie, po prostu...Pogratulował mi po meczu. Praktycznie się nie znamy.

Lily spojrzała na nią wymownie, krzyżując ręce.

- Naprawdę - stwierdziła dobitnie Constance.

- No, dobra, powiedzmy, że ci wierzę. Ale jakby coś, to pamiętaj, że to palant.

- Wydawał się miły... - Puchonka spuściła głowę.

- Ach, ta Puchońska krótkowzroczność. To jest Black, więc wiesz...

- Wiem, wiem...Ale nie można go tak oceniać. Nie ocenia się książki po okładce...

- No właśnie, panno Evans.

Tuż za plecami dziewcząt odezwał się chłopięcy głos, a one odwróciły się zaskoczone.

Syriusz podszedł do Constance i objął ją ramieniem. Dziewczyna zadrżała lekko, patrząc na Gryfona zaskoczona i przestraszona.

- Black, ty jesteś jakiś nienormalny. Zostaw tę biedną dziewczynę - odezwała się Lily i zrzuciła rękę chłopaka z ramion Puchonki.

- Och, przestań, bo jeszcze Constance ci uwierzy...

- I bardzo dobrze. To, że James okazał się... no, nawet fajny nie znaczy, że ty też taki jesteś.

- Panna Evans jak zwykle wszystko wie najlepiej.

- Nie trzeba być geniuszem, żeby wiedzieć, że nie zasługujesz na Constance.

Puchonka w tym czasie stała ze wzrokiem wbitym w podłogę, przysłuchując się tej wymianie zdań.

Nie lubiła kłótni i wszystkie problemy starała się rozwiązywać spokojnie, bez niepotrzebnych i zarazem niemiłych słów.

Odezwałaby się wtedy, ale to nigdy nie wychodziło jej świetnie i bała się, że palnie jakąś głupotę. W jej oczach nieświadomie zaczęły zbierać się łzy, kiedy Lily przeszła niemalże do rękoczynów.

- Widzisz, Black?! Przez ciebie ona płacze! Idiota! - krzyknęła rudowłosa i przytuliła Constance, patrząc na bruneta wściekle.

- To chyba przez ciebie! Już w porządku - odparł, czule klepiąc ramię Puchonki, a potem odszedł zmartwiony.

Choć tak naprawdę miał ochotę wybuchnąć śmiechem. Nie rozumiał puchońskiej logiki i sposobu myślenia. Jak można płakać w takiej sytuacji? Constance potrafiła, Syriusz nie.

Wrócił do wieży Gryffindoru i zaczął opowiadać całe zdarzenie swoim przyjaciołom. Oczywiście James i Peter co sekundę wybuchali śmiechem, podczas, gdy Remus starał się być poważny i opanowany.
Potem razem ruszyli na obronę przed czarną magią, którą mieli ze Ślizgonami, ku radości Blacka. Bał się, że na widok Silvilan mógłby zacząć się śmiać.

Tymczasem Constance poszła do łazienki i przemyła twarz zimną wodą z kranu. Przejrzała się w lustrze i zaczęła zastanawiać się co Syriusz w niej zobaczył i dlaczego często o niej wspomina.

Nie podobała się samej sobie, więc i on nie mógł w niej zobaczyć wyjątkowo pięknej istoty. I wtedy w jej serce uderzyła bolesna myśl, że po prostu robi sobie z niej żarty.

Toujours Pur·Syriusz Black·Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz