Z dedykacją dla -bellemoi-, bez której nie wróciłabym do tej książki
❤❤❤
Środowy poranek był wyjątkowo ciepły i słoneczny. Jesień w tym roku zapowiadała się wspaniale.
Constance wracała właśnie z zielarstwa, gdy spotkała Lily Evans.
- Hej, Lily! - przywitała się wesoło.
- O, Constance! - Gryfonka przytuliła przyjaciółkę i posłała jej ciepły uśmiech.
- Jak tam u ciebie? - spytała Puchonka, poprawiając torbę na ramieniu.
- To chyba ja powinnam spytać...
Silvilan zmarszczyła brwi, posyłając rudej pytające spojrzenie.
- No wiesz, Black często o tobie ostatnio wspomina - wyjaśniła Evans z zawadiackim uśmiechem.
- W sensie Syriusz? - Constance przygryzła wargę.
To naprawdę ją zaskoczyło. Rozmawiała z nim przez mniej niż minutę; zamieli zaledwie kilka zdań.
- O, czyli już po imieniu - stwierdziła Gryfonka z entuzjazmem.
- Nie, po prostu...Pogratulował mi po meczu. Praktycznie się nie znamy.
Lily spojrzała na nią wymownie, krzyżując ręce.
- Naprawdę - stwierdziła dobitnie Constance.
- No, dobra, powiedzmy, że ci wierzę. Ale jakby coś, to pamiętaj, że to palant.
- Wydawał się miły... - Puchonka spuściła głowę.
- Ach, ta Puchońska krótkowzroczność. To jest Black, więc wiesz...
- Wiem, wiem...Ale nie można go tak oceniać. Nie ocenia się książki po okładce...
- No właśnie, panno Evans.
Tuż za plecami dziewcząt odezwał się chłopięcy głos, a one odwróciły się zaskoczone.
Syriusz podszedł do Constance i objął ją ramieniem. Dziewczyna zadrżała lekko, patrząc na Gryfona zaskoczona i przestraszona.
- Black, ty jesteś jakiś nienormalny. Zostaw tę biedną dziewczynę - odezwała się Lily i zrzuciła rękę chłopaka z ramion Puchonki.
- Och, przestań, bo jeszcze Constance ci uwierzy...
- I bardzo dobrze. To, że James okazał się... no, nawet fajny nie znaczy, że ty też taki jesteś.
- Panna Evans jak zwykle wszystko wie najlepiej.
- Nie trzeba być geniuszem, żeby wiedzieć, że nie zasługujesz na Constance.
Puchonka w tym czasie stała ze wzrokiem wbitym w podłogę, przysłuchując się tej wymianie zdań.
Nie lubiła kłótni i wszystkie problemy starała się rozwiązywać spokojnie, bez niepotrzebnych i zarazem niemiłych słów.
Odezwałaby się wtedy, ale to nigdy nie wychodziło jej świetnie i bała się, że palnie jakąś głupotę. W jej oczach nieświadomie zaczęły zbierać się łzy, kiedy Lily przeszła niemalże do rękoczynów.
- Widzisz, Black?! Przez ciebie ona płacze! Idiota! - krzyknęła rudowłosa i przytuliła Constance, patrząc na bruneta wściekle.
- To chyba przez ciebie! Już w porządku - odparł, czule klepiąc ramię Puchonki, a potem odszedł zmartwiony.
Choć tak naprawdę miał ochotę wybuchnąć śmiechem. Nie rozumiał puchońskiej logiki i sposobu myślenia. Jak można płakać w takiej sytuacji? Constance potrafiła, Syriusz nie.
Wrócił do wieży Gryffindoru i zaczął opowiadać całe zdarzenie swoim przyjaciołom. Oczywiście James i Peter co sekundę wybuchali śmiechem, podczas, gdy Remus starał się być poważny i opanowany.
Potem razem ruszyli na obronę przed czarną magią, którą mieli ze Ślizgonami, ku radości Blacka. Bał się, że na widok Silvilan mógłby zacząć się śmiać.Tymczasem Constance poszła do łazienki i przemyła twarz zimną wodą z kranu. Przejrzała się w lustrze i zaczęła zastanawiać się co Syriusz w niej zobaczył i dlaczego często o niej wspomina.
Nie podobała się samej sobie, więc i on nie mógł w niej zobaczyć wyjątkowo pięknej istoty. I wtedy w jej serce uderzyła bolesna myśl, że po prostu robi sobie z niej żarty.
CZYTASZ
Toujours Pur·Syriusz Black·
FanfictionSyriusz Black zakłada się z Jamesem Potterem o zwycięstwo Krukonów w meczu z Puchonami i przegrywa zakład. Dostaje zadanie poderwania ścigającej Puchonów-Constance Silvilan. Jednak dziewczyna jest pewna siebie tylko na boisku. Normalnie jest nieśmia...