♥️1

140 7 3
                                    

Veronica

Coraz szybciej biegnę przez las. Czuję się obserwowana. Nie potrafie pozbyć się tego uczucia, więc przyśpieszam. Zawsze byłam szybka, dlatego teraz pędzę w głąb lasu. Nagle przede mną z nikąd pojawia się czarna postać.
Ze strachu staje w miejscu. Nie mam pojęcia kto to, ale ona chyba mnie zna , bo zmierza w moim kierunku. Strach tak mnie paraliżuje,że nie mogę się ruszyć. Nie mam pojęcia dlaczego, przecież nie należę do strachliwych osób. Tajemnicza postać zatrzymuje się pare metrów przede mną.
- Jesteś ważna, Jesteś potężna i nie długo będziesz moja pa...

Nie dokończyła, ponieważ obudziłam się z krzykiem. Leżałam u siebie w łóżku, a właściwie na podłodze obok łóżka, bo najwyraźniej z niego spadłam. Nagle drzwi do mojego pokoju otworzyły się z hukiem, a do środka wpadł Luk z kijem bejsbolowym.

-Aaaa...- zaczął krzyczeć, ale gdy zobaczył, że nikogo nie ma, a ja leże zdezorientowana i przestraszona na ziemi odłorzył kij i do mnie podbiegł

- Boże Ver co się stało, nic sobie nie zrobiłaś, dlaczego leżysz na podłodze?

- Nic się nie stało Luki, poprostu spadłam z łóżka i się przestraszyłam- wolę mu nic nie mówić, bo on to przekaże Liv i Alanowi, a oni mojemu bratu, a wolę nie wzbudzać sęsacji

- Jak to nic przecież cię znam i widzę,że jesteś przerażona

Luke ma racje znamy się na tyle długo, aby domyślił się, że coś ukrywam. Nie wiedząc co mu odpowiedzieć poprostu się w niego wtuliłam, a Luke jak to Luke odwzajemnił uścisk.

- Oj mała w co ty się znów wpakowałaś- jego oczy przewiercały mnie na wylot, ale ja wolałam swoje przeżycia zostawić dla siebie. W pewnym momęcie Luke uśmiechnął się zadziornie- I tak mi niedługo wszystko opowiesz

- Nie tym razem Luke

I wtedy zrobił coś czego w tej chwili się nie spidziewałam. Zaczął mnie łaskotać. Mam łaskotki tylko w jednym miejscu na brzuchu, ale Luke je doskonale zna. Kiedy mieliśmy czternaście lat Luke męczył mnie przez dwie godziny aż w końcu znalazł to miejsce.

- Lukiiiiiiii... Pro..sze...przestań....pros..ze- starałam się poprosić Luke, żeby przestał mnie łaskotać, ale nie wychodziło mi to przez napady śmiechu. Za to Luke śmiał się ze mnie.Znam Luka od piątego roku życia i jest dla mnie jak brat, ale w takich momentach mam go dość.

- A tu co się dzieje. Nie było nas zaledwie dwie godziny, a ty Luke znów maltretujesz Vere-Luke mnie nareszcie puścił, a wtedy w drzwiach zauważyłam Liv i Alana

- Już wróciliście z patrolu- odezwałam się

- No właśnie myślałem,że dłużej was nie będzie- wtrącił się Luke

- Chciałbyś- zaśmiała się Liv

- Oj tak- przyznał Luke

- Młody uważaj bo nie dostaniesz dziś naleśników, które przed chwilą zrobiliśmy

Luke natychmiast się podniósł i pobiegł do kuchni krzycząc- NALEŚNIKI!!

- No cóż dziecko zawsze zostanie dzieckiem - powiedziałam

- SŁYSZAŁEM- Luke krzyknął z kuchni,a my dostaliśmy nagłego ataku śmiechu

-Dobra Vera ubierz się, a my czekamy w kuchni -i wyszli z mojego pokoju zostawiając mnie samą.

***

Po drodze do salonu spotkałam zdenerwowanego Alana

- Alan, czy coś się stało jesteś strasznie zdenerwowany

Na dźwięk mojego głosu trochę ochłoną

- Wszystko ok. Dzwoniła  twoja mama, podobno nasz klan został zaatakowany jadę razem z Liv i Lukiem na zebranie, żeby omówić nową strategie. Uzgodniliśmy , że lepiej będzie jeżeli zostaniesz w domu jesteś zbyt cenna.

Oczywiście już się przyzwyczaiłam, że z powodu mojego daru jestem wykluczana ,gdy pojawia się jakie kolwiek zagrożenie.

- Jasne skoro to pilne to leć

Po tych słowach Alan wybiegł z domu i wszedł do auta, w którym była reszta moich przyjaciół.
Nie ukrywam, że za każdym razem, gdy mnie wykluczają jest mi przykro. No ale cóż coś za coś. Chcąc zapełnić sobie czas postanowiłam pobiegać po lesie.

***

Biegam już od jakiejś godziny i czuje się naprawde lepiej. To zawsze na mnie dobrze działało.

-Dobra Veronika dobiegniesz jeszcze do leśnego jeziora i wracasz do domu-powiedziałam sobie

Lecz, gdy byłam pare metrów od jeziora usłyszałam warczenie. Zatrzymałam się i wychyliłam zza krzaków. Na polanie obok jeziora toczyła się walko między wilkołakiem, a wampirem. Mósiał być to wampir, bo był wysoki, chudy, zwinny i silny, a na dodatek śmierdział wrogim klanem. Nagle wampir uderzył wilkołaka tak, że ten wleciał na najbliższe drzewo. Walka misiała trwać już jakiś czas,bo wilkołak był już prawie bez sił. Gdy zobaczyłam, że wampir znów jest przy
wilkołaku, któru zamierza się podnieść wiele nie myśląc wyskoczyłam zza krzaków i w wampirzym tempie wskoczyłam między wampira, a wilkołaka.

Pierwsza SzansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz