I

783 70 118
                                    

Samolot był już opóźniony o godzinę, ale ku uciesze Harry'ego miał on w końcu wystartować. Wszyscy pasażerowie powoli zajmowali swoje miejsca. Brunet miał już tak dość tych metalowych, niewygodnych siedzeń, że nie wyobrażał sobie, aby miał czekać choćby minutę dłużej. Był więc jedną z pierwszych osób, które weszły na pokład.

Szczęście chciało, że chodź, kupował losowe miejsce, to znajdowało się ono przy oknie. Chłopak uwielbiał patrzeć na piękne widoki, a nie miał zbyt wielu okazji, aby oglądać wszystko z wysokości. Rozłożył się już wygodnie w swoim fotelu, kiedy usłyszał głośny dziecięcy głos. Zaczął już błagać, aby chłopiec nie zajął miejsca obok niego i faktycznie tak się nie stało, jednak dziecko usiadło tuż za nim, co również nie widziało się brunetowi zbyt dobrze.

To nie jest tak, że Harry nie lubi maluchów, po prostu chciał spędzić ten lot na szkicowaniu kolejnych projektów, a hałas nie pomaga przy tworzeniu czegokolwiek.

Do chłopca po chwili dołączyła mama, a przynajmniej tak obstawiał Harry. Równie dobrze mogłaby być to dla niego ciotka lub siostra, ale nie to było ważne. Miał tylko nadzieje, że kobieta będzie umiała zapanować nad dzieckiem, dzięki czemu on spędzi podróż w ciszy i spokoju.

Brunet wyjął ze swojego plecaka zeszyt, ale nie mógł znaleźć w środku swoich słuchawek. Zdesperowany zaczął sprawdzać wszystkie możliwe kieszonki, niestety w żadnej nie znalazł przedmiotu.

Zdenerwowany uderzył pięścią w twardą okładkę zeszytu leżącego na jego kolanach.

- Spokojnie kolego, bo jeszcze złamiesz sobie rękę. - powiedział chłopak, który właśnie zatrzymał się przy miejscu obok Harry'ego. - Wygląda na to, że mamy spędzić najbliższe godziny w swoim towarzystwie, a ja naprawdę nie mam ochoty słuchać twojego marudzenia. - dodał, po czym podniósł swoją walizkę.

Harry'emu od razu rzucił się w oczy niski wzrost bruneta. Chłopak musiał stanąć na palcach, żeby dostać do półki znajdującej się powyżej ich siedzeń.

Harry nic nie odpowiedział. Zamiast tego cicho prychnął i wyjął z plecaka zestaw ołówków różnej miękkości i odłożył je na zeszycie. Wiedział, że teraz czekają go turbulencje, nie był głupi. Nie czekając więc na komunikat hostessy, zapiął pas, a następnie rozłożył się wygodnie na swoim miejscu, zamykając wcześniej oczy.

Jego spokój został jednak szybko przerwany, przez nieprzyjemny ton osoby obok.

- Jesteś niemową? - Niższy zaczął znowu swój dialog. Miał dość wysoki głos jak na standardy męskie co zdaniem Harry'ego naprawdę pasowało do jego drobnej postury. Wyższy otworzył jedno oko i odwrócił głowę w kierunku bruneta, z podniesioną wyżej jedną brwią. - Przynajmniej słyszysz.

- Mówić też potrafię - odpowiedział od niechcenia. Czemu Akurat jemu musiał trafić się wredny gaduła?

- Niesamowite! Myślę, że pojąłeś naprawdę trudną umiejętność! Skoro już wiem, że potrafisz, to może podasz mi swoje imię? - Zapytał niższy, co trochę zaskoczyło Harry'ego. Nie często zdarza się, aby ktoś zagadywał kompletnie obcą osobę i próbował nawiązać z nią jakieś interakcje. Zwykle są to osoby starsze, samotne, ale nie młodzi przystojni faceci, którzy takich problemów raczej nie mają.

Wyższy nie zdążył jednak odpowiedzieć, ponieważ z głośników dobiegł damski głos proszący o zapięcie pasów i informujący o tym, co należy zrobić w razie wypadku.

Po chwili samolot ruszył z miejsca. Zaczął rozwijać swoją prędkość, aby wzbić się w powietrze. Harry nienawidził startu, ponieważ wiązało się to z turbulencjami, które były dla niego okropieństwem. Złapał mocno obiema rękoma za uchwyty od siedzeń, zapominając o tym, że tylko jeden z nich należy do niego. Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie uczucie ciepłej skóry pod dłonią bruneta. Wzdrygnął się delikatnie i automatycznie zabrał rękę.

In the sky || Larry ✏️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz