4#

3.7K 273 22
                                    

Całe popołudnie to była istna nerwówka, przepełniona rozpaczą. Ojciec po pewnym czasie chciał wypowiedzieć wojnę wampirom, ale został szybko zdyscyplinowany przez dziadka.
Dziadek miał rację, mówiąc, że wojna przyniosłaby tylko jeszcze więcej cierpienia i to nie tylko nam. W tej wojnie ucierpiałoby wiele niewinnych osób, a jeszcze więcej byłoby poszkodowanych.

Wszyscy w domu głównym byli chwiejni emocjonalnie. Czuło się napiętą atmosferę, która zmieniała się od wybuchów złości do bolącej rozpaczy.

Wszystkie najważniejsze osoby zebrały się w gabinecie dziadka. Tata nerwowo chodził po pomieszczeniu, dziadek z poważną miną wpatrywał się w jeden punkt. Przy biurku dziadka stało jeszcze dwóch mężczyzn. Tony główny dowodzący wszystkimi jednostkami wojskowymi. Na co dzień przebywał w stolicy, ale często wyjeżdżał sprawach służbowych.
Abraham często bywał na zebraniach dziadka, ale nie do końca wiedziałem, czym dokładnie się zajmuje. Czasami wydawało mi się, że jest powiązany ze wszystkim po trochu.

-Ktoś na pewno mi za to odpowie. Polecą głowy.- warknął mój ojciec.

-Znajdziemy winnych.- odpowiedział spokojnie dziadek.

Ojciec łypnął na niego gniewnym wzrokiem.

-Powinieneś być przy mamie.- powiedziałem, by odwrócić jego uwagę.

Chyba zadziałało aż za bardzo, bo teraz przeniósł ten sam morderczy wzrok na mnie.

-Jest na takich lekach, że nawet nie rejestruje swojej własnej osoby, a co dopiero kogoś innego.- powiedział, a w jego oczach pojawił się ból.- Ale nie zostawiłem jej samej.

-Kazałem poczynić już przygotowania do pogrzebu.- odezwał się przyciszonym głosem dziadek.

Ojciec usiadł obok mnie na kanapie i przygarbił ramiona.
Wstałem z kanapy i podszedłem do biurka dziadka, bo tylko on mógł zatwierdzić moją prośbę, która zrodziła się teraz w mojej głowie.

-Chciałbym, aby Avril została pochowana zgodnie z obrządkiem głównego alfy.

Dziadek kiwnął głową, czyli zatwierdził moją propozycję. Myślałem, że będzie miał jakieś przeciwwskazania, a jednak mnie zaskoczył, zgadzając się od razu.

-Jeszcze dzisiaj zaczną się przygotowania, a teraz zostawcie mnie samego.- odezwał się poważnym tonem dziadek.

Tony i Abraham od razu opuścili gabinet dziadka, natomiast ja z ojcem popatrzeliśmy po sobie i gdy spojrzeliśmy ponownie na dziadka, ten marszczył wyczekująco brwi.
Ojciec podniósł się z kanapy i ruszył do drzwi, więc ja także opuściłem bez słowa pomieszczenie.

Tata skierował się od razu w stronę schodów, wiec domyśliłem się, że idzie do mamy. Ja nie miałem zamiaru siedzieć w domu. Patrzenie na mamę i to jak cierpi, było okropne. Czułem się tak bardzo bezradny i zagubiony w tej sytuacji, więc wyszedłem do ogrodu. Nie spotkałem tam nikogo i chyba tym lepiej. Każdy na swój sposób przezywał żałobę, a ja w tym momencie chciałem być sam.
Za swój cel, obrałem tę część ogrodu, w której się zawsze bawiliśmy.
Przechodząc przez gęste rośliny, zorientowałem się, że nie jestem tutaj sam. Tyłem do mnie siedział Hunter, miał zgarbione ramiona. Musiał mnie usłyszeć, bo obrócił głowę i spojrzał na mnie, po policzkach cicho spływały łzy, zostawiając mokre ślady na koszulce. W jego oczach dostrzegłem prośbę, abym powiedział, że to był tylko sen- koszmar, z którego się zaraz obudzimy.

Usiadłem obok niego na trawie i nie miałam siły na niego spojrzeć. Czułem pieczenie oczu, spowodowane powstrzymywaniem łez. Moje ciało zalała kolejna fala żalu i poczucia bezsilności.

Popioły wilkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz