"Mieszkałam w wielu miejscach"

595 18 3
                                    

~Calum~

Jak co poranek wstałem, ubrałem się i zjadłem śniadanie. Pożegnałem się z siostrą, słysząc oczywiście jakim idiotą jestem i rodzicami a następnie zeskoczyłem po schodkach. Szedłem na przystanek nucąc pod nosem nową piosenkę, którą napisałem z kumplami. Była to chyba jedna z moich ulubionych.

"I love that accent you have when you say hello

You relocated from New York a month ago

That minivan that you drive really gets me going

And if it feels like it's right then it can't be wrong"

Opierając się o słup zauważyłem nadjeżdżający autobus. Wsunąłem słuchawki do uszu i puściłem 'My Chemiacal Romace - Na Na Na'. Chciałem usiąść na moim stałym miejscu lecz było ono zajęte. Blondynka o wyblakłym kolorze włosów kuliła się na fotelu. Widać było jak z jej uszu zwisają słuchawki. Jej oczy były wbite w mijające za oknem drzewa.

-Przepraszam? - chrząknąłem wyciągając jedną słuchawkę jednak ona nie zareagowała. Słychać było muzykę, a ona delikatnie wystukiwała rytm 'All Time Low - Time-Bomb' na kolanach. Klepnąłem ją w ramię i dopiero wtedy na mnie spojrzała. Jej oczy były szare i smutne. - To moje miejsce.

-To co? - prychnęła. Uniosłem brwi w zdziwieniu jednak ona zacisnęła na chwilę powieki i pokręciła głową. - Przepraszam. Już idę - zaczęła wstawać.

-Nie, spoko. Nie przeszkadza mi to - usiadłem koło niej. - Jestem Calum.

-Vee - uśmiechnęła się.

-Fajne imię. Takie nietypowe - skomplementowałem. - Więc jesteś nowa? Pierwszy raz Cię tu widzę.

-Tak. Niedawno się przeprowadziłam.

-Fajnie - nie wiedziałem co jeszcze powiedzieć. - W jakiej jesteś klasie?

-Angielski z muzyką.

-Serio? Tak jak ja.

Widać było, że nie chce rozmawiać ale nie wiem dlaczego bardzo mi zależało na tym by mieć z nią jakiś temat.

-Skąd się przeprowadziłaś?

-To takie ważne?

-Nie, tylko spytałem. Z ciekawości.

-Mieszkałam w wielu miejscach - zsumowała.

-A twój ostatni adres? - zaśmiałem się.

Posłała mi wściekłe spojrzenie, jej oczy miały ciemniejszy kolor ale następnie wzięła głęboki wdech i tęczówki powróciły do smutnej barwy.

-Prze... przepraszam. Nie chciałam. Czasem nad tym nie panuję. Ostatnio w Ameryce.

Przytaknąłem i akurat autobus się zatrzymał.

-Może Ci pomogę? - wyciągnąłem rękę w stronę jej plecaka.

-Nie dzięki - pokręciła głową. - Jest prawie pusty.

Weszliśmy do szkoły a blondynka skręciła w lewo. Jakby wiedziała gdzie mieści się sekretariat. Ruszyłem za nią. Nie obejrzała się ani razu. Widziałem jak bardzo chciała schować się w swoich ramionach. Weszła do głównej kancelarii szkoły. Stanąłem przy drzwiach tak abym mógł słyszeć o czym rozmawiają ale nie zostać zauważonym.

-Dzień dobry - jej głos był lekko pewniejszy niż podczas rozmowy ze mną.

-Dzień dobry. Vee Nixon?

-Tak.

-Proszę oto twój plan, tu masz wstępny kod do szafki numer 718, na siłowni masz tę samą, plan szkoły i identyfikator. To chyba wszystko. Dasz radę?

-Tak, dziękuję.

-Może jednak kogoś Ci przydzielić do pomocy?

-Nie, dziękuję. Dam radę.

Kobieta kiwnęła głową i wróciła do swojej pracy. Uciekłem zanim blondynka opuściła pomieszczenie. Jaką dostała szafkę? 718? To tuż koło mnie. Ja miałem 719. Pobiegłem przez szkołę na skróty docierając do szafki wcześniej niż  Vee. Uspokoiłem oddech i zacząłem wyciągać zeszyty na dzisiaj. Koło mnie pojawiła się sylwetka nowej dziewczyny. Przełknąłem ślinę.

-O hej! - uśmiechnąłem się udając, że to kompletnie naturalne zachowanie.

-Hej. Śledzisz mnie czy coś? - prawie szepnęła.

-Nie. Mamy koło siebie szafki - wskazałem na drzwiczki.

-Spoko. Idę. Mam... lekcje.

-Dzwonek jest za - spojrzałem na nadgarstek - dwie minuty.

-Właśnie. Muszę znaleźć salę.

-Zaprowadzę Cię.

-Dam radę.

-Proszę.

-Mam biologię w ... - spojrzała na kartkę lecz ją wyprzedziłem.

-318? Ja też. Teraz mogę Ci ponieść plecak?

-Wolałabym nie. Mam tam osobiste rzeczy - ścisnęła ramię plecaka.

-Jak chcesz - wzruszyłem puszczając ją przodem ale od razu się z nią zrównałem.

Weszliśmy do sali. Zająłem moje stałe miejsce i rozejrzałem się po sali. Nigdzie nie widziałem Luke'a z którym siedziałem na biologii. Mój telefon zawibrował a ja przeczytałem pod nosem sms'a od przyjaciela.

'Sorki, zaspałem. Nie będzie mnie dziś.  L'

Zaśmiałem się, bo Hemmings'owi coraz częściej zdarzały się takie sytuacje.

-Hood? Co Cię tak bawi? - spytał pan Castriol.

-Nic.

-Vee, może usiądź z naszym żartownisiem.

~*~

Rozdział pierwszy pisany w przypływie weny i lekkiego doła. Nie jest taki zły i szczerze mówiąc nie mam pojęcia co z tym dalej będzie ale jak na razie nie jest tak masakrycznie. Na razie jest krótki ale potem będą dłuższe. Obiecuję ;)

Czekam na kom i vote :*

Mysterious // c.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz