Była jedna z cieplejszych nocy, w których Hoseok wychodził na zewnątrz z własnej woli. Do jego głowy wpadł pomysł, który popchnął go do opuszczenia spotkania, które przeniesiono na zewnątrz. Oddalił się od domu nie zwracając większej uwagi rodziców i gości. Na szczęście miał przy sobie paczkę papierosów, tym razem o niej nie zapominając i wyjął jednego, odpalając po za zasięgiem ich oczu. Jedynie tlący się żar i lekka biel jego koszuli były widoczne, zanikając powoli za żywopłotem oddzielającym taras od ogrodu skrytego w ciemności.
Wolnym krokiem skierował się do dębowej ławki, która skryta była za gałęziami ogromnej wierzby, zasadzonej na skraju ogrodu. Zaciągnął się świeżym powietrzem, rozpinając - od samej góry -, dwa guziki koszuli, po czym rozwiązał krawat i wsunął go do kieszeni spodni. Wyjął komórkę, wybrał numer i usiadł na ławce, słysząc ciągnący się sygnał połączenia. Po drugiej stronie odezwał się w końcu zachrypnięty głos.
- Jest pierwsza w nocy, masz dobry powód, żeby do mnie dzwonić? - zapytał widocznie poddenerwowany, że ktoś przerwał mu sen.
- Posłuchaj, u moich rodziców jest jakaś bufonada. - podsumował, wypuszczając dym nosem. - Zaprosili jakieś małżeństwo na kolację, która ciągnie się jak twoja samotność. - prychnął, lekko rozbawiony. - Po za tym, ten ich synek, nie mogę na niego patrzeć.
- Synek? - w jego głosie było słychać wyraźne zainteresowanie. - Co tam jeszcze robisz? Wsiądź na motocykl i przyjedź do nie. - wywnioskował, biorąc głębszy oddech. Hoseok podejrzewał, że w końcu podniósł się z łóżka i schodził napić się soku.
Otworzył już usta, gdy do jego uszu dobiegł męski głos.
"...wyobrażasz to sobie? Moi rodzice upadli na głowę przyprowadzając mnie tutaj. Nie mogę znieść widoku tego chłopaka."
- Hoseok? - głos w komórce, którą trzymał niedaleko ucha był zniecierpliwiony.
- Zadzwonię później. - mruknął, rozłączając się szybko i podniósł się z ławki, chowając za drzewo. Oparł się plecami o korę, a szelest rozchylanych gałęzi lekko nim wzdrygnął.