2 lata 4 miesiące i 17 dni

126 11 1
                                    



-Shiro? - Lance spojrzał na niego wyrywając go z zadumy.
-Co? A no tak - uśmiechnął się kiwając głową w nadziei że nie była to ważna rozmowa.
-Coś nie tak? - Pidge popatrzyła na niego z troską. Właściwie wszyscy patrzyli na niego z troską.
Shiro nie czuł się w takich momentach komfortowo. Marzył, żeby był już ten czas kiedy po wielu latach wspomina ciężkie momenty jako coś co go ukształtowało. Uśmiechnął się więc tylko, tak szeroko jak tylko mógł.
-Problemy z magisterką, to wszystko. - skłamał, studia jak zawsze szły mu aż za dobrze. Od dłuższego czasu tylko nauka odciągała go od nieustającego bólu egzystencji.

Za oknem powoli zachodziło słońce, czerwone promienie oblewały ich zakłopotane twarze. Faktycznie się o niego martwili. Czy było po nim cokolwiek widać?

〰️
Wycieraczki pracowały na pełnych obrotach, deszcz bębnili tak głośno, że zagłuszyłby każdą rozmowę. Gdyby tylko rozmawiali. Adam trzymał kurczowo kierownicę, uważając na każdym zakręcie. Taki już był, zawsze troskliwy i ostrożny. Za to Shiro go kochał, ale to nie był moment na ckliwe komplementy. Był to jeden z tych cichych momentów, gdy w złości powiedzieli już wszystko ale żaden z nich nie chciał nic dodać, snując w głowie scenariusz kolejnej rozmowy. O co poszło? Shiro próbował sobie później przypomnieć, tyle razy, bez skutku. Jedyne co pamiętał to ta głośna ulewa ... i pisk opon ...

〰️
Keith położył mu rękę na ramieniu.
-Chcesz wracać? - popatrzył mu głęboko w oczy- Znowu siedział całą noc nad Exelem- zwrócił się do reszty- Jebany perfekcjonista.
-Wiesz młody- Shiro odgiął się na krześle i wypił kolejny łyk kawy- po kilku semestrach zrozumiesz.
Nie wiedziałby co zrobić bez Keitha. To on przyprowadził tu Shiro po raz pierwszy. Mała kawiarnia na rogu, obok wydziału mechanicznego. Znajomi Keitha to wybuchowa etniczna mieszanka. Poznał tą trójkę powtarzając jeden z przedmiotów i cudem utrzymując się jeszcze na uczelni. Pidge i Hunk ciągnęli Lanca za sobą - niemal zawsze oszukiwał na egzaminach ale jego czarująca osobowość była jak przepustka do robienia wszystkiego na co akurat miał ochotę. Sprawiał wrażenie idioty, co dawało mu niesamowitą przewagę w życiu, ale- jak sądził Shiro, spędzało sen z powiek gdy po raz kolejny nie został wzięty na poważnie. Keith nie miał innego pomysłu na wprowadzenie Shiro z powrotem do życia socjalnego niż przedstawienie go swoim przyjaciołom, i szczęśliwie jakoś się udało. Odgrywał tu rolę starszego o 6 lat brata, co mu bardzo pasowało, miał już dosyć współczucia ze strony rówieśników - współczucia i dobrych rad. Kontakt z paladynami (nazwę ekipa zawdzięcza zamiłowaniu Hunka do rpg) dał mu coś na kształt świeżego startu. Raz w tygodniu mógł być zwykłym studentem, którego młodszy brat zabrał do małej kawiarni na rogu na spotkanie z przyjaciółmi. Więc w czym był problem? Problemem okazał się Lance, bo, co Shiro musiał w końcu przed sobą przyznać, był okropnie atrakcyjny, wygadany i zabawny.... Czy po zaledwie 2 latach 4 miesiącach i 17 dniach mógł znowu o kimś pomyśleć, na czyiś widok się zarumienić, ...zapomnieć?

〰️
Największą ironią było to, jak uważnie Adam prowadził wtedy swoją Toyotę. Jeszcze 3 zakręty i byliby w mieszkaniu. Po 2 dniach wybaczyliby sobie i bogatsi o nowe doświadczenia nie popełniliby tego samego błędu.
Światła oślepiły ich gdy nadjeżdżający z naprzeciwka tir pędził wprost na nich środkiem drogi. Adam w panice szarpnął kierownicę. Shiro zapamiętał tylko trzask pękającej na miliony kawałków szyby. Wiedział od kilku lat, że to on umrze pierwszy. Guz mózgu, wyjątkowo dokuczliwy kompan na resztę jego krótkiego życia. Ale tego dnia wszystko się zmieniło. Deszcz mieszał się z benzyną, wszystko zwolniło, świat nagle ograniczał się do małego dystansu dzielącego go od nieprzytomnego Adama.
W krótkiej chwili świadomości wyciągnął tylko rękę do zakrwawionego ukochanego.
-Adam, Adam proszę... Wyjdziemy z tego, obiecałeś mi ze mnie nie opuścisz. Kocham cię...
Ktoś wyciągnął go przez okno dachującego samochodu, jacyś ludzie usilnie próbowali go utrzymać przy świadomości, zachłystywał się własną krwią, krzyczał z bólu i rozpaczy, wymiotował i znowu krzyczał. Strugi deszczu zagłuszały jego rozpaczliwe błagania.
-Gdzie jest Adam...
Przytomność stracił dopiero w karetce i wiele razy przeklinał siebie za to, że w ogóle ją odzyskał.

〰️
-Nigdy tego nie powiedziałem! - Keith obruszył się a Hunk zaczął go przedrzeźniać.
-Wszycy wiemy, że ci się podoba! To taka silna babka! - Lance poklepał go po policzku.
-Tylko się przyjaźnimy! - krzyknął Keith- nie każdy podrywa wszystko, co się rusza, Taylor!
-Tylko nie Taylor!- tym razem Lance zagotował się ze złości.
Shiro przyglądał im się z lekkim zażenowaniem ale, czego nie przyzna otwarcie, uśmiechnął się pod nosem. Może powinien nauczyć się wreszcie żyć, w końcu nie zostało mu wiele czasu.

〰️
Podobno Adam walczył o życie w szpitalu przed kilkanaście godzin. Obrażenia mózgu były zbyt rozległe, utrata krwi, połamane kości.
-Poduszka powietrzna eksplodowała panu w twarz wbijając w nią wielki odłamek przedniej szyby, blizna najprawdopodobniej zostanie do końca życia. Próbowaliśmy uratować rękę, ale wszystkie tkanki były za bardzo uszkodzone, prawa noga jest złamana, ale za pół roku powinna wrócić do dawnej sprawności... - to wszystko było tylko bełkotem. Mimo, że lekarka patrzyła mu w oczy i spokojnie mówiła każde zdanie, on myślał tylko o jednym.
-Gdzie jest Adam? -wydusił bez siły
-Tak mi przykro, pański przyjaciel...
-Narzeczony- każde słowo sprawiało mu olbrzymi ból ale to ważne, żeby to zaznaczyć. Żeby zaznaczyć to, że od chwili wypadku nikt nie powiedział mu gdzie jest jego ukochany, co się z nim dzieje.
-Tak mi przykro... - matka i ojczym Shiro stali pod ścianą, Keith przytulał się do jego boku siedząc na krześle przy łóżku. Potrzebował ich wszystkich teraz, ale najbardziej potrzebował Adama. Powili zaczęło do niego docierać. To jednak nie on umrze pierwszy

Padał wtedy taki okropny deszczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz