Wróciłam ze szkoły i jak codzień przywitałam się z moim psem Woollym. Jest to młody amstaff. Tata znalazł go kilka miesięcy temu, podczas wieczornego spaceru. Nikt go nie szukał, więc został z nami i od razu go pokochałam, ale dzisaj był jakiś dziwny. Nie wskakiwał na mnie szczekając radośnie, tylko leżał na trawie z podkulonym ogonem. Przeraziłam się, że może coś mu się stało. Postanowiłam, że powiem o tym rodzicom i może zabierzemy go do weterynarza. Kiedy weszłam do domu, zobaczyłam coś co zmroziło mi krew w żyłach. Moi rodzice leżeli na podłodze! Podbiegłam do nich i próbowałam ich ocucić, ale nic z tego. Cciałam jak najszbciej zadzwonić po karetkę. Wybrałam numer, ale o dziwo nikt nie odbierał! Na początku pomyślałam, że może poprostu mają za dużo zgłoszeń, jednak kiedy po pięciu minutach spróbowałam ponownie, sytuacja się powtórzyła. Całe szczęście, że rodzice oddychali. Wyjrzałam przez okno i zamarłam. Na ulicy co kilka metrów leżeli jacyś ludzie, wyglądali jakby spali. Co tu się wyprawia? Gdzie ja jestem? Strach zaczął mnie ogarniać coraz bardziej. Jak to możliwe, że w kilka sekund całe miasto dosłownie zasnęło? Przyszło mi do głowy, że powinnam się gdzieś ukryć. Zawołałam Wollyego, zgarnęłam do torby butelkę wody, bochenek chleba, nóż i zabarykadowałam się z psem w schowku. Było to dosyć małe pomieszczenia, mniej więcej wielkości windy. Znajdowały się tam koce, poduszki, miotły, kilka pudeł ze szpargałami i jedzenie Woollyego. Musiałam obmyślić plan działania, jeżeli jest to jakaś zaraza to nie powinnam wychodzić z domu. Być może jest t coś zaraźliwego i poruszanie się po domu będzie stanowić niebezpieczeństwo. Najlepiej będzie narazie zostać w ukryciu. Drzwi od schowka miały wbudowane małe okienko, które w każdej chwili można zasłonić więc w razie pojawienia się dziwnych istot będzie możliwość obserwowania ich z ukrycia. Zmęcznie szybko dało o sobie znać więc zjadłam trochę chleba, nakramiłam głodnego już psiaka i położyłam się spać. Niestety nie mogę zostać tu do końca życia i kiedyś będę musiała wyjść z ukrycia. Dlaczego to wszystko spotyka akurat mnie? Wszystko dzieje się jak w jakimś filmie. Czuje się strasznie wiedząc, że w drugim pomieszczeniu leżą moi nieprzytomni rodzice, chodniki pokrywają się śpiącymi postaciami a czas jakby w jednej chwili się zatrzymał. Właściwie czemu tylko ja i Woolly nie odczuliśmy skutków tej dziwnej, nagłej choroby? Chyba za dużo pytań na dzis, muszę się z tym przespać. Padam z nóg.
YOU ARE READING
Epidemia
AdventureKatrina to 14-letnia dziewczyna. Mieszka w centrum Warszawy. Kiedy w stolicy wybucha epidemia groźnej choroby, a miasto pustoszeje nastolatka wyrusza na niebezpieczną wyprawę, aby zdobyć lek, który może uratować ludność cywlną.