Barany z myśliwca,czyli pierwsza wspólna wyprawa Kapitana Yasa i Yi

208 26 95
                                    

*Yas*

-Ta,trzeba będzie skoczyć jutro po te dobre ciastka...-Rzuciłem,odchodząc.Wolałem już wrócić do siebie,uzupełnić notatki i coś poczytać...Dostrzegłem jednak postać skuloną w kącie na sofie.Tak,to był Yi.Musiał mieć serdecznie dość jazgotu Jinx,skoro usnął w takim miejscu...Trzeba go stąd jakoś zabrać.Nie może spać powyginany w rogu pokoju.Hmmm...Tylko gdzie?
Jinx zniszczyła ostatnio dobre pomieszczenie,prawie wysadzając bak z paliwem,więc nie miałem go gdzie położyć.Wygląda na to,że muszę zabrać go do siebie...

Ostrożnie złapałem mechanika w ramiona i zabrałem ze sobą.Ma sen mocny jak cholera...Ja bym już kogoś zastrzelił...

Położyłem go na swoim łóżku,uprzednio ściągając z jego nóg lekko zabłocone buty.Przebudził się na moment,w kontakcie z poduszką.

-Ciii...Śpij sobie.-Szepnąłem,licząc na to że znów uśnie.Chciałbym mieć chociaż chwilę dla siebie,zanim padnę na ryj.To już trzecia noc,kiedy śpię po pół godziny...
Dzisiejszy dzień był naprawdę męczący,a ta bezsenność mnie poprostu dobija...

Uzupełniłem kilka notatek i spojrzałem na łóżko.Moja ulubiona połowa była wolna.Nie mam tu innego miejsca do spania...

Westchnąłem i zacząłem ściągać zbroję i przebierać się w wygodniejsze ubrania do snu.
Wtuliłem się w łóżko z wielką chęcią ale obawiałem się że już nie usnę.Ten gość obok mnie rozprasza.Wygląda zabawnie,kiedy śpi...

************************************
Ocknąłem się z drzemki,gdy usłyszałem kroki,błąkające się po korytarzu.Światło było zapalone,więc ktoś z załogi musiał być na nogach.Obróciłem się plecami i ujrzałem śpiącego Yi.Ależ na sen...Zazdroszczę.

Wywlokłem się z łóżka i zacząłem wygrzebywać z szafy ubrania i rynsztunek.To nudna rutyna...Zwłaszcza,że pełne ubranie się zajmuje mi pół godziny...

*Yi*

Obudził mnie jakiś nieustający szelest metalu.Otworzyłem oczy i poczekałem aż rozbudzę się na tyle,by widzieć wyraźnie.Dostrzegłem sylwetkę przed sobą,kiedy mój wzrok się wyostrzył.Cholera...Ten białowłosy...Bez koszulki...Zakłada jakiś dziwny naramiennik.Czekaj jak on ma na imię...Yasuo chyba...

Zerwałem się dopiero,gdy zrozumiałem że przede mną stoi półnagi koleś.

-Ooo,widzę że już wstałeś.-Zmierzył mnie z lekkim uśmiechem,kontynuując ubieranie się.Wyglądał na zmęczonego,a przecież dopiero wstał.

Potarłem oko,starając się wyglądać na niewystraszonego.

-Cholera...Nie mam żadnych ubrań na zmianę,a te są już brudne...

Zmierzyłem poduszkę.Ta sytuacja trochę mnie skrępowała...

-To nie problem.Mogę Ci coś pożyczyć.

-Naprawdę?-Dotknąłem dłonią miękkiego koca.-Mam wrażenie,że od samego początku sprawiam wam problemy...

Białowłosy zamrugał kilkukrotnie,po czym machnął ręką.

-Wcale nie.I nie marudź,bo będziesz czyścił śluzę.

Puściłem koc i przeciągnąłem się leniwie.

-Wolę nie.Kąpiel to lepszy plan.

-Czyli chcesz wycieczkę do łazienki,ta?-Uniósł lekko brew,a ja podniosłem się z pościeli i przeczesałem ręką skołtunione włosy.-Cóż,nie będę Cię zatrzymywał...Ciekawe jak dobierzemy Ci ciuchy.Jesteś w cholerę niski.

-Może to ty jesteś za wysoki?-Uśmiechnąłem się wymownie.

W końcu udało mu się znaleźć coś,co w miarę mogło na mnie pasować.
Zaprowadził mnie do łazienki i mogłem całkiem się rozluźnić.
Wziąłem przyjemną,ciepłą kąpiel i włożyłem ciuchy,które dostałem.Nie było tak źle...Może spodnie były za duże i potrzebowałem paska,żeby nie spadały mi z bioder ale to nic...

Jutrzenka|Yasuo✖Master YiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz