Prolog

1.7K 71 15
                                    

Stałem na środku okrągłej sali. Wokół mnie zgromadzili się oni.... Aniołowie. Patrzeli na mnie z odrazą....smutkiem....złością....zawodem..... potępieniem. Nie rozumiałem ich. Poprostu wyraziłem swoje zdanie. A oni? Zachowują się co najmniej jakbym kogoś zabił. Czego jeszcze nie zrobiłem... Właśnie jeszcze.... To słodkie słowo otoczyło moje uszy. Lecz moje rozmyślania przerwał głęboki głos. Nie musiałem patrzeć kto to. Był to mój ojciec. Bóg. Spojrzałem na rosłego mężczyznę stojącego przede mną.  Patrzał na mnie karcąco. Jak na małe dziecko które zrobiło coś złego, a ja!? Ja tylko powiedziałem że mam już dość być ciągle ganianym z kąta w kąt z inną sprawą... Nie miałem wogóle dla siebie czasu. Ale Bóg każe i tak musi być i koniec kropka.

-Znajdujesz się tu teraz bowiem popełniłeś karygodny błąd.... wyparłeś się mnie i swoich braci.

-Co?! Ja niby się wyparłem!  Ja tylko powiedziałem że mam dość! Dość tych twoich rozkazów! Nawet chwili wytchnienia nie dawałeś! A teraz wielki zbawiciel zwala winę na mnie!?

-Nie krzycz.

-Będę robił co chciał!

-Więc skoro tego chcesz.... Brać go.

Wszystkie anioły się na mnie rzuciły. Nie dawałem rady było ich za dużo. W końcu mnie trzymali i przykuli w kajdany w podłodze.

-LUCYFERZE! WYPARŁEŚ SIE MNIE JAK I SWOICH BRACI. OD TERAZ JESTEŚ STRĄCONY Z NIEBA DO OTCHŁANI NA WIECZNOŚĆ! OBCIĄĆ MU SKRZYDŁA!

-NIE! TYLKO NIE SKRZYDŁA!

-CISZA!

Archanioł Gabriel zbliżył się do mnie z gorejącym mieczem. Jedyną bronią która może nas skrzywdzić długo trwale.  Ale nikt nie powiedział że na zawsze. Rozłożyłem moje gigantyczne skrzydła czarniejsze niż noc. Jedyne takie w niebie. Gabriel powoli podniósł w górę powoli miecz. Jeszcze spojrzałem na niego.

-Bracie....

-Nie jesteśmy już braćmi...

I opuścił miecz.  Ból był koszmarny. Tak jakby ktoś mnie odbierał że skóry. Przypalał ogniem. Nie krzyczałem. Nie mogłem dać po sobie poznać słabości.  Nawet się nie skrzywiłem. Obcięte i ociekające ichorem skrzydła położono przede mną i podpalono.  Paliły się wydzielając czarny dym. Po spaleniu ich otworzono pode mną przejście a ja spadłem w ciszy w ciemność....

Uuuuu pierwszy rozdział.  Kolejna książka!  Zapraszam do czytania innych moich książek.

Lucyfer z tej innej strony?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz