.

16 6 2
                                    

Kroczyła powoli ciemnym korytarzem, który wydawał się nie mieć końca. Bacznie obserwowała wszystko wokół niej. Drzwi wejściowe, które przed chwilą się za nią zatrzasnęły, sprawiły, że jej resztka pewności siebie wyparowała.

Spróchniałe deski pod jej stopami niebezpiecznie skrzypiały, przyprawiając o dreszcze.

Nagle zauważyła jakiś kształt, przemykający przed nią. Podskoczyła i złapała się lewą ręką za klatkę piersiową. Gdy strumień światła z latarki na ułamek sekundy zatańczył na ścianie, w której stronę jeszcze przed chwilą zmierzał dziwny kształt, miała wrażenie, że widzi czarną mgłę wsiąkającą w powierzchnię, tuż obok starego, zakurzonego obrazu. Przez chwilę stała nieruchomo, patrząc nienaturalnie rozszerzonymi źrenicami, w tamto miejsce. Oddychała ciężko, wręcz z trudem. Mimo, że była tu dopiero 10 minut, już wdało się jej we znaki powietrze, usiane drobinkami kurzu, od którego robiło jej się nie dobrze. Odetchnęła głęboko, chcąc uspokoić walące o żebra serce. Przymknęła powieki, lekko kręcąc głową. Przecież to tylko jakiś stary dom, nie ma się czego bać. To na pewno jej wzrok płata jej figle.

Ruszyła dalej, uzbrojona w nową, choć nie za dużą, dawkę odwagi. Bacznie lustrowała każdy zakamarek. W pewnym momencie zatrzymała się przed jednymi drzwiami, które przyciągnęły jej uwagę. Jak wszystkie dotychczas przez nią minione, miały misternie zdobioną, posrebrzaną, metalową klamkę, oraz wyjątkowo dużą dziurkę od klucza. To, co je wyróżniało, to pozostałości, po blaszanej tabliczce, która przed laty na nich wisiała. Wyglądała zupełnie, jakby ktoś ją wyrwał. Teraz zostały po niej jedynie rogi, z wyrytymi wzorami, oraz część ostatniej litery dawnej treści blaszki.

Delikatnie przejechała palcem po zdobieniach na uchwycie, po czym położyła na nim swą drobną dłoń i nacisnęła. Zardzewiałe nawiasy dały o sobie znać, wydając z siebie nieprzyjemny pisk.

Białe światło latarki wkradło się do pomieszczenia, odkrywając jego wnętrze. Stanęła jak wryta w progu, nie będąc w stanie się ruszyć. W środku leżały porozrzucane kości, gdzie nie spojrzeć, były sporej wielkości plamy krwi, w powietrzu unosił się odór osocza i śmierci. Ledwo powstrzymała odruch wymiotny, widząc te okropności. Jej oczy zaszkliły się, a szczęka zaczęła niebezpiecznie drżeć. Zatkała usta ręką tłumiąc szloch, po jej bladych policzkach spłynęło parę ciepłych łez. Dopiero teraz zauważyła jak zimno jest wokół. Zupełnie, jakby w budynku była ujemna temperatura, co rzecz jasna nie było możliwe, gdyż aktualnie był środek wyjątkowo słonecznego lata.

Wycofała się, chcąc jak najszybciej opuścić to stare domostwo. Jej nerwy były za słabe, na takie widoki. Jej ręce nienaturalnie się trzęsły, podbródek drgał, serce waliło niczym młot, a gorące, słone łzy spływały z kącików przestraszonych, szmaragdowych oczu. Czuła narastającą w niej panikę, jej wzrok latał we wszystkie strony, nie rejestrując praktycznie nic, jedyne o czym marzyła, to jak najszybsze opuszczenie domu. Nie mogła się na niczym skoncentrować. Szła szybkim krokiem, w stronę, z której, jak jej się wydawało, przyszła. Nogi jej się plątały, a koturny jej butów stukały o posadzkę robiąc duży hałas.

W pewnym momencie przystanęła, ponieważ widziany przez nią obraz stał się zbyt rozmyty. Przetarła oczy i rozglądnęła się, z przestrachem zauważając, że nie ma pojęcia gdzie jest i jak trafić do wyjścia. Podbiegła do okna, jednak przez brudną szybę nie było widać praktycznie nic. Oparła przedramiona o parapet, a głowę schowała w dłonie i na dobre się rozpłakała. Nie była w stanie tłumić emocji, jakie wywoływał w niej ten stary dom. Trzeba było nie słuchać swej ugodzonej dumy. Nie kierować się pychą i chęcią udowodnienia swej odwagi. Dlaczego zgadzała się na tak głupi pomysł, jakim było odwiedzenie tego, rzekomo nawiedzonego, domostwa? Ale nie, musiała pokazać, że niczego się boi. No i się doigrała. Tak oto, stojąc bezradnie, zapłakana, udowodniła jaka to jest nieustraszona.

Niefortunny Zakład [OneShot]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz