Kroki, wraz z właścicielką kontynuowały swoją podróż dalej, po czerwonej, wytartej, wzorzystej wykładzinie w całości pokrywającej podłogi akademika. Kierując się konsekwentnie w stronę pokoju nr. 235.
...
Trzy lampki nocne oświetlały niewielką przestrzeń wyposażoną w dwa łóżka piętrowe. Dół jednego z nich najwyraźniej zagospodarowany został jako kanapa, leżały na nim wszystkie niechciane jaśki i potargane koce. Ściany były pokryte żółto-kremową, pasiastą tapetą, która widocznie swoje dni świetności pozostawiła daleko w tyle. Zasłony w szerokim kwadratowym oknie były jedynie częściowo zaciągnięte, lokatorki wiedziały, że i tak żadnemu ze znanych im nauczycieli nie chciałoby się przechodzić przez tę nawałnicę i sprawdzać, który to pokój ma zapalone światło. Jeśli już mowa o lokatorkach, to nieczęsto rozmawiały ze sobą, nie dlatego, że się nie lubiły, bardziej nie miały o czym. Wszystkie pochodziły jakby z odrębnych światów, a ten pokój po prostu nie zdołał ich pogodzić.
Pokój więc, dzielił się na sektory, każdy należał do jednej z nich i każdy miał swoje niepisane zasady. Na przykład sektor Emilii obejmował strefę od ściany łazienkowej aż po łóżko z częścią kanapową, która swoją drogą teoretycznie stanowiła grunt neutralny, choć w praktyce wszyscy wiedzieli, iż należy ona do Emilii. Dziewczyna była bowiem osobą, której raczej nie warto było wchodzić w drogę.
Część parapetowa należała w całości do Emmy, była ona pulchną, niespełnioną poetką i ten parapet był jak najbardziej jej naturalnym środowiskiem, gdyż jedyną jej dotychczasową publicznością były uschnięte kwiaty po drugiej stronie szyby, których to uparcie, mimo wielu namów nie chciała wyrzucić.
Była jeszcze Karolina, nazywana jednak przez wszystkich, "Karo". Przezwisko przylgnęło do niej częściowo jako skrót od imienia, lecz częściowo jako trybut dla jej niezwykłych umiejętności karcianych. Ogrywała bowiem ludzi bardzo często w takie gry jak makao czy poker, swego czasu potrafiła także wykonywać z nimi rozmaite sztuczki podpatrywane w programach telewizyjnych, wtedy też szczyciła się tym, iż potrafi rozgryźć każdy trik już po trzecim lub drugim zobaczeniu. Teraz jako pamiątkę po tamtych dawnych wyczynach nosiła już tylko okazjonalnie przypinkę z czerwonym rombem.
Wątłe, monotonne brzęczenie wentylacji w łazience było jedynym dźwiękiem odznaczającym się w leniwej wieczornej ciszy. Karo poprawiła się na łóżku i przewróciła kolejną kartkę jakiejś książki przygodowej z matowo beżową okładką.
Nagłe kliknięcie szybko zwróciło uwagę wszystkich obecnych w pokoju w stronę drzwi. Emilia upuściła trzymany w rękach telefon, który z głuchym stukotem opadł na podłogę.
- Kur...-zaczęła dziewczyna wychylając się nieznacznie przez balustradę swojego łóżka w stronę porzuconego na ziemi obiektu.
- No, moja pannico tylko dokończ, a gwarantuję ci, że nie wydzielę ci telefonu przez następny tydzień - zza wpółotwartych drzwi dobiegł je dobrze im znany, kobiecy, charakterystycznie niski głos panny Puchaczewicz, nazywanej też niejednokrotnie przez uczniów puchaczem, głównie ze względu na swój haczykowaty nos i niezwykle krzaczaste brwi.
Nauczycielka weszła do pokoju, dopiero teraz odsłaniając drobną sylwetkę ukrywającą się dotychczas w jej cieniu. Była to niezwykle niska, blada dziewczyna o długich, kruczoczarnych, rozmierzwionych przez wiatr włosach. Tuż za nią wtoczyła się duża, wypchana walizka.
- Byłyście jedynym pokojem z wolnym łóżkiem na tym piętrze - powiedziała panna Puchacz głosem kobiety zapowiadającej przyjazdy pociągów, patrząc dobitnie w stronę "kanapy" - więc oto wasza nowa lokatorka M... - w tym momencie chciała powiedzieć imię dziewczyny, lecz jej oczy napotkały świdrujący ją spod czarnej grzywki wzrok - ...mam nadzieję, że się polubicie- dokończyła tylko oschle.
Skierowała się w stronę przymkniętych drzwi.
- A to chętnie przechowam - powiedziała z szyderczym uśmiechem szybko cofając się jeszcze po leżący na wykładzinie telefon - i zgaście te światła.
Po tych słowach drzwi się za nią zamknęły a dziewczyny zostały same w ciszy patrząc po sobie w mieszance zdziwienia oraz ciekawości stykającej się właśnie na tajemniczym nocnym gościu, który jak gdyby nie zauważał całego wzbudzanego zainteresowania zaczął zrzucać rzeczy z zagraconego, nieużywanego łóżka.
- Ej - powiedziała stanowczo Emilia, a nowa dziewczyna obróciła twarz w jej stronę i zamarła w miejscu - wara od moich rzeczy, jeszcze coś zepsujesz kudłaczu - wypluła najwyraźniej zadowolona z nowo wymyślonego przezwiska- i nie waż mi się tam spać rozumiesz? To mój teren i basta, bez interwencji się nie obędzie- uśmiechnęła się i ułożyła na łóżku najwyraźniej dopiero teraz orientując się o braku telefonu- KUR...
- Daj rzesz spokój - przerwała jej nagle Karo- oczywiście, że może tam spać i przestań się wygłupiać- w jej oczach była wyraźna drwina.
- Ja mam się przestać wygłupiać tyczko? Tylko popatrz na siebie, nawet gdybyś mi chciała teraz lutnąć to byś nie mogła, rąbnęłabyś w sufit i umarła - Emilia wyraźnie rozsierdzona przez jawną prowokację starała się wystraszyć przeciwniczkę wyplutą, jak z karabinu maszynowego obelgą.
Chybiła jednak, a "tyczka" niewzruszona położyła się spać.
- Dobranoc - oznajmiła dosadnie po czym nie patrząc na nikogo konkretnie zgasiła swoją lampkę- a ty Em, zejdź z tego parapetu bo wilka dostaniesz - ziewnęła, a dotychczas cicha Emma odłożyła notes, odeszła od okna i zawinęła się w pościel.
Emilia trzymała lampkę włączoną jeszcze przez dłuższy czas, ale raczej po to żeby denerwować pozostałych, głównie jedną osobę której imienia można się z łatwością domyśleć. W końcu jednak i ona dała za wygraną a w pokoju zapadła ciemność nocy.
Noce to czas, w którym tyle może się wydarzyć...
CZYTASZ
Ogrody Nocy
FantasiaŚmierć jest jedynym panem tego świata, jest chłodna przekalkulowana, zawsze na końcu życia. Ono natomiast jest jedynie serią przypadków. Więc czy można je spotkać?