- O! Evelyn, jak miło cię widzieć! Jakieś nowości w bibliotece? Bo to chyba tam spędziłaś cały weekend? Czyż nie?
Niska brunetka uniosła wzrok znad książki. Tuż przed nią stała Darcy Mavis. Ślizgonka o typowo arystokratycznych rysach twarzy i długich blond włosach.
Krukonka zamnknęła książkę i chcąc wyminąć ślizgonkę została mocno złapana za ramię.
- Co? Nic nie powiesz? - wysyczała wrednie blondynka.
Grupka ślizgonek stojąca styłu zachichotała nie kryjąc rozbawienia wynikającego z obecnej sytuacji krukonki.
- Czy mogłabyś mnie zostawić? - wyszeptała ledwie słyszalnie Evelyn patrząc na podłogę.
- Co tam szepczesz? - wredny uśmiech nie schodził jej z twarzy.
- Czy... Czy mogłabyś mnie puścić? - brunetka wyszeptała jeszcze ciszej niż przedtem.
W jej oczach zebrały się łzy, a jedna z nich popłynęła po policzku.
Palce Mavis zaczynały jej się coraz bardziej wżynać w skórę.
Nagle wyraz twarzy ślizgonki diametralnie się zmienił, wyraźnie się rozpogodziła i zniknął ironiczny uśmieszek, a na jego miejsce wstąpił uroczy i wesoły uśmiech.
Jedyne co ją dalej zdradzało to typowo ślizgoński, ironiczny głos.
- Ojej, nasza mała krukoneczka płacze! Jaka szkoda! Boli cię coś? - powiedziała to mocniej zaciskając palce na jej ramieniu - A może... może ty się czegoś boisz?! Oh, Evelyn...
Mavis wybuchnęła głośnym śmiechem tak samo jak ślizgonki stojące za nią.
- McLean, ty sieroto. Idź już, bo nie mam siły na ciebie patrzeć, gdy poraz kolejny ryczysz, jeszcze się zarażę.
Ślizgonka odepchnęła ją na tyle mocno, że ta upadła na ziemię. Zaśmiała się tylko szyderczo nie patrząc już na nią i odeszła w stronę Wielkiej Sali.
Evelyn wstała i szybko pozbierała książki, które wypadły jej z plecaka w trakcie upadku. Otarła jeszcze łzy, które poleciały po jej policzkach i ruszyła w stronę najbliższej łazienki.
Kiedy weszła do środka nikogo tam nie było. Podeszła do jednej z umywalek i oparła się o nią rękoma.
Pozwoliła, aby jeszcze kilka łez popłynęł po jej policzkach.Nie winiła innych, że ją tak traktowali. Nie miała im tego za złe. Wiedziała, że to tylko i wyłacznie jej wina. Nie traktowali, by jej tak bez żanego powodu, więc napewno ona musiała im takowe dawać i przyjmowała to do siebie w stu procentach. Poza tym ona się nawet nie broniła, nie potrafiła.
Usłyszała jak drzwi do łazienki się otwierają i do łazienki weszły dwie młodsze gryfonki głośno o czymś debatując.
Szybko opłukała twarz zimną wodą i czym prędzej ruszyła na lekcje, które miały się za moment zacząć.
Gdy dotarła pod salę od zaklęć z ulgą stwierdziła, że naszczęście te zajęcia mają odbyć się z puchonami, wśród których znajdowała się jedyna osoba, z którą mogła normalnie porozmawiać.
Może nie darzyły się jakąś wielką przyjaźnią, ale były dla siebie dobrymi koleżankami, które od czasu do szasu spotykały się w bibliotece i siedziały razem na, niektórych zajęciach.- Evelyn!
Usłyszała za sobą wołanie znajomego głosu.
- Hej, Evelyn! Nie mogłam cię wczoraj nigdzie znaleźć! Gdzie ty się zaszyłaś, co? - zaśmiała się młoda puchonka.
Maggie Lostbey zdecydowanie należała do nadprzeciętnych optymistów, a oprócz tego można by powiedzieć, że jej największym grzechem była uroda, którą została obdarzona przez los. Piękne, falowane blond włosy sięgały jej do połowy pleców, duże zielone oczy otaczał gęsty wachlarz rzęs, a i figurę miała nienaganną.
Oprócz tego posiadała całą rzeszę przyjaciół jak i znajomych, czego sama Evelyn czasem jej zazdrościła.- Byłam w bibliotece - odpowiedziała jej brunetka lekko się uśmiechając - A co chciałaś?
- No bo, czy wiesz może... kochana! Czy ty płakałaś? - zapytała znaiepokojona stanem koleżanki.
- Nie no, co ty...
- Przecież widzę, masz całe czerwone oczy!
- Maggie, wydaje ci się, naprawdę nie masz o co się martwić.
- Ale..! - zaczęła ale Evelyn jej przerwała.
- Choć do klasy, nauczyciel jest już w środku.
Krukonka weszła do środka i zajęła swoje miejsce.
Maggie jeszcze chwilę stała przed salą, ale zaraz dołączyła do koleżanki.
Bardzo dobrze wiedziała w jakiej sytuacji znajdowała się Evelyn i naprawdę miała nadzieję, że niedługa się to zmieni.
***
Helloł ewryłan.A więc jest to opowiadanie, które powstaje dosyć spątanicznie i jest pierwszym, do którego podchodzę trochę bardziej poważnie.
I wiem, że sposób posania nie jest zbytnio ujmujący, aleee... LEPSZY RYDZ NIŻ NIC!
Nie no żart. Wiem, że nie jest najlepiej, ale się staram i mam nadzieję, że kiedyś się to poprawi :)
#wierzęwsiebieEvelyn to postać z "Dziennik krukonki" ale ta książka nie będzie do końca opierać się na tamtej
SOŁŁ... jeśli będzie coś tu albo tam to raczej nie będzie powiązane.Dziękuję z góry jeśli ktokolwiek wyrazi chęci pozostawienia jakiegokolwiek komentarza.
I jakby co to mówię, że będę próbowała wstawiać chociaż jeden rozdział tygodniowo, ale.nie.jestem zbytnio systematyczna, więccc...
I tak dziękuję jeżeli ktokolwiek będzie czytał tą historię, którą sobie uroiłam :)
CZYTASZ
Odkrucz to! • Bill Weasley
FanfictionKujonowata krukonka. Tyle wszyscy o niej wiedzieli i nikt wiedzieć więcej nie chciał. Lecz wśród tylu hogwartczyków, była jedna, żółta puchonka, która postanowiła jej pomóc, wdrążyć w jej świat trochę uśmiechu i optymizmu. Czy dzięki tej niebywałej...