Nie ma dobrego dnia bez dobrej nocy (+18)

1.1K 34 2
                                    

Ok, coś się stało z poprzednią publikacją ten części. Ze swojego profilu widziałam ją jako dostępną i opublikowaną, ale nikt inny nie mógł jej przeczytać. Mam nadzieję, że tym razem będzie ona dostępna. Bardzo dziękuję karmeloio za zwrócenie uwagi na ten brak <3

Dni robiły się coraz krótsze, a poranki i wieczory bardziej chłodne. W powietrzu unosił się zapach nieuchronnie zbliżającej się zimy. Asim więcej czasu zaczął spędzać w moim łóżku niż na zewnątrz kwatery. Na dobre upodobał sobie jedną z poduszek, a najbardziej szczęśliwy był, gdy mógł wskoczyć na wygrzane przeze mnie miejsce pod kołdrą. Robił to jednak tylko wtedy, gdy noc spędzałam sama, a było to coraz rzadsze. Ze względu na powracające koszmary, nie tylko moje, częstym nocnym gościem był u mnie szef straży Obsydianu. Na razie pozostawało to naszą małą tajemnicą. Żadne z nas nie chciało się przyznać do tego, że jest między nami coś więcej niż tylko przyjaźń. Sprawę nocnych spotkań komplikował fakt, że nie należałam do jego straży, przez co nie miał wymówki, że idzie załatwić sprawy służbowe. Zazwyczaj wyglądało to tak, że przychodził do mnie, gdy już spałam i wychodził zanim się obudziłam. Tej nocy nie było go przy mnie, przez co nie dość, że nie wyspałam się to jeszcze było mi bardzo zimno. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, przynajmniej, jeśli chodzi o Asima. Ciralak spał w najlepsze obok mnie i nawet gdy schodziłam z łóżka nie raczył podnieść żadnego łepka. Miałam stuprocentową pewność, że cały dzień spędzi w łóżku, może wstanie by poszukać jakiś przekąsek, bo jedyne przechadzki jakie urządzał to wyprawy po jedzenie. Doskonale wiedział, kto go lubi i kto może mu dostarczyć dodatkowych smakołyków. Typowe kocisko, tylko jedzenie i spanie mu w głowie.

Pogłaskałam wszystkie trzy główki chowańca i przykryłam go kołdrą. Zazdrościłam mu możliwości wylegiwania się cały dzień. Ile bym dała za jeden dzień normalności. Bez misji, szkoleń, pracy w przychodni. Jeden, tylko jeden dzień słodkiego lenistwa. Czy to naprawdę tak dużo? Popatrzyłam na swój grafik wzdychając ciężko. Dziś miałam cały dzień spędzić razem z Ewelein. Nie chodziło mi o to, że miałam coś do niej. Wręcz przeciwnie ostatnio bardzo polubiłam elfkę, była naprawdę fantastyczną młodą kobietą o dużym poczuciu humoru. Lubiłam jej pomagać, czułam wtedy, że jestem potrzebna. To co robiłam, było ważne, ponad to pozwalało mi zapomnieć o rzeczach o których nie chciałam pamiętać. Pomimo tego, że uporałam się ze świadomością utraty rodziny i przyjaciół z ziemi, ciężko mi było o nich zapomnieć i przejść do porządku dziennego. Pomału zaczęłam wybaczać Miiko i chłopcom zabrania o mnie wspomnień moim najbliższym. Im dłużej żyłam wśród straży El tym bardziej rozumiałam jakie są potrzeby ich mieszkańców. Tutaj wszyscy byli dla siebie, jak wielka, zwariowana rodzina z mamą Miiko i tatą Leiftanem, którzy pilnowali by ich „dzieciom" nic się nie stało. Jednak nie mogłam poradzić nic na to, że nadal tęskniłam a momentami zaczynałam być po prostu zmęczona.

Pomału ubrałam się w wygodną bluzkę oraz spodnie. W przychodni zawsze było gorąco, Ewe tłumaczyła, że to ze względu na pacjentów. Może coś w tym było, ale niezaprzeczalne było to, że ona sama nie lubiła chłodu i gdy tylko mogła to przebywała w pobliżu kominków i parujących, jeszcze ciepłych eliksirów. Pod tym względem miałyśmy dużo wspólnego, osobiście uważałam, że jesień jest najpiękniejszą porą roku – szczególnie tu w Eldaryi. Liście na drzewach mieniły się kolorami tęczy. Może nie było kasztanów i żołędzi, z których można by było robić ludziki, ale nie było też nieustannych deszczy. To właśnie elfka wytłumaczyła mi, że po pięknej, kolorowej jesieni, dosłownie z dnia na dzień robi się zima, której naprawdę nie lubiłam. Co nie zmienia faktu, że byłam ciekawa zimy w Eldaryi.

Wzięłam przybory do porannej toalety i ruszyłam w kierunku prysznicy. Większość osób jeszcze spała, dlatego miałam całą łaźnię tylko dla siebie. Mimo tego, szybko się ogarnęłam i wróciłam do pokoju, by odłożyć niepotrzebne już rzeczy na miejsce. Wychodząc zza zakrętu zobaczyłam spacerująca Karenn. Chodziła tam i z powrotem przymierzając się do zapukania w drzwi mojego pokoju. Sytuacja wydała mi się o tyle nietypowa, że wampirzycę ciężko było przez obiadem wyciągać z łóżka, a po za tym nigdy nie przejmowała się czymś tak błahym jak pukanie do czyjegoś pokoju.

Ulotne chwile, piękne wspomnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz