Prolog

6 0 0
                                    

Słyszę to. Nie wiem co dokładnie, ale to słyszę. Jest gdzieś w pobliżu. Nie wiem, czego chce. Nie wiem, dlaczego mnie prześladuje. Nic nie zrobiłem. Tylko wykonywałem moją pracę. Musiałem przyjąć tę sprawę. Wydawała się całkiem normalna. Seria zaginięć. Policja nie potrafiła zrozumieć o co w tym chodzi. A ja, w swojej pysze stwierdziłem, że to ogarnę. Nie raz ich uprzedzałem w odnalezieniu sprawcy. I tym razem tak było. Sęk w tym, że nie dotarłem do sedna sprawy. Wciąż nie wiem kto to robił, ani jak. Nie wiem nic, a już depczą mi po piętach. Widziałem ich. Przynajmniej jednego. To nie są ludzie. Już nie.

Dzwonek do drzwi. Kto to może być? Jest 3h00 w nocy. Caroline wróciła? Nie, zadzwoniłaby. Przyszli po mnie? Tak, na pewno. Znaleźli mnie. Zabiją mnie. Albo zabiorą tam, gdzie porywali swoje ofiary. Gdziekolwiek to jest. Nie chce umierać. Nie przeżyłem wojny po to, żeby zdechnąć we własnym mieszkaniu zabity przez bandę satanistów. Pozabijam ich. Nie mam wyjścia. Boję się. Nienawidzę ich. Co oni ze mną zrobili? Co ja ze sobą zrobiłem. Dzwonek do drzwi dzwoni coraz uporczywiej. Ten dźwięk... PRZESTAŃ DZWONIĆ. Czuję jak pęka mi głowa. Czuję się, jakbym miał się zaraz rozpaść na kawałki jak rozbita szyba. Nie słyszę nic, poza dzwonkiem. Nie oddam się im łatwo. Zabiję wszystkich. A potem siebie. Spalę się. Tak, to doskonały pomysł. Nie oddam im ani duszy, ani ciała. Chuj wie co te zwyrole z nim zrobią. Nie dostaną ani kawałka. Zapłacą, że ze mną zadarli.

Idąc do drzwi przechodzę przez kuchnię i łapię nóż. Beznadziejna broń, ale nie mam nic lepszego. Pistolet wzięła Caroline jak wyjeżdżała na wieś. Dzięki Bogu, że udało mi się ją przekonać by wzięła Stephanie i pojechały do teściowej na weekend. Będą za mną tęsknić, ale muszę to zrobić, żeby mogły żyć. Bo ta banda przebierańców chce zabić wszystkich. Jestem tego pewien.

Z nożem w ręce patrzę przez judasza na klatkę schodową i paraliżuje mnie strach. Bo po drugiej stronie nie ma klatki schodowej. Przynajmniej nie mojej. Po drugiej stronie drzwi widzę ściany zbudowane z zielonego mięsa, poruszające się macki, wiszące pod sufitem gnijące ciała. Nagle coś przesłania mi widok. Oko. Wydaje się ludzkie, ale już dawno temu zatraciło swoje człowieczeństwo. Przewracam się, a dzwonek zostaje zastąpiony przez rytmiczne walenie w drzwi. Muszę to zabić. Otwieram drzwi...

W Okowach SzaleństwaWhere stories live. Discover now