Rozdział Czwarty.

36 3 0
                                    

Kolejny dzień nowego życia. Kiedy się obudziłam Toma już nie było. Zobaczyłam kartkę na stoliku nocnym że pojechał do pracy,do szpitala gdzie jest ordynatorem chirurgii. Nie mogę w to uwierzyć że, dosłownie przespałam swoje życie, które jest jak z obrazka. Wstałam powoli łóżka które jest wyjątkowo miękkie i zaścieliłam je. Podeszłam do szafy i zaczęłam szukać czegoś wygodnego na dzisiaj. Zaczęłam dokładniej przeglądać swoje ubrania. Znalazłam sukienkę. I to nie byle jaką, jest przepiękna. Idealna na  bal. Sięgnęłam do najwyższej półki i wyjełam jeansy, i biały t-shirt na krótki rękaw a na wieszaku znalazłam długi czarny  sweter. Zabrałam te ciuchy i poszłam do łazienki się odświeżyć. Kiedy się już ubrałam znalazłam różowy kuferek z kosmetykami,zaczęłam je  przeglądać. Poczułam się jakbym przeszukiwała czyjeś mieszkanie a nie swoje rzeczy. Odłożyłam kuferek na miejsce i poszłam do kuchni zrobić kawę i coś na śniadanie. Nastawiłam ekspres i zaczęłam robić kanapki z serem żółtym i warzywami jakie znalazłam w lodówce. Kiedy kawa się już zrobiła poczułam ten znajomy zapach. Kawa. Tom opowiadał mi że pracuje w kawiarni i to jak kocham tę robotę. Podeszłam do szafki w poszukiwaniu cukru do kawy i znalazłam czerwony zeszyt w kropki. To mój zeszyt na przepisy. Od razu zaczęłam czytać wszystko co tam napisałam. Najbardziej moją uwagę przejął przepis na ciasto czekoladowe z wiśniami. Coś we mnie bardzo chciało zrobić to ciasto. Posłuchałam się tego głosu. Wyjełam wszystkie potrzebne składniki miskę i blachę do ciasta.W szafce nad blatem znalazłam mikser w czerwonym kolorze, zdjełam go i przeczytałam wygrawerowany napis "Dla mojej kochanej kuchareczki. Od Toma". Uśmiech sam kleił mi się na buzi i łza powoli popłyneła po policzku.Nie wiem jak ale,  czułam w sobie dawną siebie która za mnie mieszała składniki na ciasto.
Po kilku minutach mieszania składników wsadziłam blachę do nastawionego piekarnika. W czasie gdy ciasto się piekło posprzątałam po sobie i zjadłam śniadanie i wypiłam kawę. Po tym szybkim śniadaniu poszłam sprawdzić ciasto w piekarniku. Zostało mu jeszcze niecałe 10 minut. Podeszłam do telewizora i włączyłam go przełączając na jakiś kanał muzyczny. Miałam szczęście leciała jedna z moich ulubionych piosenek.

I zaczęłam ją śpiewać  i tańczyć od razu jak ją usłyszałam .I tym tanecznym krokiem poszłam do piernika wyjąć ciasto jednocześnie śpiewając w ducie z Prince 'em w telewizorze. Wyjełam ciasto tańcząc w rytm Princa. Kocham Go - co dobrze pamiętam. Położyłam blachę z ciastem na kuchence, kiedy usłyszałam nową piosenkę po Princie.

Coś mi się przypomniało. Jakaś klimatyczna knajpa. Był to to wieczór, dość chłodny i gwieździsty. Byłam tam Ja i Tom,. Tańczyliśmy do tej właśnie piosenki. Poczułam małą łzę w oku. Nie wiem co mam myśleć. Jedna część mnie nie wie kim jest mężczyzna który codzień odwiedzał mnie w szpitalu, a druga bezgranicznie ufa mu bezwględu  na wszystko. I do tego ta piosenka..... Nie mogę powstrzymać tych łez.
-Już jestem ! - usłyszała od niedawna znajomy głos Toma i od razu wytarła zapłakane oczy i odwróciła się w Jego stronę.
-Płakałaś? - zatrzymał się kilka kroków przed swoją do niedawna Lusią-tak Ją nazywał, a ona to uwielbiała.
-Nie....... Włączyłam tę muzykę i zaczął lecieć Bryan Adams i przypomniał mi się... jakiś nasz taniec w małej knajpce właśnie do tej piosenki i łzy same zaczęły płynąć... - i znów zaczęła płakać ale Tom przerwał jej i szybko Ją objął, tak jak zawsze to robił, każdego dnia.
Poczułam się podejrzanie bezpiecznie w jego ramionach i nie chciałam z nich uciekać. Wtuliłam się w niego tak jakby nic się nie stało,poczułam cudowny zapach jego perfum od których moje myśli nabierały nowych barw. Po chwili Tom odsunął się ode mnie i i spojrzał mi głęboko w oczy, wiem że szukał w nich swojej dawnej Łucji.
-Nie płacz, nie warto... Jeszcze sobie przypomnisz, potrzebujesz tylko trochę czasu. - Jego głos był pełen spokoju i zrozumienia. - Piekłaś coś? - dodał podchodząc do blaszki ciasta.
-Tak znalazłam zeszyt w szafce i coś kazało  upiec ciasto....
-Ciasto wiśniowe... - szepnął  dokańczając  za Łucję - AA!!! - krzyknął po dotknięciu blachy i rzucił nią na podłogę.
-Poczekaj, pomogę... Zapomniałam powiedzieć że blacha jest gorąca... - Łucja podeszła do Toma i bez namysłu ujęła jego poparzoną dłoń dając ją pod kran z zimną wodą. Dopiero po chwili dotarło do niej że cały czas trzyma Go za dłoń a Jego wzrok nie schodzi z niej.
-W szafce przy oknie jest apteczka... - wtrącił Tom przerywając tę niezreczną ciszę. Łucja wzięła apteczkę z szafki i siadając obok Toma wyjeła bandaż i maść na oparzenia.
-Muszę zapytać.... przed tym jak dotknąłeś blachy miałeś minę jakbyś nigdy nie widział ciasta z wiśniami?-zapytała zawiazując bandaż na dużej dłoni Toma nie spuszczając wzroku z jego przyciągających blekitnych oczu.
-Kiedy się poznaliśmy pracowałaś w kawiarni. Odwiedzałem cię codziennie i zamawiałem kawę i... ciasto czekoladowe z wiśniami. - powiedział unikając kontaktu wzrokowego. - Może chciałabyś gdzieś wyjść, albo przejść się na spacer. - dodał podnosząc wzrok na Łucję.
-Właściwie to czemu by nie tylko ubiorę buty. - powiedziała i od razu podeszła do szafki w przedpokoju i wyjeła białe trampki i ubrała je.
-Idziemy? - spytał Tom wyraźnie gotowy do wyjścia.
-Tak, możemy iść. - powiedziała zawiazując sznurówki w obu butach.
Oboje podeszli do drzwi. Kiedy Tom je otworzył, Łucja zaczęła dokładniej obserwować klatkę schodową którą już przecież widziała, tym razem dokładniej. Podążała równo za Tomem, jakby bała się że się zgubi. Wychodząc z budynku poczuła jak promienie słońca ogrzewają miasto a chłodny lekki wiaterek tylko umila ten dzień.
-Idziemy? - powiedział Tom wyciągając ramię jako zaproszenie do spaceru po mieście.
Na widok jego zaproszenia Łucję nawiedziło tysiące myśli na dobrą i stosowną odpowiedź. Jednak posłuchała tej pierwszej i złapała się jego ramienia i oboje poszli na spacer. Razem. Jak dawniej.

"You belong to me"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz