[10] hero

2.2K 399 159
                                    

Jeongguk uśmiechnął się niedbale, zerkając ukradkiem na zegarek, który nosił na nadgarstku. Dochodziła czternasta, czyli pora, w której zazwyczaj wybierał się na lunch albo prosił Namjoona, by przywiózł mu jakieś danie na wynos z którejś z knajpek bądź z Subwaya, bo Kim zazwyczaj tam się stołował. Jeon wolał jeść bardziej wyszukane i sytne jedzenie, przecież po jednej bułce nie będzie pełny, a kolacje jada dopiero koło dziewiętnastej lub dwudziestej, gdy raczy zjawić się w swoim domu.

Jeszcze czasem do tego dochodzi Yeeun, która po pracy wyciąga go na szybkie zakupy przed zamknięciem wszystkich sklepów i Jeon zastanawia się wtedy, czy serio chce, by właśnie tak wyglądało jego życie. Co prawda piękna i zgrabna kobieta, za którą wszyscy mężczyźni się oglądają, która w rzeczywistości jest wiedźmą bez serca i prawdopodobnie leci jedynie na jego pieniądze. On o tym wszystkim wiedział, ale był za słaby.

Za słaby, by przełamać się i powiedzieć jej raz, ale dosadnie, że do żadnego ślubu w żadnym październiku nie dojdzie, że on przejrzał na oczy i już nie jest zakochanym po uszy dzieciakiem, którego z niego zrobiła. Za słaby, by zadzwonić do ojca i przekazać, że jednak nie będzie miał pięknej synowej, bo okazała się córką samego diabła albo jego kolejnym wcieleniem. Za słaby, by przyznać, że jej brat jest z nim w ciąży i tak samo słaby, by powiedzieć rodzicom, że zostaną dziadkami, bo zwyczajnie wpadł.

Nie zwracał uwagi na trajkotanie dwóch starszych już mężczyzn, z którymi właśnie kończył spotkanie. Chińczycy przylecieli specjalnie z Pekinu, żeby porozmawiać o zawieranej między firmami umowie, o wszystkich za i przeciw, ale Jeon był praktycznie przez cały czas nieobecny, przez co spotkanie przeciągnęło się o pięć, dziesięć, a potem piętnaście minut. Niby próbował wrócić do normalnego trybu życia, ale było to coraz trudniejsze.

Za miesiąc o tej porze zapewne będzie już ojcem, będzie siedział w szpitalu i wpatrywał się w śpiącego synka, któremu założono skarpetki na rączki, żeby nie drapał się po buzi ostrymi paznokciami. Synka, który skulony w niebieskim beciku i za dużych na niego śpioszkach, będzie jego największym oczkiem w głowie. Synka, którego dał mu Taehyung, nie Yeeun, nie jego narzeczona, nie osoba, z którą chciał spędzić resztę życia, tylko brat tej kobiety, którą uważał za ideał.

- Dziękuję za pańską uprzejmość – mruknął jeden z Chińczyków łamanym koreańskim, uśmiechając się przy tym przyjaźnie.

Jeongguk nie mógł się powstrzymać i również odwzajemnił ten uśmiech, chociaż myśli wciąż krążyły mu wokół jednego tematu i jednego momentu, w którym gołym okiem mógł zauważyć ból i smutek w oczach Taehyunga. Nie potrafił sobie wybaczyć tego, że kolejny raz zawiódł młodszego, ale cóż mógł, zrobić, kiedy Yeeun tak bardzo na niego nalegała, a on był słabeuszem i nie potrafił powiedzieć stanowczego nie. Może wszystko byłoby inne, może te wszystkie tragedie i całe znęcanie się nad Kimem nie doszłoby do skutku, gdyby tylko potrafił postawić się wszystkim już na samym początku, ale Jeon miał za dużo do stracenia.

Był egoistą i wiedział o tym, ale im więcej czasu spędzał w otoczeniu blondyna, tym bardziej chciał wszystko wyrzucić ze swojej głowy i postawić wiele rzeczy na jednej szali, sprawdzając, co stanie się z jego, dotychczas idealnym, życiem. Czy wywróci się do góry nogami, kiedy poda do prasy, że zerwał zaręczyny i ma dziecko z mężczyzną, z bratem byłej narzeczonej? Czy rodzice zaakceptują Taehyunga, skoro nawet na wieść o Yeeun kręcili początkowo nosami, bo nie była tak wysoko urodzona, jak Jeongguk?

Jego rodzina zajmowała się biznesem już od kilku pokoleń, a sam Jeon dorobił się jeszcze fortuny przez reklamy z użyciem jego wizerunku oraz dostawanie kontraktów od różnych marek, jedynie za to, że przykładowo nosi ich ubrania. To wielki zaszczyt i pracował na niego, odkąd tylko skończył osiemnaście lat. Prawie osiem lat ciężkiej pracy, jeżdżenia na wywiady, sesje zdjęciowe, kręcenie reklam w plenerach, szwędanie się po bankietach, zaglądanie ludziom do łóżek, pozyskiwanie przyjaciół i wrogów, tylko po to, by przez jedną chwilę słabości to wszystko zaprzepaścić?

lullaby | taekookWhere stories live. Discover now