„Tegoroczna olimpiada jest dla nas wyjątkowo szczęśliwa, nie sądzisz, Nasook-ssi?" Podekscytowany głos mężczyzny w średnim wieku zabrzmiał z telewizyjnych odbiorników.
„Owszem. W łucznictwie zebraliśmy same złota, czy tak samo będzie w przypadku strzelectwa?" Młodsza dziennikarka zerknęła na swojego kolegę, po czym kontynuowała. „W Atenach reprezentuje nas Kim Taehyung – młody, lecz niezwykle uzdolniony chłopak."
„Jest dopiero w liceum, a już dosięgnął go zaszczyt reprezentowania Korei Południowej na olimpiadzie! Aż wstyd pomyśleć, co ja wyprawiałem w jego wieku," zaśmiał się dziennikarz. „Ach, mam nadzieję, że zgarnie złoto!" Reporterka przytaknęła mu z lekkim uśmiechem.
„Powinniśmy mu kibicować, szczególnie że właśnie przenosimy się na arenę strzelecką."
„Finał strzelectwa z 50 metrów już się rozpoczął. Kim Taehyung z Korei Południowej walczy o złoty medal. Chociaż w kwalifikacjach do finału zajął siódme miejsce, obecnie jest na czele. Uczestnicy właśnie przygotowują się do ósmego strzału." Teraz głos zabrała dwójka komentatorów w budce, opisując żywiołowo wydarzenia obserwowane przez zapełnione kibicami trybuny.
Taehyung wziął głęboki oddech, po czym rozciągnął kilkukrotnie ramiona. Jak zresztą przed każdą poprzednią rundą. Czy pomagało mu to jeszcze? Co jak nagle rozerwę sobie ścięgno? Ojciec mnie zabije (a przed tym dostanie zawału). Cholera, cała widownia mnie zabije. Natychmiast opuścił ręce wzdłuż tułowia, patrząc przed siebie z kamienną twarzą. Głosy komentatorów dochodziły do jego uszu jakby przez gruby materiał.
Im bliżej ostatecznego strzału, tym większy czuł ścisk w żołądku, nie wspominając o narastającej z każdą chwilą panice. Wciąż nie potrafił uwierzyć, że zaszedł tak daleko. Czy przy ostatnim strzale obudzi się w swoim pokoju, spóźniony na lekcje? To byłoby okrutnym zagraniem losu. Prychnął pod nosem – być może odrobinę za głośno – za co został obrzucony spojrzeniami rywali.
Wspaniale, teraz, jak przegra to nie dość, że przyniesie wstyd ojczyźnie, to jeszcze wyjdzie na stukniętego. Wolałby być stukniętym zwycięzcą. Wszelkie dziwaki z ogromnymi sukcesami na koncie są jakoś tak bardziej lubiani. Taki van Gogh na przykład odciął sobie ucho i co? Jeden obraz tego geniusza jest więcej wart niż wydatki Kima przez całą resztę jego życia (przyszłych dzieci i wnuków pewnie też). Chyba. Sam już nie wiedział. W ogóle nie miał pojęcia, skąd wszystkie te idiotyczne rozmyślania zaprzątały mu głowę akurat teraz. Wyszczerzył się do siebie jak głupi, próbując przy tym nie wybuchnąć śmiechem w momencie, gdy kamera zatrzymała się na jego twarzy.
Mhm, łatki dziwaka się na bank nie pozbędzie bez względu na wynik.
Zacisnął wargi i wypiął pierś do przodu, udając, że jest całkowicie normalnym i poważnym olimpijczykiem, a nie skretyniałym siedemnastolatkiem stojącym między mistrzami świata, podczas gdy on cudem się tu dostał. Nie wyszło mu to szczególnie dobrze, ponieważ po chwili złapał się na bujaniu na boki. Nie znosił bezczynnego stania w miejscu, nie jego wina.
„Załadujcie strzelby na następny konkursowy strzał." Niski głos wybudził go z transu. Wypełnił posłusznie polecenie i wyciągnął przed siebie wyprostowaną rękę, dzierżącą broń. Wdech, wydech, Tae. Nie zapomnij oddychać, bo będzie kiepsko, upomniał się w myślach.
„Trzy... dwa... jeden..."
Wdech, wydech, wdech - na czym on skończył?
„Start!"
W chwili, gdy usłyszał komendę, nastolatek całkowicie wyłączył się na otoczenie. Wszelkie myśli także zamknął na klucz głęboko w głowie. Teraz liczyła się jedynie tarcza. Tylko ona. Nacisnął spust.
CZYTASZ
Selcouth »kth x jjk«
Fanfiction„Ggukie..." Okularnik odchrząknął i odezwał się niepewnie po długim milczeniu. „Czekaj, jeszcze raz, bo chyba nie nadążam. Chcesz powiedzieć, że po tym, jak twój tata chciał zabić Taehyunga, komiks... cię wciągnął... do siebie? Przez tablet? Tak wzi...