Kebabowa Panna

16 2 1
                                    


Dzień mijał jak zwykle. Szare chmury widniały na horyzoncie zasłaniając mi słońce. Idąc korytarzem zauważyłem moich kolegów. Ich patykowate dłonie gdy mnie widzą często poruszają się. W lewo, w prawo, w lewo, w prawo, tak było i dzisiaj. Nagle jednego z nich twarz wykrzywia się w dziwny grymas. Sądząc po absurdalności jego miny pomyślałem że możliwe że dostał udaru. Pierwsze co przyszło mi na myśl to udzielić pierwszej pomocy. Zacząłem biec ile sił w nogach. Wiedziałem że pierwsze minuty po udarze są najważniejsze. Jestem już przy nim a ten nagle coś do mnie mówi.

-Idziemy na kebsa? - Słysząc to nie byłem zdziwiony. W sumie chodzimy na niego codziennie.  Na rogu za szkołą stoi budka a w niej pocieszny turek. Sprzedaje on frytkokebaba za 7 zł, mój ulubiony. Jego konsystencja przypomina jedwab, jego zapach najlepsze perfumy, a jego smak ach! Jego smak jest jakby mały Jezusek bosą stópką dotknął mojego podniebienia.

-Oczywiście że tak przecież bojler się sam nie zbuduje! - wykrzyczałem po czym podniosłem koszulkę. Widniał pod nią wielki brzuch, symbol mojej władzy i majestatu. Miałem najlepszy w klasie. Idąc tak ulicą obserwowałem samochody, mijały mnie pędząc ile mogą. Dokąd oni tak pędzą. Na horyzoncie widziałem już budkę. Jej wielki neon lśnił niczym gwiazda betlejemska, a my niczym królowie szliśmy do zbawiciela.

- Dzień dobry jeden ostry na cienkim!- wykrzyczałem, wiedziałem że jest to dobry kebab, bo dobry kebab zawsze piecze dwa razy. Ten miał to do siebie że gdy szedłem następnego dnia do WC czułem jakoby Wład Palownik nabijał mnie na pal.

-15 zł - powiedział mruknąłem pod nosem że żyd i dałem mu 10 wiedząc że nie umie liczyć.

Nagle zza rogu wyszła ona. Jej włosy rozwiewały się na wietrze. Czułem zimno, moje mięśnie zesztywniały. Nie to nie zimno, to ona tak na mnie działała. Spojrzałem się na nią. Jej zielone oczy patrzyły na mnie. Czy to były te mityczne dziewczyny o których opowiadał mi dziadek, a może to efekt tego dziwnego proszku którego dosypali mi koledzy godzinę temu do kanapki z pasztetem. Nie mam pojęcia. Podeszła do turka.

-ostry na cienkim!- Powiedziała. Jej głos brzmiał jak anielski śpiew, a jej gust był idealny, znalazłem ideał. Wyciągając portfel wypadło jej 5 zł, odruchowo chciałem je szybko zabrać ale mój rozsądek wygrał nad cygańskim zmysłem. Podnoszę i podaje je jej.

-Dzięki- mówi

- autobus nr 12- wykrzykuje. dlaczego akurat 12? I dlaczego w ogóle autobus? O co w tym chodzi? Starałem się zebrać szybko myśli, ale nie mogę. Jej osoba mi je rozbija. Usiłowałem szybko sprostować to co powiedziałem.

-no wiesz, autobus jedzie, statek płynie, a ja wracam autobusem 12- chwile się zastanowiłem co powiedziałem i nadal nie mam pojęcia o co w tym chodzi.

-Haha zabawny jesteś. Jak się nazywasz?- mówi

-przyszły technik informatyk- odpowiedziałem

-może spotkamy się jutro-pyta. Chwile się zastanawiam, gładzę swój dziewiczy wąs. Czy to czasem nie przeczy mojemu przekonaniu o życiu? Czy nie jestem jednak samowystarczalny? Czy ona zasługuję na mojego dziewiczego wąsa? CDN

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 29, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Przygody przyszłego technika informatykaWhere stories live. Discover now