Taehyung nie był pewny, czy paranoja zebrała złotolite, ambrozyjskie żniwo z jego lędźwi czy podążający, kuriozalny wzrok Jeona Jungkooka za jego cieniem przeobraził się w lunapark surrealnej rzeczywistości. Nie odbierał go jednak za natręctwo, bardziej czuł się, jakby przejrzyste, kaszmirowe mary o nieznanych zamiarach podtrzymywały go na odrealnionych, brokatowych linkach. Doprawdy, Kim Taehyung? Dasz się tak podlegać szczeniakowi w kubraczku barwą przypominającym spaloną, podniebną marchew? Czasem wstyd mu było za samego siebie, jednak brał swe wątłe kosteczki w garść i biegł do stołówki, póki nikt nie zatrzasnął mu okna przed nasłonecznionym kapelutkiem nosa. Podczas kąpieli odpuszczał sobie odwrót do tyłu, chociaż stęki Yoonga zapamiętał szczegółowo oraz detalicznie, wiedział, gdy ten zmieni ton, kiedy uderzy o wilgotne, okradzione z koloru płytki głośniejszymi jękami. I ten zachrypnięty głos Hoseoka, który brzmiał, jak warknięcia wilkołaka wyzywającego na pojedynek wilczego księcia czystej krwi. Trwoga. Szczęśliwym trafem nie doświadczył jeszcze widoku czy smaku przegryzanej, krwistej glizdy, a śnieżnobiały bohater dość często dzielił się z nim ciężko zarobionym posiłkiem. Od czasu do czasu chłopaczyna zastanawiał się, czy oboje są w sobie zakochani, lecz intrygujący stosunek obojgu pozostawał zamglony wiekuistością. Kosmiczny blondyn wiedział, iż w życiu nie zaufałby więźniom, a oni mu, w końcu nikt nie wynajmował apartamentu w pierdlu, ponieważ podobała mu się architektura czy chciał zasadzić szmaragdowe, dorodne łodygi w betonie przed kratami. Chcąc nie chcąc, socjalizacja stała się wymogiem, inaczej człowiekowi mieszałoby się w głowie i myśli stworzyłyby kolaż z obumarłych cząsteczek mózgu. Taehyung postanowił nie zostać mężczyźnie dłużny, dlatego zaaplikował na rolę obserwatora i zawsze, gdy widział podążający kombinezon w nieznane, odprowadzał go wzrokiem, niczym suka swoje kudłate psie pociechy w ramiona nowych właścicieli.
Dnia owego, spacerniak z piekła rodem pozostawał opuszczony, owiewając swe metry kwadratowe starannie wyrzeźbioną harmonią duszy oraz przyjemnym, patriotycznym spokojem. Kilka więźniów rozmawiało, spoglądając z nostalgią poza teren zakładu karnego, a tym samym wzrokiem uciekając, aż po organiczne pola, skrywające między swoimi parametrami duszki w postaci finezyjnych, rubinowych maków, stale obserwowani przez jedynego, nieprzekupionego klawisza o wysokiej randze. Taehyung zaś zastanawiał, gdzie podział się śnieżnobiały pionek do gry w warcaby, a gdzie sam jeździec na cmentarnym rumaku. Penetrował posadzkę odzianymi w robocze buty stopami, zaglądając do opuszczonych pomieszczeń, aż przetransportował swoją feeryczną duszę na taką odległość od miejsca docelowego, iż słyszał odgłosy dopingowania. Począł więc przemieszać się za gwizdami oraz krzykiem, zastawiając, czy komuś właśnie jest spuszczany łomot, a jeśli nie, to jakim celem było zgromadzać się na głównej sali w szczególnej liczebności. Za chwilę dane mu było poznać odpowiedź na nurtujące go pytanie, bowiem przed jego blikującymi, lisimi oczyma, opatulonymi smolistymi, skrzydlatymi rzęsami rozłożył się pejzaż spoconych, tęgich mężczyzn, pochylających nad jednym stołem, wystruganym ze staro-wiecznego mahonia. Przy nim zaś siedział z jednej strony Wieprz w stanie szewskiej pasji, a drugiej Jungkook, pełen podziwu dla własnej gry, a tym samym przepełniony parzącymi, porcelanowymi filiżankami pewności siebie. Między stalowymi opuszkami prezentowała się ostatnia karta Walet Karo, a na płótnie przed nim rozłożony został wachlarz fajek dostępnych na rynku, zapewne sprowadzonych przez przekupionego strażnika.
CZYTASZ
˹Be My Bitch And I'll Protect You˼ ✧ ᵛᵏᵒᵒᵏ
FanfikceTaehyung zostaje skazany na dożywocie. W więzieniu poznaje zaś wagę immunitetu podarowanego przez tajemniczego więźnia. ✦ top - jjk → angst → smut → prison!au → wulgaryzmy → przemoc