1

88 14 7
                                    

Zdecydowanym krokiem ruszyłam do przodu. Promienie słońca doskonale oświetlały teraz moją twarz, więc mógł mi się lepiej przyjrzeć. Spojrzałam ostatni raz na złoty medalik i podświadomie rzuciłam go jak najdalej potrafiłam. Nie chciałam żegnać się z przeszłością ani o niej zapominać. Pragnęłam żyć od teraz inaczej, w jego ramionach. To on mi pokazał, co to znaczy kochać i pomógł mi, gdy tego najbardziej potrzebowałam. Teraz już wiedziałam, że nie jestem dla niego nikim. Wierzyłam - nie, nie wierzyłam. Ja wiedziałam, że razem jesteśmy w stanie pokonać każdą przeszkodę w życiu. Jego delikatny głos wyrwał mnie z zamyślenia

- O czym dumasz słońce? - zapytał

Chwila minęła zanim odzyskałam mowę i potrafiłam złożyć jakoś składnie zdania

- Wiesz... Tak sobie myślałam o tym wszystkim, co nam się przytrafiło. O tym, jak uratowałeś mą duszę. Byłam pewna, że nie będę potrafiła kogokolwiek pokochać. Pragnę teraz tylko jednego...

Popatrzył na mnie z zaciekawieniem. Podniósł prawą rękę i dotknął mojego policzka. Dłoń miał lodowatą, ale nie to przykuło moją uwagę. W ręku trzymał złożoną kartkę

- Chyba wiem co chciałabyś teraz najbardziej w świecie. W końcu zdecydowałem się, żebyś...

(...)

Przebudziłam się nazbyt szybko i uderzyłam się w rurę łóżka. Bolało, jak zawsze. Ale zignorowałam ten fakt bardzo szybko. Zaczęłam rozmyślać po raz kolejny nad sensem snu. Nie pierwszy raz, i pewnie nie po raz ostatni mi się śnił. Wciąż nie mogę go rozgryźć, ale nie było na to zazwyczaj czasu. Po chwili wstałam i przejrzałam się w lustrze, które stało naprzeciwko łóżka.

- Jak zawsze źle wyglądam - mruknęłam do siebie, ale dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że mam gościa w pokoju

- Nie przesadzaj Anna, zawsze mogłoby być gorzej. A teraz idź zjeść śniadanie, a potem zabieraj się za obowiązki, które na Ciebie dzisiaj czekają

Była to Anastazja, moja przyszywana siostra, a zarazem jedyna przyjaciółka w domu dziecka w Waszyngtonie. Obie mieszkamy tutaj od czterech lat. Za rok kończę osiemnaście lat i będę mogła się wyrwać z tego miejsca, bo na adopcję nie mam już co liczyć. Niestety, ludzie wolą adoptować niemowlęta, ewentualnie dzieci do dziesiątego roku życia. Potem radź sobie sam - poniekąd przyzwyczaiłam się. Ale wolę być samotna, niż mieć...

- Anna, pośpiesz się! - wyrwała mnie z zamyślenia Hanna, moja ciocia, a tak naprawdę opiekunka. Jak już zauważyliście za dużo myślę, zamiast skupić się na obowiązkach.

Kiwnęłam głową w jej kierunku, aby wiedziała, że ją słucham i czym prędzej ubrałam na siebie szary luźny t-shirt oraz najzwyklejsze dżinsy. Założyłam jeszcze brązowe pantofle do pracy z zeszłego roku i ruszyłam na dół po schodach. Dzisiaj była sobota, więc jedyne plany, jakie miałam to obowiązki w sierocińcu. Nic ciekawego, jak co tydzień. Nikt mnie nie zapraszał, więc nie miałam potrzeby wychodzenia z domu. Bo po co? Aby znów usłyszeć wyzwiska od osób z wyższych sfer? Podziękuję, może innym razem.

Ale najwyraźniej los miał dla mnie inne plany.

Po umyciu podłóg we wszystkich pokojach wzięłam się za odkurzanie. Zaskakująco szybko się z tym wywinęłam. Chciałam wchodzić już do góry schodami, gdy nagle usłyszałam znajomy głos...



To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 04, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ma dusza UMIERAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz