Prolog

8 1 0
                                    

Sztych. Pchnąłem od dołu, mocno. Byłem smutny. Klinga puginału przeszła przez żuchwę, zatrzymując się na jelcu. Rdzawo-czerwona maź spłynęła na mą dłoń. Kropelki w stałym rytmie stukały o posadzkę. Kap. Kap. Byłem smutny. Poczekałem chwilę, aż bezwładne ciało osunie się na ziemię i zastygnie w bezruchu. W życiu nikogo bardziej nie kochałem niż ją. Kap. Kap. Byłem smutny.

Zawiał zimny, grudniowy wiatr.

Chwilę przed tym wydarzeniem, no nie wiem, kilka minut, może z pięć – zakołatałem do drzwi. Zatrzeszczało. Ujrzałem dobrze znaną mi twarz.

- Czego tu chcesz?! - warknęła kobieta, opatulona delikatnym światłem z wnętrza izby. W nozdrza zakuł mnie zapach potrawki. Prawdopodobnie wieprzowa. Było czuć świnią w powietrzu.

- Chciałem się tylko pożegnać – odpowiedziałem bez cienia uczuć. - Widzimy się po raz ostatni.

- Ty? Pożegnać? - zadrwiła. - Nie bądź śmieszny. Nie jesteś ani moim przyjacielem, ani znajomym, ani nikim innym kogo chciałabym znać. Jesteś zapijaczonym skurwielem, podłym kłamcą i prawdopodobnie szaleńcem opuszczonym przez Pana!

Stałem wpatrzony w nią jak w obraz. I oto majestat mojej grozy w swej pełnej krasie – skrzące się oczy, cienie pod oczami i nieład we włosach. I tylko słuchałem. Po prostu słuchałem. Lubię słuchać. Pod nosem tlił mi się niemal niewidoczny półuśmiech.

- Nie udało ci się ze mną, toć to uradziłeś spieprzyć mi życie, tak?! - ciągnęła wrzeszcząc. - Mam wyłącznie wiarę, że to wino, które rąbnąłeś stanie ci gwintem w gardle, gdyż to ostatnia rzecz jaka nas łączy! (W sumie to ja za to wino zapłaciłem i na wychodne wziąłem to, co moje). I powiadaj sobie co i komu chcesz. Inteligentni i tak wiedzą swoje!

Następnie poczułem smutek.

I zawiał zimny, grudniowy wiatr. 


Brzask KotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz