Słoneczna Zatoka, to chyba najzwyklejsze i najnormalniejsze miejsce w całym wszechświecie, i właśnie to mnie najbardziej dobija...
Każdy dzień jest tak samo nudny i powtarzalny, z rana do szkoły w której spędzam większość dnia, później po szkole aktywności poza lekcyjne, klubowe i z reszty dnia zostało mi raptem kilka godzin "czasu wolnego", który oczywiście muszę zmarnować na odrabianie zadań domowych.
Poza szkołą nie mam żadnego życia, brak znajomych, brak dalszej rodziny, brak czegokolwiek czym warto się pochwalić... Jedyne co sprawia mi przyjemność to muzyka i śpiew.
Od zawsze miałem do tego smykałkę, mój ojciec wysyła mnie na wszystkie możliwe konkursy i występy dla piosenkarzy amatorów, chce abym spełnił marzenia i pomaga mi jak tylko może, czasem nawet wydaję mi się, że jest bardziej moim menadżerem niżeli ojcem.
Nigdy nie poznałem swojej matki, umarła przy porodzie i odtąd tata nie ma żadnej innej kobiety, mówi że Alice, bo tak miała na imię, była tą jedyną.
- Cześć Fertis!- jakieś dziewczyny siedzące w kawiarni pomachały mi gdy przechodziłem obok.
- Hej.- pomachałem im i ruszyłem dalej.
Kto by pomyślał, jestem sławny i rozpoznawalny, nie będę się oszukiwał, nigdy wcześniej mi się to nie przytrafiło. Nie mam gdzie wystąpić bo większość wydarzeń organizowała moja szkoła, była szkoła. Teraz uczęszczam do liceum... Drugi rok... Niestety w miasteczku jest tylko jedno, więc nie miałem zbyt dużego wyboru co do szkoły, wcale go nie miałem.
Ruszyłem w stronę sławnego baru z sokami, w którym pracuje mój przyjaciel, jedyny przyjaciel.
Wszedłem do środka, na samym wejściu zobaczyłem znajomą mi twarz.
- Czołem Nathaniel!- Usiadłem przy barze witając się z wesołym latynosem.
- Proszę proszę, a kto to mnie odwiedził, sam Fertis Darkwood. Czym to sobie zawdzięczam te odwiedziny?- podszedł do mnie wycierając szklankę.- Co podać szanownej mości?
- Nie mogę nawet kumpla odwiedzić bez okazji i skąd ci się nagle wzięło na jakieś tytuły szlacheckie?- Zaśmiałem się cicho.- Poproszę to co zawsze, dużą Bananową Bombę.- Na samą myśl o napoju na mojej twarzy zawitał uśmiech.
- Się robi szefie.- Podszedł do dozownika, aby przygotować napój.
- A tak swoją drogą, co tam u twojej Amor? Jak ona miała na imię? Mirek? Irek?
- Fertis!- Podniósł lekko głos rozdrażniony.
- Dobra dobra, lepiej mów co tam u Iris. Umieram z ciekawości, jak to tym razem nie udało ci się przezwyciężyć lęku przed wyznaniem jej swoich uczuć.- Uśmiechnąłem się prześmiewczo.
- Po staremu, za każdym razem gdy już chce jej to wyznać, coś lub ktoś nam przerywa. Co raz bardziej wątpię czy jest sens jej to mówić, w sumie sprawy się mają nieźle, jestem zadowolony z tego jak jest, często tu przychodzi.- Podaje mi kubek z sokiem- Proszę, twoja bananowa bomba.
- Nathaniel, jesteście dla siebie stworzeni, a ona ewidentnie na ciebie leci.- Pociągnąłem trochę soku przez rurkę.- Oczywiście, że jest sens. Spójrz mi w oczy i powiedz mi, kochasz ją?
- N-no tak.- Kiwnął głową w przód.
- Czy gdy ją widzisz to twoje serce przyspiesza?
- Tak.- Ponownie kiwną głową.
- To na co ty chłopie czekasz? Uwierz mi, o takiej szansy jaką ty masz, marzy nie jeden facet. Idealna dziewczyna jest w tobie zakochana, a ty w niej. Gdzie zatem leży problem?- Podrapałem się po głowie.

CZYTASZ
Lolirock: Black Heart
FanficFertis jest nastoletnim chłopakiem, który wiedzie normalne życie. No nie do końca, ma dość tudny charakter, a ściślej mówiąc jest aspołeczny i niezbyt lubi poznawać nowe osoby. Twierdzi, że nie potrzebne mu przyjaciół i wystarczy mu jeden, ponieważ...