Dzień nie zapowiadał się szczególnie. Ogarnąłem mieszkanie z kartonów, poukładałem wszystko i nieco je posprzątałem, ponieważ gdzieniegdzie można było znaleźć odrobinę kurzu, a lepiej zaczynać w czystym mieszkaniu niż w brudnym. Nie to żebym był pedantem... daleko mi do niego, na prawdę.
Zaparzyłem sobie kawę i usiadłem na kanapie. Bezmyślnie gapiłem się w telewizor, analizując to, co jeszcze dzisiaj muszę zrobić. Punkt pierwszy, jakim było mieszkanie mam zaliczone. Przydałoby się zrobić małe zakupy w celu uzupełnienia lodówki, ale to na spokojnie. Muszę pamiętać jeszcze o dzisiejszym treningu... dobrze byłoby odwiedzić jeszcze babcię. Cóż, przynajmniej nie muszę szukać pretekstu, żeby ponownie spotkać nowo poznaną dziewczynę.
Zapakowałem tyłek do samochodu i pojechałem do marketu. Oczywiście, niby nie było to duże miasto, ale i tak miałem problem ze znalezieniem miejsca parkingowego. Kiedy w końcu tego dodałem, wszedłem do środka, przebiłem się przez ludzi, zabrałem koszyk i ruszyłem w głąb sali, wzdychając ciężko. Zawsze gubiłem się w tłumach, kiedy tylko wokół mnie zrobiło się większe skupisko ludzi, cała pewność siebie ze mnie uciekała, sam nie wiem dlaczego. W każdym razie z tego powodu nie lubiłem chodzić między innymi na koncerty i inne ,,zgrupowania".Po krótkiej chwili w koszyku znalazło się już kilka rzeczy, mleko, płatki śniadaniowe, chrupki oraz makaron. Kroczyłem powoli między regałami, przyglądając się zawartości każdej półki. W końcu dotarłem na dział z warzywami, plus był taki, że wszystko wyglądało na świeże.
- Hej. - Usłyszałem nagle śliczny głos obok siebie.
Podniosłem wzrok, patrząc na ową osobę, którą była oczywiście Ellie. Uśmiechnąłem się niepewnie, patrząc na nią.
- Hej, co tu robisz? - Spytałem, choć szybko do mnie to dotarło. - Przepraszam, robisz zakupy, to oczywiste, głupie pytanie. - Zaśmiałem się nerwowo, na co ta uśmiechnęła się, przechylając głowę na bok. - Jak się czuje babcia? - Spytałem, chcąc szybko wyjść z opresji.
- Dobrze, czasem mam wrażenie, że ma więcej wigoru niż ja. - Odparła z uśmiechem, wkładając kilka kiwi do woreczka. - Wybierasz coś? - Zaśmiała się cicho, widząc, że cały czas się jej przyglądam.
Szybko wróciłem na ziemię i chwyciłem pierwszą lepszą rzecz.
- Taak, zastanawiam się tylko... czy ten ogórek się nada... do ogórkowych spraw... - Wzruszyłem lekko ramionami.- Bardziej mi to wygląda na ananasa. - Dopiero teraz spojrzałem na to, co trzymałem w dłoniach.
Cholera, mogłem się domyślić, że ogórek nie może być aż tak ciężki... i mieć takie dziwne części. Ugh!
- Wiesz, czasem ich nie odróżniam. Po prostu... twoje oczy zamieszały mi w głowie. Nie, przepraszam! To nie miało zabrzmieć jak tani podryw... - W tej chwili miałem ochotę zapaść się pod ziemię.
- Uznam to za miły komplement. - Uśmiechnęła się delikatnie zarumieniona, spuściła lekko głowę tak, że włosy opadły jej na policzki, zasłaniając urocze rumieńce.
- Przepraszam. - Przejechałem dłonią po twarzy zakłopotany.
Dziewczyna zrobiła dwa kroki w moją stronę i ułożyła dłoń na ramieniu z uśmiechem.
- Spokojnie, to bardzo urocze. - Mrugnęła i powoli mnie minęła. - Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy. - Dodała, odwracając się jeszcze na chwilę.
- Pewnie nawet dziś. - Uśmiechnąłem się pod nosem. Dziewczyna odwzajemniła gest i już po chwili zniknęła w dziale ze słodyczami. - Uh, debil... - Szepnąłem pod nosem, kręcąc głową.Wziąłem kilka mandarynek, jabłek i poszedłem po pieczywo. Reszta zakupów przebiegła bez żadnych przygód. Z dwiema większymi papierowymi torbami wróciłem do mieszkania i uzupełniłem lodówkę, szafki, a także miskę na owoce. W zasadzie... już czułem w tym mieszkaniu pewnie. Nie mogłem lepiej trafić.

YOU ARE READING
Kiss my soul
Teen FictionZwykła historia, opowiadająca o chłopaku z Bostonu, ma za sobą przykre przeżycia. Wraz matką przeprowadza się do spokojnego miasteczka, chcą spróbować żyć od nowa, jednak nie jest to łatwe z takim bagażem doświadczeń.