Był to letni pogodny dzień. John Reid - wysoki mężczyzna zawsze obrany elegancko jak zwykle o tej porze strzelał z balkony swojej ogromnej willi do rzutek i popijał wytrawnym winem z 1879. Zauważył po jakimś czasie że ciągle pudłuje, postanowił przestać strzelać i wziął lornetkę leżącą obok wina na stole. Z początku miał zamiar popatrzeć na latające wokół jego rozłożystego ogrodu ptaki. Po chwili jednak zauważył jednak opalające się za płotem sąsiadki. Były ubrane jedynie w bikini, John patrzył na nie chwile i i gwizdnął sobie pod nosem, pomyślał.
-Cholera, trzeba było sobie w końcu znaleźć jakąś pannę, w końcu jestem już stary... za stary.
Nagle zawołał jego kamerdyner, że obiad leży już na stole. John szanował go, uważał go za swojego jedynego przyjaciela. Przestraszył się lekko nagłego krzyku i lornetka zmieniła przedstawiany obraz z pięknych sąsiadek na akurat wysiadającego z auta pana Gomeza - Wysokiego wdowca prowadzącego fabrykę produkującą drewniane meble. Był mniej zamożny od Johna, w końcu jego ojciec był znanym podróżnikiem który nie raz był w gazetach na pierwszej stronie z nagłówkiem "Logan Reid znowu odkrył nowy gatunek !". John zauważył lekko podejrzane zachowanie sąsiada zaczął przyglądać się uważniej i dostrzegł wyraźnie zaniepokojenie. Gomez odwracał się co chwila i patrzył czy nikt go nie ogląda, nie zauważył on wtedy Johna, Kiedy nagle walizka niesiona przez obserwowanego otworzyła się nie mogąc wytrzymać nacisku wszystkich szpargałów. Najdalej wypadło coś na kształt ręki dziecka uciętej od łokcia w górę. Obserwator i wzdrygnął się lekko na widok ręki próbował się temu bardziej przyjrzeć lecz Gomez nawet bardziej niż John przestraszony szybko podniósł wszystko i rękę owiniętą szmatkami w miejscu najprawdopodobniejszego odcięcia kończyn, włożył ją pod pachę i szybkim niezdarnym z powodu niewygodnego chwytu przedmiotów biegiem podbiegł do drzwi wyjął ledwo klucz z pod doniczki otworzył drzwi. Przez chwilę nie mógł uwierzyć w to co się wydarzyło, usiadł na fotelu i bił się z myślami. Oprzytomniał go dopiero jego kamerdyner Karl starszy szaro włosy staruszek.
Karl McClain
John Reid
Podczas obiadu przy dużym stole przez większość czau panowało złowrogie milczenie. Na szczęście przed wyjściem stał stolik na którym leżał gramofon, leciała z niego przyjemna dla ucha muzyka co rozluźniło trochę atmosferę. Po jakimś dłuższym czasie John się odezwał:
-Karl, mógłbyś wyłączyć na chwilę muzykę ?
-Oczywiście-Powiedział lekko zaskoczony Karl, i wyłączył dyktafon.
-Dziękuje, Powiedz mi proszę ten Gomez ten co mieszka po lewej od nas... coś o nim wiesz ??
-No to...-zawahał się lekko, - Jest wdowcem chyba od piętnastu lat, Jego dziecko umarło parę minut po urodzeniu. Ojciec jego zginął na morzu parę lat wcześniej niż żona. A poza tym prowadzi fabry...
-Dobrze, dalej wiem.-Wstał od stołu przetarł lekko usta szmatką podziękował za posiłek i poszedł do biblioteki. Była godzina 16:20, od 2 godzin szperał w starych zakurzonych książkach. Chciał dowiedzieć się czegoś więcej o Gomezie, nie chciał też wkręcać w to wszystko Karla. Szukał czasopism z 15 lat wstecz. Jego ojciec a potem on zbierał większość gazet które podrzucał listonosz co tydzień. W drzwiach nagle stanął Karl i spytał:
-Wszystko w porządku panie Johnie ?
-Tak, tak-Odpowiedział po chwili, nie zwrócił na niego większej uwagi ponieważ najwyraźniej wpadł na trop.
CZYTASZ
Pan Gomez
Horror45 letni detwktyw który zakończył kariere z powodu poważnej kontuzji nogi John Reid zauważa dziwne zachowania swojego sąsiada Pana Gomeza. Wraz z swoim kamerdynerem Karlem spróbuj rozwiązać tą podchwytliwą enigmę