Czekałem na Ciebie w bibliotece szkolnej. Sporo czasu minęło, zanim ją opuściłem, ponieważ zawsze dotrzymuję słowa, a tego dnia miałem Ci pomóc nauczyć się na sprawdzian, żebyś nie musiał mieć poprawek. Zmarnowałem tam prawie dwie godziny, zanim w końcu zrozumiałem — nie przyjdziesz. W sumie to nie wiem, czemu w ogóle myślałem, że może się pojawisz. W końcu to Twój wychowawca mnie prosił, żebym pomógł Ci zaliczyć przedmiot, a Ty tylko tam stałeś. Uśmiechałeś się i potakiwałeś mężczyźnie, który będzie bardzo niezadowolony, kiedy mu powiem, że olałeś sprawę i postanowiłeś nie przyjść, marnując przy tym mój cenny czas.
Gdy tylko wyszedłem z budynku szkoły, dostrzegłem Ciebie, biegnącego w moją stronę.
Biegłeś, mam rację?— Ach! Wybacz Lan Zhan, mój autobus się spóźnił. Byłbym wcześniej, ale…
— Twój autobus nie mógł się spóźnić dwie godziny. Zwłaszcza kiedy mieliśmy się spotkać od razu po twoich lekcjach... Idę do domu.
Gdy to powiedziałem, po prostu minąłem Cię i szedłem dalej. Mimo Twojego wołania nie zamierzałem nawet się odwracać, a co dopiero iść Ci na rękę i pomagać z nauką, gdy Ty po prostu nie przyszedłeś i jeszcze kłamałeś mi w żywe oczy. Powinieneś wiedzieć jak dużo mam zajęć i obowiązków.
Te dwie godziny, które miałem Ci poświęcić, były jedynymi z moich nielicznych wolnych godzin. Prawdę mówiąc, cudem znajdowałem jakiekolwiek; mój grafik był tak napięty, że nie miałem pojęcia, czy starczy mi czasu na odpowiednią ilość snu.
Od razu po tych „korepetycjach” miałem iść na trening łucznictwa trwający dwie i pół godziny, po powrocie do domu pomóc ojcu zająć się świątynią, a później jeszcze odrobić lekcje i nauczyć się wszystkiego na następny dzień.
Ale wracając do Ciebie, jeżeli naprawdę Ci zależy na korepetycjach, to musisz się przyłożyć albo znaleźć kogoś, kto będzie w stanie znieść Twoje zachowanie, Wei Wuxian.