24 grudnia 2004
Marlette krzątała się po kuchni, przygotowując śniadanie dla niej i córki. Mimo że ten dzień zawsze starali się spędzać w trójkę, wczorajszy telefon pokrzyżował im plany. Mąż musiał wyjść wcześniej, aby dopełnić formalności związane z zamknięciem ostatniej sprawy sądowej. Kobieta nie była z tego powodu zadowolona, ale wiedziała, że musiał to zrobić. Rano pożegnała go krótkim pocałunkiem i wróciła do łóżka. Winter nadal spała, więc ona zrobiła to samo. Teraz kiedy wybiła godzina dziewiąta, nastąpił czas na śniadanie. Marlette nie była typem osoby, która lubiła wstawać w południe. Wtedy czuła, że zmarnowała prawie połowę dnia. Zastanawiając się co przygotować, postawiła na naleśniki, które kochała jej córka. W trakcie smażenia ostatniego z nich, usłyszała ciche kroki na schodach. Dziewczynka trzymała się mocno balustrady i schodziła najostrożniej jak tylko potrafiła. Już od kilku miesięcy robiła to sama i nie pozwalała na pomoc rodzicom. Dziecko w tym wieku chciało być już samodzielne, z czego jej opiekunowie byli dumni.
- Cześć mamo - Zaspana Winter przytuliła się do kobiety, ziewając. Mała potrzebowała kilkunastu minut na całkowite obudzenie. Wdrapała się więc na krzesło i ułożyła głowę na stole. Marlette uśmiechnęła się do córki i postawiła śniadanie przed nią. Wzięła też masło czekoladowe i dżem.
- Kochanie jemy, bo zaraz przychodzi Martin. Jego mama musi załatwić kilka spraw na mieście, więc będziecie mogli się pobawić - oznajmiła, gdyż godzinę temu dzwoniła jej przyjaciółka, prosząc o opiekę nad maluchem. Claire mieszkała kilka domów dalej, a ich dzieci były w podobnym wieku, dlatego pomagały sobie w tych sprawach.
- Tak! - ucieszyła się dziewczynka, biorąc dużego gryza naleśnika. Jej buzia po chwili była pełna w czekoladzie, co wyglądało dosyć zabawnie.
W trakcie posiłku zadzwonił dzwonek. Kobieta wstała od razu i pospiesznie poszła otworzyć drzwi. Ujrzała chłopca z burzą loków na głowie i jego mamę, która po raz kolejny dziękowała za to, że mogła go zostawić. Kiedy Martin wszedł do środka, Winter stała już obok. Przytuliła go na powitanie i zaprowadziła do kuchni, by razem skończyć naleśniki.
- Możemy zrobić domek? - spytał mała księżniczka, robiąc przy tym maślane oczka. To była ich ulubiona zabawa, więc zgoda mamy bardzo ich ucieszyła. Po śniadaniu szybko się umyli i pobiegli do pokoju dziewczynki. Po jakiejś godzinie Marlette zaniosła im smakołyki, a to co ujrzała roztopiło jej serce. Dzieci leżały na kocu, pogrążone we śnie, nieświadomie trzymając się za ręce. Na ten widok ogromny uśmiech zagościł na twarzy młodej matki. Była pewna, że ich przyjaźń, która zaczęła się w tak młodym wieku, przetrwa długi czas.
***
Przepraszam.
Ciężki weekend.
Postaram się nadrobić.
CZYTASZ
Świąteczna opowieść 🎄
Short StoryKsiążka bierze udział w świątecznym wyzwaniu od @hiddenguns o tytule #KartkaPodChoinkę. Zajrzyjcie koniecznie na jej profil!