17

35 6 1
                                    


SCOTLAND YARD

- Szefie! - sierżant Donovan biegnie do gabinetu inspektora i wpada do środka bez pukania. - To ona.

Greg podnosi się ze swojego miejsca i jedno spojrzenie na Sally utwierdza go w przekonaniu, że gra się rozpoczęła i przyszła teraz kolej na ich ruch. Jeśli dobrze to rozegrają, wszyscy wyjdą cało z tego całego zamieszania.

- Przyprowadź samochód.

Lestrade jest podekscytowany. Chyba pierwszy raz w swojej karierze naprawdę cieszy się ze swojego stanowiska. Właśnie dla takich momentów warto narzekać na tę robotę przez 365 dni w roku.

- Niech los nam sprzyja. - mamrocze do siebie i opuszcza biuro, zapalając po drodze papierosa.

Jest przekonany o swoim sukcesie i ta świadomość wywołuje szeroki uśmiech na jego twarzy.

Wsiada do samochodu i uruchamia silnik. Rzuca szybkie spojrzenie w stronę sierżant Donovan i gasi niedopalonego papierosa.

- Jak nam się uda, to zabieram cię na kolację.

Sally uśmiecha się na tę propozycję i oboje przystępują do akcji.


***

- Dlaczego pozwoliłeś jej tutaj zostać? - John jest poirytowany. - Powinna ukryć się w jakimś bezpiecznym miejscu.

- Spała praktycznie na stojąco, co innego mogłem zrobić?

- Zadzwonić po Molly. - mój kuzyn podnosi głos, ale zaraz ponownie się uspokaja.

Czy oni naprawdę nie zdają sobie sprawy z tego, że wszystko słyszę? Owszem, spałam, ale to było zanim ci dwaj postanowili prowadzić tę fascynującą rozmowę pod drzwiami sypialni.

Wtulam się w pościel i dopiero teraz dociera do mnie, że to nie jest moje łóżko. To sypialnia Sherlocka. Musiał mnie tu przetransportować, kiedy ledwie co widziałam na oczy.

Natychmiast się wybudzam, ale wciąż leżę na wygodnym materacu, zaciągając się zapachem pościeli. Głowa mi pęka. Wiem, że to prawdopodobnie z powodu morfiny, którą zaaplikował mi wcześniej John, ale podejrzewam także, że powodów tej paskudnej migreny jest znacznie więcej.

Na przykład śmierć moich rodziców. Straciłam ich oboje jednocześnie.

Zaciskam mocno powieki i staram się ponownie skupić na rozmowie Holmesa z Johnem, byle tylko zająć czymś umysł.

- Molly?

- Tak. - Watson się unosi. - Byłaby u niej bezpieczna.

- Nonsens. Jest tu tak samo strzeżona.

- Zawsze musisz stawiać na swoim? - niemalże widzę jak doktor unosi brwi i czeka na jakiś komentarz ze strony Sherlocka.

Gdyby nie okoliczności, prawdopodobnie śmiałabym się do rozpuku. Szybko jednak przypomina mi się każda chwila spędzona z detektywem i jego wymowne spojrzenia. Możliwe, że większość z tych wydarzeń mi się przywidziała, nie byłam w końcu w pełni władz umysłowych, jednak wydaje mi się, że nasza więź się pogłębiła.

Pytanie tylko czy chciałabym tego, czy nie?

- John, jeśli mają ją zaatakować, kwestia jej pobytu jest w tej chwili bezsensowna. Ja przynajmniej znam kilka sztuk walki i potrafię szybko myśleć. Hooper by jej nie pomogła. Constance jest wciąż w ciężkim stanie po ostatnich wydarzeniach. Więc tak, zawsze muszę postawić na swoim. Wolę, by została pod naszym czujnym wzrokiem i opieką pani Hudson, niż gdyby miała zostać ponownie wystawiona na zagrożenie życia.

"I observe everything"Where stories live. Discover now