Mężczyzna szczękał zębami, przemierzając pieszo wietrzne ulice Londynu. Nie miał pojęcia, która godzina będzie najbardziej odpowiednia, jako wieczór. Ale biegł, ile tylko sił miał w nogach, byleby dotrzeć na czas. Chociaż nie wiedział, ile tego czasu zostało.
Zatrzymał się pod St Bartholomew's, gdzie latarnie słabo oświetlały chodniki. Ale dach został oświetlony przez trzy dodatkowe lampy.
Stał tam. Trzymając ręce przy piersi, z łzami cieknącymi po policzkach. Całkiem żywy. Taki, jakim John zapamiętał go tyle czasu temu. Zza niego naraz wyłonił się ten nikczemnik. Kłamca, zdrajca, szuja bez uczuć.
Jim Moriarty uśmiechał się z największą złośliwością, na jaką ktokolwiek byłby się w stanie zdobyć. Odraza, jaką John czuł do niego w tamtym momencie przewyższała jego najśmielsze oczekiwania.
- Twój detektyw się boi! – zakrzyknął James, a chwilę później z jego gardła wydobył się ohydny śmiech. – Chodź! Złap go, jeśli potrafisz!
Blondyn nie zdąży zareagować, kiedy wystrzał z pistoletu przeciął nocną ciszę, a ciało Holmesa zaczęło bezwładnie spadać w dół budynku.
Spadanie jest całkiem, jak latanie, tylko upadek boleśniejszy.
CZYTASZ
The Empty Letters / sh. ✔
FanfictionTajemnicze, przepłnione pustką listy, kierowane do Johna Watsona i adresowane nie przez tego, kogo możnaby o to posądzać. Bowiem Sherlock Holmes nie żyje, prawda? No, ale każda bajka potrzebuje dobrego, staromodnego złoczyńcy. Czymże więc byłaby pu...