Igrzyska przerośniętych gadów

34 3 0
                                    

Dwóch strażników prowadziło mnie do „klatki". Mimo że nie jest to moja pierwsza walka na arenie dalej nie do końca wiem co jak działa. Mam zabić tego drugiego, albo to on zabije mnie. Dostałem pałką elektryczną. Nie chciałem tam wchodzić. Zawsze kończyło się tak samo. Mnóstwem blizn. Znowu dostałem. Przyszli kolejni. Po krótkiej chwili już siedziałem w klatce. Po drugiej stronie stał pomarańczowy gigant ok. 9 metrów wysokości z jebutnym mieczem u pasa materiałowych spodni. Otworzyli wrota. Flame wybiegł na arenę zaraz po tym, ja jeszcze czekałem.

- Co Zenn, tchórzysz?

Wyszedłem na mokry od padającego deszczu piasek. Po moich zielonych łuskach spływały małe zimne kropelki. Przy drugim Crock'u wyglądałem dość mizernie. Był wyższy, lepiej zbudowany. Dobyłem swojej włóczni i stanąłem za wyznaczonym miejscu. Usłyszeliśmy strzał i zaczęła się walka. Na początku skupiłem się na obronie a nie na ataku co przez jakiś czas się sprawdzało. Przyblokowałem miecz zbliżający się do mnie, jednak przegapiłem zamach ogonem i zostałem wybity do góry a następnie nadziany na miecz przeciwnika. Poczułem okropny ból w brzuchu. Spojrzałem w oczy Flame'a ale jedyne co zobaczyłem to dumę i samozachwyt. Przez myśli przemknęły mi wszystkie chwilę mojego życia. Narodziny które nastąpiły w laboratorium. Ludzie stali dookoła zadowoleni z nowej krzyżówki genów jaką udało im się stworzyć. Dzieciństwo spędzone na zmianę na badaniach i w ciasnej klatce razem z Merrym, którzy przez źle dobrane geny zmarł po 4 latach. Dzień w którym zabrali mnie łowy i zaczęli trenować. Swoją pierwszą walkę którą wygrałem tylko dlatego że drzwi od „klatki" spadły na mojego przeciwnika. Ostatni raz spojrzałem na Flame'a. Ostatkami sił wyszeptałem „powodzenia" a potem zamknąłem oczy i już nigdy ich nie otworzyłem.

One ShotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz