Wiesz co to za uczucie, kiedy zdajesz sobie sprawę, że miałeś jedną szansę, i jesteś świadom tego, że to co było wcześniej już nie wróci?
Bo ja doskonale znam to uczucie. Towarzyszy mi ono właśnie teraz kiedy ostatkiem sił spisuje moją powieść. Nie wiem po co i dla kogo. Może po prostu chce oderwać swoje myśli o tym co tu i teraz? Może chce zapomnieć jaki katastrofalne skutki przyniosły moje decyzje.
Może powinienem już zacząć.
Moje imię w tej opowieści nie jest ważne. Obecnie mam 38 lat i jestem... a raczej byłem jednym z bardziej szanowanych naukowców w USA. Pracowałem w jednej z największych firm farmaceutycznych świata, której działania przez ostatnie kilkanaście lat były skupione głównie na wyleczeniu raka.
BYŁEM również najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Miałem kochającą żonę, i sześcioletnią córkę. Mieszkaliśmy w małym domku jednorodzinnym kilka kilometrów od miasta.
Jak już wcześniej wspominałem pracowałem w w laboratoriach farmaceutycznych, i od kilku lat z członkami mojego zespołu prowadziliśmy badania nad lekiem na raka. Pewnego dnia, który zapowiadał się na zwykły dzień wypełniony pracą, dokonałem przełomowego odkrycia. Odkryłem recepturę na pewien rodzaj gazu, który sprawia, że komórki raka ulegają prawie natychmiastowej degradacji. Co najlepsze, gaz działał także na bakterie czy wirusy innych chorób, i mógł wyleczyć chociażby coś tak nieszkodliwego jak przeziębienie.
Zaczęły się testy. I po niecałym miesiącu udało nam się udowodnić 100% skuteczność leku, które było znane pod nazwą E48K15. Nie będę tu spisywał składy gazu. Nie jest to istotne.Pamiętam, że byłem z siebie taki dumny. Myślałem, że zapewniłem właśnie lepszą przyszłość dla całej ludzkości. Jest jednak z goła inaczej.
Dzień po oficjalnym wydaniu leku udałem się do pracy nieco wcześniej niż zwykle. Kiedy stałem, w zwykłym porannym korku widziałem długie kolejki do aptek, zapewne wszyscy chcieli jak najszybciej dostać E48K15.
Kiedy wreszcie zaparkowałem na parkingu przed budynkiem laboratorium, zostało mi jeszcze 20 minut do rozpoczęcia pracy. Przed drzwiami wejściowymi zobaczyłem jednego z moich współpracownik i kolegę z pracy, który palił papierosa.
Postanowiłem się dołączyć.
Wybaczcie ale nie przytoczę tu naszej rozmowy, gdyż nie pamiętam jak ona dokładnie przebiegła. Pamiętam tylko, że gratulował mi on z powodu mojego sukcesu.
Po krótkiej rozmowie, i spaleniu papierosa udałem się do laboratorium. Czekała tam na mnie już reszta mojej załogi. Razem postanowiliśmy uczcić nasz sukces szampanem, a potem szef pozwolił wziąć nam dzień wolnego.Nazajutrz jednak przekonałem się, że nie wszystko nam się udało...
CZYTASZ
One Chance
Science FictionUWAGA! Opowiadanie zawiera spoilery z gry "One Chance". Jeśli nie lubisz spoilerów radze przestać czytać ;) *** Los daje nam jedną szansę. I tylko my i nasze decyzje, które podejmujemy, stanowią o tym czy zdołamy te szanse wykorzystać.