Znowu kolejny nudny dzień. Rutyna, rutyna, rutyna... ciągle to samo, zero nowości. Chciałabym, by w końcu coś ciekawego się wydarzyło. Coś innego, wyjątkowego... A tymczasem siedzę znudzona na chemii i wpatruję się w nudny podręcznik, mażąc po marginesie zeszytu. A co, dorysuję jeszcze parę noży wbitych w ciało tego nieudolnego idioty, który śmie nazywać się naszym nauczycielem. Gdybyśmy chociaż robili jakieś doświadczenia, eksplozje, wybuchy i inne zjawiska... ile te lekcje wydawałyby się ciekawsze. A tak siedzimy wszyscy z myślami odległymi na co najmniej kilometr od tej patologicznej placówki i każdy ma gdzieś czytanie na głos podręcznika przez nauczyciela. No bo heloł, możemy sami w domu to sobie przeczytać, po co marnować na to czas tu, tym bardziej, że gość sepleni...
- Elwira, czy ja Ciebie nudzę? – wyrwał mnie z rozmyślań głos tego gada.
- Tak – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. A niech wie, że jest zerem.
- Doprawdy? Co w takim razie tu robisz? Zawsze możesz wyjść.
- A czasem mam takie zrywy masochistyczne. Lubię torturować swoje uszy bezsensownym gadaniem. Oczy też nie mają łatwo.
Zerknęłam w stronę reszty uczniów. Każdy siedział bez ruchu, wgapiając się we mnie. Część nawet z otwartymi oczami. Słychać było jedynie rozwścieczony oddech tego starego pruchniaka, który odwrócił się na pięcie i bez słowa powrócił do biurka, po czym na nowo zaczął głosić zawartość podręcznika. Dokładnie tak, ignoruj mnie i więcej nawet nie próbuj się do mnie odzywać.
- El, wszystko w porządku? – zwróciła się do mnie Mimi z troską. – Jestem Twoją najlepszą kumpelą. Wiesz, że możesz mi zawsze wszystko powiedzieć.
- Wiem, Mi. Po prostu mam już dosyć tego gada.
- Ja też, ale nie robię takich scen.
- Też nie robię scen – burknęłam przecząco, ale sama w to nie wierzyłam.
- Robisz. Ostatnio nawet coraz częściej.
- To niech mi zniknie z oczu, nie chcę go więcej widzieć.
Zaczęłam zbierać swoje książki, gdy jeszcze nauczyciel czytał. Dzwonek dopiero słychać było, gdy już byłam przy drzwiach, musiałam jak najszybciej się stamtąd ulotnić. Wiem, że sama go prowokuję i proszę się o kłopoty, ale aż mnie telepie w środeczku na jego widok.
Udałam się niemal pustym korytarzem na zewnątrz i usiadłam przy „naszym" stoliku. Tak naprawdę nie należał do nas, ale każdy dobrze wiedział, że nie ma prawa tu siadać i trzymali się z daleka. Tylko w pierwszych tygodniach szkoły ktoś odważył się tu usiąść, lecz i tak skończyło się na tym, że przesiadł się w inne miejsce. Teraz wszystkie te dzieciaki trzymają się z daleka i nikt nie zamierza się nam sprzeciwić. Dyktatorskie? Skądże... Po prostu miło jest mieć gdzie siedzieć podczas przerwy obiadowej.
Rozsiadłam się wygodnie przy stoliku, założyłam nogi na ławkę i wyjęłam swoją kanapkę, czekając na resztę. Gdy tylko moja ekipa przyszła, każdy zajął się własnym tematem rozmowy. Nikt nawet nie poruszył kwestii akcji w klasie. No cóż... byli już przyzwyczajeni do podobnych moich wybuchów, czasami nie potrafię powstrzymać się od powiedzenia czegoś za dużo.
- Ludzie, mam pomysł – zwróciłam się do wszystkich zebranych. – chodźmy dziś wieczorem do jakiegoś klubu czy coś, zabawmy się w końcu.
Był ciepły, październikowy poranek, siedzieliśmy wszyscy przed szkołą na ławeczkach i jedliśmy drugie śniadanie. Dzień jak co dzień. A ja naprawdę już tak nie potrafię, chcę czegoś innego, czegoś, czego jeszcze nigdy nie było. A nawet kanapkę mam jak zwykle taką samą. Serio muszę coś zmienić, z jadłospisem włącznie.
Popatrzyłam jak zdziwione oczy wszystkich przy stoliku zwracają się w moim kierunku, odłożyłam więc jedzenie, by kontynuować.
- Mamy po osiemnaście lat... no dobra, poza Tobą, Mimi – zwróciłam się z uśmiechem w stronę drobnej szatynki, najmłodszej z całej naszej paczki, o czym każdy zawsze jej przypominał, drocząc się. Na szczęście miała poczucie humoru i nie miała nam tego za złe. Wręcz przeciwnie – sama często podchwytywała ten temat i sama z siebie żartowała.
- Już niedługo! A wtedy to ja zawsze będę piękna i młoda, a wy starzy i pomarszczeni jak facet od chemki – zaśmiała się dziewczyna.
- Tak zapyziałym staruchem być się nie da... Ale mówię poważnie, zróbmy dziś coś ciekawego. Mam dosyć tej monotonii. Nasze życie ostatnio wygląda ciągle tak samo: szkoła, korepetycje, dom, szkoła, dom, korepetycje... Mam już tego dosyć, potrzebuję nowych wrażeń. Jest piątek, chyba nie zamierzacie dzisiejszego wieczoru spędzić w domu z rodzicami, oglądając jakieś durne filmy? Bo ja nie mam zamiaru. Wyjdę gdzieś i tak. Sama lub z wami. Ale mam nadzieję, że potowarzyszycie mi i razem świetnie się zabawimy.
I może kogoś ciekawego poznam...
- Elwi dobze gaba – wybełkotał Tomek, przeżuwając kanapkę. – zróbmy tak.
- To nie taki głupi pomysł, ale gdzie chcesz iść?
- Wieczorem już zimno szwędać się tak po parku, jak w wakacje chodziliśmy.
- A może pójdziemy na jakąś pizzę lub kebaba? Napijemy się piwka i będzie spoko.
Wszyscy zwrócili się w moją stronę, czekając na reakcję.
- Nieee – zaoponowałam. – chce mi się potańczyć, wybawić. Potrzeba nam większej rozrywki niż zwykła pizza i piwo czy spacer. Musimy porządnie odpocząć od tego całego bezsensownego syfu jakim jest szkoła. Proponuję jakiś klub. Może Meduza?
- To ten nowy, tam na rogu? – spytał zaciekawiony Eryk – mój bff.
Praktycznie całe życie trzymamy się razem, to my stworzyliśmy naszą sześcioosobową paczkę. Już w przedszkolu byliśmy razem w grupie. Naszą przyjaźń zapoczątkowało moje nieogarnięcie i skłonność do gubienia zabawek. Pewnego dnia przyniosłam do szkoły pluszaka – Pana Teodora – którego pod koniec dnia nie mogłam znaleźć. Gdy już wychodziłam zapłakana z przedszkola, podbiegł do mnie Eryk, trzymając w rękach mojego misia. Tak bardzo się ucieszyłam z odnalezienia zguby, że rzuciłam się w ramiona chłopca, dziękując raz za razem. Od tamtej pory byliśmy już praktycznie nierozłączni. Bawiliśmy się razem w dzieciństwie, poszliśmy do tych samych szkół, teraz w liceum też jesteśmy w tej samej klasie. Nawet na wakacje co roku jeździmy razem z naszymi rodzicami, którzy również się zaprzyjaźnili.
- Tak, dokładnie ten. Nigdy tam nie byliśmy, nie uważacie, że pora w końcu się tam wybrać? – zapytałam, mając nadzieję na twierdzącą odpowiedź.
- Jestem za! – krzyknęła entuzjastycznie Mimi, a zaraz potem zawtórowali jej pozostali.
- Okej, to jesteśmy umówieni – skwitowałam uradowana.
To będzie niezapomniany wieczór.
CZYTASZ
Tam, gdzie mrok panuje
Teen FictionCo zrobiłabyś, gdybyś jadła sobie w szkole spokojnie kanapkę, zastanawiała się jak tu nawalić się wieczorem, by nie myśleć o niczym innym poza smakiem procentów i obejmującym Cię chłopakiem, a tu nagle BUM... Leżysz skneblowana na zimnej podłodze i...