Znowu tak bardzo się na nich zawiodłam. Na jasnej stronie mocy. Prawie wszyscy mają do mnie pretensje że kiedyś byłam z Benem Solo. Wyśmiewają się ze mnie, życzą mi śmierci, obgadują mnie.
Właśnie ląduje na pewnej nie znanej mi dotąd nie znanej mi planety. Jest zalesiona i ma dużo jezior. Bardo mi się podoba. Przypomina mój dawny dom. Ale na moją starą planetę nigdy nie wrócę. Nigdy więcej nie odezwę się do rodziców ani tamtych znajomych. Wysiadłam ze statku i poszłam pod najbliższe drzewo.
Po policzkach zaczęły spływać gorące łzy. Przyciągnęłam nogi do klatki piersiowej. Nie rozumiem jak oni mogą mnie tak poniżać. Chciałabym, żeby cofnąć czas. Nigdy nie dołączyć do Ruchu Oporu. Chciałabym być daleko stąd. Z Benem. Nadal go kocham. Najbardziej na świecie. Ale to jest niemożliwe. On nigdy nie przyjął by mnie z powrotem.
Pod wpływem nagłego napływu emocji wyjęłam zza pasa jeden z mieczy świetlnych. Sama je zbudowałam. Były.... ciężko je opisać. Miały kolor biały. Ich promień był poszarpany. Zbliżyłam go do uda. Zaczęłam przypalać sobie skórę. Nie czułam takiego bólu z tego powodu. Czułam ukucie w sercu. Bolało mnie to jak ludzie mnie traktowali. Nie powinni tak się zachowywać. Kiedy ocknęłam się zauważyłam że moje udo w połowie pokryte jest skórą, a w drugiej połowie zaschniętą krwią i przypaloną skórą. Przeraził mnie ten widok. Nie chciałam się tak okaleczyć. Miałam nadzieję że wszystko zniknie. A poza tym co ja się tłumaczę. Po prostu tak mi się podobało. Schowałam miecz świetlny za pas i oparłam głowę o drzewo.
Usłyszałam rozmowy. Brzmiały jakby była to rozmowa między szturmowcami. Ich głosy były strasznie stłumione. Rozmowa stawała się coraz głośniejsza. Kiedy była już dostatecznie blisko wstałam i uruchomiłam miecze. Przygotowałam się do walki. Noga bolała mnie bardzo. Upadłam na ziemię. Obie z broni wypadły mi z rąk.
Gdy zwiadowcy mnie zobaczyli podeszli do mnie i pomogli oprzeć się o korę drzewa. Zgłosił się przez radio. Powiedział gdzie jest i że mnie spotkali.
-Co się stało? Nie wyglądasz na dziewczynę która dała by sobie coś zrobić. - zapytał jeden z nich.
- Masz rację. Nigdy nikt mi nic nie zrobił. Jeśli można to tak nazwać. Zabijecie mnie?- Zapytałam. Już na niczym mi nie zależało. Każdy wiedział o moim związku z Benem. Nadal go kocham. Kiedy się rozstawaliśmy chłopak nie wyglądał jakby mnie już nie darzył żadnym uczuciem. Wyglądał jakby nigdy nie chciał zrywać. Ciekawe gdzie on teraz jest?
- Nie. Nie możemy strzelać. Takie rozkazy. - Próbował jakoś zająć mnie drugi z zwiadowców.
Myślałam, że ta planeta jest wolna od wojny. Niestety nie ma chyba takiego miejsca. Oparłam się o drzewo i zamknęłam oczy. Nie sądziłam, że ktokolwiek kiedyś mnie złapie, a co dopiero zobaczy jak okaleczam się przez Rebelię. Najgorsi są piloci. Tylko oni potrafią tak zdołować żeby człowiekowi odechciało się żyć. Resztę jakoś da się przeżyć.
- Jak się nazywacie? - widząc jak wymieniają porozumiewawcze spojrzenia dodałam - Jak nie chcecie to nie musicie się przedstawiać.
- Nie będziemy przedstawiać się Rebelii. Przecież jesteś Jedi. - Wskazał palcem na naszywkę na bluzie.
Nagle zza drzew wyłonił się wysoki mężczyzna w czarnym ubraniu. Peleryna powiewała na wietrze. Na głowie miał maskę. Od razu go poznałam. Tylko jedna osoba się tak porusza. Kylo Ren. Kiedy na mnie spojrzał zatrzymał się.
- Odmaszerować. Zajmę się nią.
Szturmowcy odmaszerowali. Chłopak zdjął hełm. Miał długie czarne włosy do ramion. Nic się nie zmienił. Przybyło mu tylko parę blizn na twarzy. Kylo popatrzył na moje udo. Wyglądał na przerażonego. Jak ja mogłam sobie takie coś zrobić. Tak się ośmieszyć. Przecież to niedorzeczne. Chłopak przykucnął obok mnie. Popatrzył mi w oczy. Jego spojrzenie wydawało się mówić więcej niż tysiące słów.
CZYTASZ
Star Wars || KYLO REN
Fanfiction22-letnia Hope jest bardzo obiecującym padawanem Luke'a Skywalker'a. Cechują ją gęste, blond włosy troche za pas. Ma jasno niebieskie oczy, bardzo bladą cenę i krwisto-czerwone usta. Jej charakter jest dość trudny: jest wredna i opryskliwa ,ale jedn...