• Rozdział Czwarty •

289 44 25
                                    

Brunet otworzył oczy i spojrzał na zegar.

Dochodziła 17:17, urodziny godziny jak to mówią.

Matteo szybko podniósł się z łóżka i ruszył w poszukiwanie swoich ubrań, które leżały porozrzucane po całym domu.

Kiedy dotarł do salonu, zauważył blondynkę, która oglądała zdjęcia.

Chłopak spojrzał na nie przez ramię dziewczyny i szybko przysiadł tuż obok niej, biorąc do dłoni jedno ze zdjęć.

Gdyby nie ta blizna na biodrze, nie poznałby, że to zdjęcie przedstawiało jego ciało.

-Zawsze fotografujesz ciała chłopaków, z którymi śpisz? - spytał, spoglądając na jej nieobecną twarz.

-Tylko tych, którzy są tego warci - przyznała i zagryzła wargę. -Podobają Ci się? - spytała po chwili, kiedy brunet zaczął rozglądać się po pomieszczeniu.

-Są fajne - odparł z uśmiechem, jednak zaraz podniósł się z ziemi i ruszył w kierunku drzwi.

Blondynka uniosła się z ziemi i wybiegła za nim, starając się go dogonić.

-Gdzie idziesz? - spytała, łapiąc oddech.

-Musze wracać do domu - odparł, zapinając pasek od spodni. -Napewno moja mama się niepokoi.

-Rozumiem - odparła smętnym głosem dziewczyna i wbiła wzrok w ziemię.

-Dziękuję Ci za ten weekend - Matteo niezauważalnie znalazł sie tuż przed nią i złożył delikatny pocałunek na czubku jej głowy - Jesteś niezwykła - dodał po chwili i odszedł w stronę bramy.

Wyciągnął z kieszeni telefon i włączył go szybkim ruchem, widząc mnóstwo nieodebranych połączeń.

Większość była od Luny więc szybko wszedł w połączenia i zadzwonił do brunetki.

-Halo? - usłyszał jej miękki głos tuż po dwóch sygnałach. -To Ty, Matteo?

-Tak - odpowiedział, czując jak spokój uchodzi z jego ciała. -Wszystko w porządku?

-Chciałam o to spytać Ciebie - westchnęła i pociągnęła nosem. -Nie odzywałeś się przez cały weekend. Martwiłam się o Ciebie.

-Spokojnie, chciałem trochę odetchnąć po naszej kłótni - odparł i przypomniał sobie intymne chwilę, których dopuścił się z Ambar. -Ale jestem właśnie w drodze do Buenos Aires - dodał po chwili, by uniknąć ewentualnych pytań dziewczyny co tam robił.

-Spotkamy się jak już przyjedziesz? - spytała brunetka z nadzieją w głosie.

-Przyjadę prosto do Ciebie - powiedział skruszony, czując, że chcę poczuć w swoich ramionach Lunę.

-W takim razie czekam na Ciebie, Matteo - odparła zadowolona i rozłączyła połączenie.

Brunet uśmiechnął się pod nosem i wbił wzrok w okno pociągu, w którym siedział.

Silny wstrząs wybudził go z płytkiego snu, w który zapadł i ujrzał nad sobą konduktora.

-Chłopczę, to Buenos Aires - powiedział dudniącym głosem, spoglądając w twarz zaspanego bruneta. -Nie wysiadasz tutaj?

-Tak, tak. Dziękuję panu - wymamrotał pod nosem i wyszedł z przedziału.

Z peronu do domu Luny miał zaledwie dziesięć minut więc cieszył się, że w tym miejscu obudził go konduktor.

Gdyby zrobił to na kolejnej stacji, musiałby iść przez pół miasta.

Brunet szybko znalazł się pod domem ukochanej i zauważył ją siedzącą na schodach.

Dziewczyna widocznie wypatrywała go a kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały, brunetka podbiegła do chłopaka.

-Nigdy więcej się nie kłóćmy, dobrze? - poprosiła go, chowając twarz w jego szyję.

-Dobrze, Luna - odparł brunet, czując szczęście, jakie odczuwał przy brunetcę.

-Przepraszam, że tak na Ciebie naskoczyłam ale nie jestem narazie gotowa żeby iść z Tobą do łóżka. Kiedy mieszkałam w Arizonie byłam zupełnie inna a dobra zabawa była dla mnie priorytetem - zaczęła tłumaczyć się dziewczyna lecz brunet uciszył jej słowotok soczystym pocałunkiem.

-Nic więcej nie musisz mówić - odparł. -Dla mnie liczysz się Ty, nie ważne co wcześniej robiłaś - dodał i uspokajająco potarł jej policzek swoim kciukiem.

-Kocham Cię - dziewczyna ponownie wtuliła się w ciało bruneta. -Od teraz nie ukrywajmy już nic przed sobą, dobrze? - spytał.

Matteo tylko mruknął pod nosem, czując jak wątpliwości buzują w nim z powodu weekendu spędzonego z blondynką w Los Angeles.

уσυ gєт мє || ℓυттєσ у αмвαя ѕмιтн ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz