Prolog

932 72 33
                                    

   Porządki, czas na porządki.

  Młoda dziewczyna z trudem przesunęła gigantyczną szafę w ramach niewielkiego przemeblowania w jej pokoju.

   Cicho kichnęła, przyglądając się zakurzonej, jakby antycznej, dziewiczej przestrzeni za meblem.

   Z naprawdę ogromnym zdumieniem odkryła, że nie jest zupełnie pusta – na podłodze, niczym starożytny artefakt, leżało niewielkie i niepozorne pudełko. Jednak takie były najciekawsze. Odnajdowanie Zapomnianych Rzeczy było niezłą gratką, a dreszcz emocji, gdy się im przyglądało, to coś, co najbardziej kochała. Zagarnęła cienki kosmyk ciemnych włosów za ucho, zanim sięgnęła po metalowy pojemnik.

   Podekscytowana – jak zresztą zawsze – niespodziewanym, pięknym znaleziskiem podniosła oporne wieko. Jej wielkim oczom ukazał się stos lekko pożółkłych, cudownie starych kopert. Na każdej z nich znajdował się zgrabnie wypisany adres i imię adresata.

Nevra, dwa pokoje dalej.

albo

Zboczeniec, dwa pokoje dalej.

ewentualnie

Seksowny wampir, dwa pokoje dalej.

   Z niemałym zmieszaniem i zdezorientowaniem zaprzestała grzebania w pudełku.

– Ciociu! Znalazłam jakieś listy! – zawołała. Zawsze dzieliła się z Karenn swoimi odkryciami.

   Kobieta znalazła się przy niej w mgnieniu oka. Mimo swojego wieku zachowała młodzieńczy wigor i swego rodzaju niesamowitą zwinność.

– Pokaż, mała.

   Ironicznie, Casey była niemal tego samego wzrostu, co jej ciocia. Ale starsza wampirzyca ceniła sobie ironię.

   Piętnastolatka ostrożnie, jakby ta mogła w każdym momencie się rozsypać, jakby litery miały rozmyć się jak niepielęgnowanie wspomnienia, podała jej jedną z kopert. Zielone, prawie zawsze jakby suche, nieczułe i bez tego cioteczkowego spojrzenia, jakie miała ciocia Kya, oczy Karenn zaszkliły się, gdy tylko przejechała wzrokiem po „adresie". W cudzysłowie, bo Casey uznała, że tak właściwie żaden list nie dotarłby do adresata jedynie ze wskazówką „dwa pokoje dalej". To absolutnie pozbawione sensu, jak uznała.

– To listy, które twoja mama pisała do taty. Nigdy ich nie wysłała – mówiła Karenn, przyglądając się kopercie, jakby ta miała skrywać w sobie coś więcej. – Nie jestem w stanie ci powiedzieć, czy on w ogóle je przeczytał.

– Zawsze unikałaś ich tematu – przyznała cicho Casey. Może bardziej do siebie, bo wiedziała, że sama również nie pytała o Nevrę i Camille. Zawsze słowa grzęzły w gardle albo zatrzymywały się jeszcze w sercu, w obawie, że mur z wyobrażeń o rodzicach runie jak domek z kart, gdy tylko dowie się jakiejś niewygodnej dla niej Prawdy.

– Ciężko mi było wytłumaczyć ci, dlaczego osiemnastoletnia dziewczyna zamieszkała z rocznym dzieciakiem – czule poklepała dziewczynę po głowie, a ta zmieszała się mocno. Zawsze czuła, że zniszczyła ciotce życie. – Camille i Nevra uganiali się za sobą, by po czasie odpuścić, a po krótkiej przerwie znowu wrócić do tej nieustannej pogoni za miłością – powiedziała, nieco zawstydzona.

   Nie cierpiała romantycznych perypetii - czy to czytać, czy w ogóle o nich mówić; a jej ostatni romans zakończył się, gdy jej pierwszy i ostatni chłopak, wygadany i zaczepny wilkołak Chrome, uciekł gdzie pieprz rośnie, jak Nevra zginął. Zabawne, nie widziała go od piętnastu lat.

   Zaciekawiona czarnowłosa wpatrywała się w ciotkę pełnymi tańcujących iskierek oczami, co wyrwało Karenn z niewygodnych przemyśleń.

   W jej tęczówkach kobieta wyraźnie widziała Camille, która zawsze była pozytywna na tyle, ile potrafiła wśród swoich przyjaciół i dzięki temu jeszcze bardziej kochała bratanicę. Ciemne włosy, które były tak podobne do tych brata kobiety, nigdy nie chciały się układać. Odstawały na wszystkie strony, dzięki czemu dziewczyna wyglądała naprawdę uroczo, ale i też strasznie (choć jedynie dla Karenn, która przez piętnaście lat włosy te musiała rozczesywać i zaplatać w niesforne warkocze).

   Urok osobisty również odziedziczyła po ojcu, jak zawsze powtarzali strażnicy, którzy w kwaterze byli już jakiś czas. Ten dzieciak potrafił olśnić samą swoją aurą i słodkim „cześć", wypowiedzianym tak, że uśmiech sam wpraszał się na usta. Najciężej było wychowywać ją w pierwszych latach. Nie dość, że nawet nie dwudziestoletnia dziewczyna została opuszczona przez wszystkich, to jeszcze dostała pod opiekę niemowlę, których wtedy się brzydziła. Nie, dalej się brzydziła. Tym bardziej się brzydziła. Casey była ohydnym dzieciakiem.

   Poza tym dziewczynka za bardzo przypominała jej brata i przyjaciółkę. Nie potrafiła na nią patrzeć i nie obwiniać jej o ich smierć, choć nie była to jej wina w żadnym stopniu. Z biegiem lat nauczyła się, że to dziecko to jedyne, co jej po nich zostało. I pokochała je.

– Wiesz co, Casey? – wymruczała melodyjnie, przyklękując przy niebieskookiej, a ta spojrzała na nią z ustami ułożonymi w dziubek. Karenn zaśmiała się mimowolnie. Miała ten nawyk od dzieciństwa. – Przeczytajmy te listy.

___________

01012019 – mniej więcej wtedy powstało „forgotten letters".

miłego czytania.

FORGOTTEN LETTERS; eldarya, nevraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz