A MIAŁO BYĆ TAK PIĘKNIE

20 3 1
                                    

    Dzień na pokazy był wręcz idealny. Jako pilot myśliwca F-16 mam po starcie przelecieć nad pasem, wykręcić parę beczek, pętli i po sprawie.
-Bułka z masłem - pomyślałem.
    Siedziałem już w kabinie, czekając na swoją kolej. Mechanik Kalitek kręcił się jeszcze wokół samolotu. Po jakichś 15 minutach wyciągnął klocki sprzed kół, abym mógł ruszyć.
- Pan uważa - powiedział - mam złe przeczucie i nie chodzi mi tu o stan samolotu.
- Tylko? - odparłem.
- Nie jestem w stanie tego wytłumaczyć, po prostu przeczucie. Niech pan uważa.
    Wyglądał rzeczywiście na zmartwionego. Nie miałem czasu jednak z nim dłużej rozmawiać. Zamknąłem szklaną część kokpitu i pomachałem mu. Samolot ruszył. Po wyjechaniu z hangaru poczułem żar lejący się z nieba. Zanim dojechałem do pasa zdążyłem się napocić.
- Wieża, tu F-16 1486, proszę o pozwolenie na start.
- Pozwolenia udzielam.
    Nabrałem rozpędu i uniosłem się w powietrze. Zgodnie z planem przeleciałem nad pasem i przeszedłem do beczki. Po dwóch obrotach przyszła kolej na pętlę. Poderwałem samolot do góry. Gdy byłem na szczycie pętli zobaczyłem cały ten tłum, który przyszedł na pokazy. Całkowicie szczerze, tylu ludzi naraz nie widziałem od lat.
    Pętla szła gładko do momentu, w którym zacząłem wyrównywać lot. Samolotem szarpnęło.
- Co do... - nie zdążyłem dokończyć.
    W jednej chwili cały tłum, wieża i samoloty czekające na swoją kolej zniknęły. Nie byłem w stanie się poruszyć, nawet wydać z siebie żadnego dźwięku. Za szybą widziałem tylko coś w stylu wzburzonej tafli wody. Ogarnęła mnie panika. Poczułem drugie szarpnięcie i zrobiło się czarno. Nie widziałem nawet wnętrza kabiny.
    Momentalnie zrobiło się jasno. Ktoś świecił mi w oczy latarką. Nie byłem już w samolocie, tylko na jakimś łóżku. Gdy tylko odsunięto ode mnie latarkę zobaczyłem przed sobą wyłysiałego mężczyznę w białym kitlu, około 50-tki. Poza nim nie było nikogo. Pomieszczenie było dosyć spore, przypominało salę operacyjną.
- Gdzie ja jestem? - zapytałem go.
- W tajnym ośrodku szkolenia pilotów, sektor środkowoeuropejski - odparł mężczyzna.
    Pierwszy raz słyszałem o takim miejscu.
- Pana stan zdrowia jest idealny. Jest pan jedynym pilotem którego udało nam się tu ściągnąć - ciągnął facet.
- Jak to ściągnąć?
- Bo widzi pan, sytuacja nie wygląda tak jak zapewne pan myśli. Został pan przeniesiony do roku 2113, ale nie mi pisane o tym z panem rozmawiać.
- Pan żartuje, to niemożliwe - byłem zły, dezorientacja dodatkowo to wzmagała.
- Ależ skąd! Za dwie godziny spotka się pan z kapitanem Mitkowskim, on panu wytłumaczy.
    Nie miałem sił na dalszą dyskusję. Wciąż nie wierzyłem, że to prawda. Miałem nadzieję, że to tylko sen.
Doktorek zostawił mnie w spokoju. Przyszedł jednak po dwóch godzinach w towarzystwie pewnego rosłego mężczyzny w mundurze. Zapewne to kapitan Mitkowski.
- Witam - zaczął tubalnym głosem - jestem kapitan Tomasz Mitkowski, głównodowodzący operacją Phoenix. Mam z panem wiele kwestii do omówienia.
- Czyli to mi się nie śni?
- Ale co konkretnie?
- Cały ten skok w przyszłość z 2024 do 2113 roku.
- Nie jest to sen, witamy w przyszłości.
    Ciągle nie wierzyłem.
- Zapraszam do mojego gabinetu - dokończył kapitan.
    Cóż mogłem zrobić, wstałem, wymacałem pod łóżkiem buty i ruszyłem za kapitanem.

PilotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz