Wstałam rano i znów niewierzyłam, że to jest mój prawdziwy dom. Włączyłam telefon i odrazu zauważyłam milion wiadomości. Nie zdążyłam niczego sprawdzić bo zauważyłam stojącą w progu drzwi Pepper.
- Hej mała, jak spałaś?
- Dobrze. - przeciągnełam się.
- Ubierz się do szkoły i chodź coś zjeść.
- Okej. - uśmiechnełam się.Na szybko się trochę umalowałam i zaraz wyszłam coś zjeść.
- Ubieraj kostium, musimy załatwić pare spraw. - Tony nerwowo wszedł do pokoju.
- Co się stało? - Pepper z przerażeniem na twarzy zapytała.
- Właśnie? - przełknełam ślinę.
- Ubierz kostium, szybko.Szybko wstałam, aktywowałam kostium i poleciałam wraz z Tonym. Mój strój nie umożliwiał Latania więc złapał mnie za ręce. Dolecieliśmy do jakiegoś magazynu broni. Na miejscu spotkałam Kapitana Ameryke, Wande, Natashe i Spidermana.
- Ci ludzie nielegalnie sprzedają broń z Vibranium i tworzą roboty do działan wojennych co też jest nie dozwolone. - Natasha szepnęła do nas.
- I co mamy zrobić? - zapytałam.
- Steve i Wanda ogarnijcie tamtą grupkę ludzi. Spidey, Engee zabezpieczcie broń i wyłączcie dalszą produkcje. Ja ide po tego w kabinie, Wanda jak skończysz możesz mi pomóc.Każdy rozszedł się do swoich zadań, bardzo interesował mnie Spiderman, widzę się z nim pierwszy raz a na spotkaniu chyba go nie było bo wygląda na dość młodą osobę. Próbowałam wymyśleć kto to może być? Może ten z włosami do ramion? Ten bez ręki? Nie, napewno nie. Ten ma sprawne ręce skoro wystrzela pajęczyne.
- Hej chyba się nie znamy. - powiedziałam.
- Nie znamy faktycznie.
- W sumie to nie możemy zdradzać prawdziwej tożsamości ale gdybyś chciał too... Zawsze możemy się poznać.
- Zostańmy przy zabezpieczeniu tego, wszystkiego. - zaśmiał się.Poczułam wtedy że ten głos wydaje mi się znajomy, nie byłam pewna o kogo chodzi ale z całej siły próbowałam wymyśleć o kogo chodzi. Postanowiłam jednak skupić się na misji i pokazać Tonemu swoje możliwości. Po paru godzinach wróciłam do domu szybko się ogarnełam i pojechałam na 3 godziny do szkoły. Cała misja się udała a szczegółami zajmuje się T.A.R.C.Z.A.
Gdy weszłam do szkoły akurat trwała stołówka, więc udałam się na obiad do szkoły. Odrazu zauważyłam moich przyjaciół i dołączyłam się do nich.- Hej Lun. - krzyknał Ned.
- Lun? - zapytałam.
- Takie przeziwsko wymyśliłem.
- Czemu Cię nie było? - Peter popatrzył się na mnie dociekliwie.
- Załatwialiśmy sprawy związane z adopcją. Trzeba było złożyc pare podpisów i przyszli do nas na kontrole.
- Ale Ciebie Peter też nie było. Może byliście na randce? - Octavia popatrzyła się na MJ
- Zdradziłeś mnie? - dziewczyna szeroko otwarła oczy.
- Nie, po prostu ciocia May się źle czuła i pomogłem jej trochę.
- Dziwni jesteście oboje. - Michelle wstała od stołu i wyszła z stołówki, zauważyła też Petera, który chciał za nią iść- Zostań Parker lamusie, chce być sama.
Zdziwiłam się, postanowiłam pobiec za MJ i sama z nią pogadać.
- Ej! Michell!
- Ty też się przyczepiłaś? Zostaw mnie.
- Chcę pogadać. - Złapałam ją za ręke.Ona lekko się odwróciła i usiadła na pobliskich schodach.
- Jestem już trochę z Peterem, ale... Chyba wy lepiej do siebie pasujecie.
- Mi się już ktoś podoba. A dziś musiałam podpisać ważne papiery dotyczące adopcji. Nie masz się czym martwić.
Dziewczyna wytarła oczy z łez i mnie przytuliła. Poczym sprawdziła telefon wstała i powiedziała że musi już iść. Ja pożegnałam się z nią i wróciłam do grupki przyjaciół na stołówkę.- Co z MJ? - zapytał Peter.
- Poszła do domu.
- Dobra, pogadamy o niej później. Co z tymi papierami do adopcji? - Ned dociekliwie się na mnie patrzył.
- Nic ciekawego. Musiliśmy coś podpisać ale poznałam takiego cudownego chłopaka.
- Jakiego? - Peter wyrwał się odrazu.
- z zdziwieniem na niego popatrzyłam i odpowiedziałam. - Jest wysoki, ma uroczy głos... trochę podobny do twojego Peter - zaśmiałam się - Nie wiem o nim za wiele ale mamy się spotkać znów zaniedługo.
- Jak będziesz coś więcej wiedziała to daj znać!
- Muszę się z nim umówić
- O to już widzę że na powa... - Peter popatrzył na telefon i nic nie mówiąc wyszedł z stołówki.
Popatrzyłam na Neda i Octavie poczym pobiegłam za Peterem.
- Peter! Peter! Co się stało? Czekaj na mnie!
- Nie jestem już z MJ...
- Czemu? Co się stało? - objełam go jedną ręką.
On objął mnie ręką w tali i pocałował mnie. Nieśmiało gładził moje wargi swoimi i coraz mocniej trzymał mnie umięśnionymi ramionami. Zacisnełam palce w jego miękkich włosach ale poczułam że nie mogę.
- Peter nie. Nie. - wyrwałam się i odwróciłam plecami.
- Coś zrobiłem nie tak?
- Nie. - w moich oczach pojawiły się łzy. - idź na stołówkę i powiedz że poszłam do domu.
Peter ciągle stał za mną starając dowiedzieć się co się stało.
- Idź! Rozumiesz?! - stałam jeszcze chwile poczym podbiegłam do wyjścia z szkoły.
Zadzwoniłam po Pepper, poprosiłam aby odebrała mnie. Chciałam pogadać z kimś kto pomimo tego że zna mnie krótko będzie doskonale wiedział co zrobić. Mineło pare minut a ja już zobaczyłam samochód mojej kochanej mamy. Spuściłam wzrok w ziemie aby nie zobaczyła moich łez i weszłam do auta.
- Popatrz na mnie. - zaczeła bez przywitania. - widzę przecież że płakałaś. Co się stało?
- Jestem taka fałszywa! Przedchwilą pocieszała dziewczynę a teraz całowałam się z jej chłopakiem! Niby już zerwali ale i tak! Co ja z sobą robie? - krzyczałam a z moich oczu spływały strumienie łez.
- Ej... Nie zadręczaj się tym, może tak miało być? Wszystko coś oznacza. Wszystko jest początkiem czegoś czego nigdy nie zapomnimy... Być może ktoś tego bardzo chciał? Być może ktoś sprawił aby tak było? Nie przejmuj się... - Pepper podała mi chusteczki. - Co to w ogóle za chłopak i jakaś dziewczyna?
- Peter Parker i Michelle Jonson.
- Peter Parker?
- Mhm...
- Dobra... Em... Pogadamy o tym później. Chodź do domu, włączymy sobie jakiś film? Pogadajy na spokojnie. - wytarła placem łze spływającą po moim policzku - będzie dobrze. Obiecuje. - uśmiechneła się i odjechałyśmy.
Przez całą drogę do domu myślałam nad tym co właśnie się wydarzyło. Myślałam o Spidermanie i jak mogłoby to wpłynąć na naszą relacje gdyby dowiedział się o tym że pocałowałam Petera. Chciałam poprosić tatę o spotkanie z tajemniczym bohaterem. Nie wiele o nim wiedziałam a jednak zależało mi aby go poznać. Chciałam się mu zwierzyć i pomimo wszystko powiedzieć o pocałunku. Przez moją głowę przechodziło wiele myśli. Co jeślu mnie nie polubi? Co jeśli ma 40 lat lub więcej? Zanim się obejrzałam byłyśmy pod domem. Pepper ptworzyła mi drzwi i przytuliła mnie a ja wciąż myślałam o Spidermanie. Snułam teorie kim może być tajemniczy zamaskowany. Wjechałyśmy windą na nasze mieszkanie, odrazu zauważyłam Tonego który podszedł do nas.
- Cześć dziewczyny, co tam? Co się stało Luna?
- Później Ci opowiem... Chodźmy jakiś film obejrzeć czy coś. Nie mam siły na zwierzenia teraz. - złapałam go i Pepper za ręke i zaprowadziłam na kanapę. - idę zrobić jakiś popcorn czy coś a wy poczekajcie.
Pobiegłam do kuchni, nie mineła chwila a już usłyszałam Tonego, który wypytywał Pepper co mi się stało i czemu jestem taka zapłakana.
- Peter, Peter Parker. Pocałowali się. Peter... Peter Parker. - Pepper szeptała na tyle głośno, że udało mi się to usłyszeć.
- Peter Parker? - nastała cisza. - Przecież... Przecież on...
Chciałam wiedzieć co nie tak jest z Peterem Parkerem że wywołał taką... fasynację? Pomiędzy moimi rodzicami. Otworzyłam mikrofale i wyjęłam świeży popcorn jednocześnie wciąż starając się usłyszeć rozmowę moich bliskich. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do salonu.- To co oglądamy? Wybraliście coś? - zapytałam.
- Może to? Oglądałam to dużo razy ale zawsze na tym płacze. Nawet Tony się rozkleja. - Pepper śmiała się.
- No bez przesady... Ja nigdy nie płaczę na jakiś romansidłach.- Włącz to zobaczymy. - śmiałam się z Pepper.
Podczas oglądania czułam prawdziwą rodzinną atmosferę. Czułam bliskość, której jeszcze nie czułam. Przez moment nawet zapomniałam, że nie jestem w żaden sposób z nimi genetycznie związana, po czym znów uświadomiłam sobie rzeczywistość. Nadal kochałam tą dwójkę jak nikogo innego, chciałam codziennie już mówić im "mamo" i "tato". To było coś cudownego, nikt nie mógł wiedzieć o moich emocjach i jaka to radość móc mieć inne i lepsze miejsce niż stara zawalona starymi pudłami chatka mojej cioci. Teraz czułam, że mój pokój pokazuje bardziej miłość do mnie niż chęć popisania się przed innymi. Wiedziałam, że osoby które koło mnie siedzą są dobre. Chcą dla mnie dobrze. Nie patrzyłam na jakiś sekret z ''Peterem Pakerem'', a na to co dla mnie robią. Postanowiłam jednak zostawić temat chłopaka z mojej klasy i zapytać ich o Spidermana.
- Hej tato...
- Tak?
- Mogę się dowiedzieć kim jest Spiderman?
- Em... -Tony i Pepper wymienili się spojrzeniami - a po co chcesz wiedzieć kto to?
- Strasznie mi się podoba...Dorośli śmiali się.
- Przecież nie wiesz kto to... - śmiał się Tony.
- Ale się naprawdę zakochałam! Coś mnie w nim pociąga.
- Cieszymy się, że tak otwarcie mówisz o swoich uczuciach ale... Nie znasz go. - Pepper zdziwiła się.
- To mnie z nim poznajcie, przecież możecie. Poproście chociaż go żeby się z mną spotkał. Żeby poznał mnie a nie jakąś Engee...
- Emh... Pogadam z nim i zobaczę co da się zrobić jednak tożsamość chyba musi zostać tajemnicza. I nawet nie chyba ale na pewno.- Nie muszę wiedzieć kim on jest, chcę aby poznał mnie.
- Pomyślimy. Idź zrobić zadania. - Pepper przewróciła oczami i zaczęła się śmiać.Poszłam w stronę mojego pokoju. Włączyłam muzykę, próbowałam się skupić. Jednak coś ciągle mnie rozpraszało. Wyszłam na balkon i w końcu mogłam się skupić. Napiłam się soku i wyplułam go gdy zobaczyłam Spidermana, który właśnie na swojej pajęczynie zbliżał się w moją stronę.
- No hej, ponoć strasznie się chciałaś spotkać?
- Nie chciałam, zacznijmy od tego.- Nie chciałaś? Twój tata to Iron man jak się nie mylę, to on mnie tu przysłał. Więc?
- Więc kłamie. - popatrzyłam się w książki.- Już nie udawaj że się uczysz, jestem Pet... Pięknym chłopakiem, którego nie poznasz. - zaśmiał się. - A ty? Luna, jak się nie mylę?
- Dokładnie, piękny chłopcze, którego nie poznam.Gadaliśmy bardzo długo, było już ciemno gdy mieliśmy kończyć ''spotkanie'', którego nie chcieliśmy pomimo wszystko kończyć. On miał obowiązki a ja nie zrobione zadanie domowe.
YOU ARE READING
Vaccine | Peter Parker ☾
Romanceᴀʟʏss, ᴢᴡʏᴋłᴀ, śʟɪᴄᴢɴᴀ ᴋᴏʙɪᴇᴛᴀ ᴅᴏ ᴄᴢᴀsᴜ ᴋɪᴇᴅʏ ᴘᴏᴢɴᴀᴊᴇ ᴛᴏɴʏ'ᴇɢᴏ sᴛᴀʀᴋ'ᴀ. ᴄɪążᴀ ɪ ᴀʙᴏʀᴄᴊᴀ ᴀ ɴᴀsᴛęᴘɴɪᴇ ᴍᴀʟᴜᴛᴋᴀ ᴄóʀᴇᴄᴢᴋᴀ ʟᴜɴᴀ. ᴘᴏ śᴍɪᴇʀᴄɪ ᴍᴀᴛᴋɪ ᴢᴏsᴛᴀᴊᴇ ᴀᴅᴏᴘᴛᴏᴡᴀɴᴀ ɪ ᴘᴏᴢɴᴀᴊᴇ ᴘʀᴀᴡᴅᴢɪᴡᴇɢᴏ ᴏᴊᴄᴀ ᴏʀᴀᴢ ᴅᴏᴡɪᴀᴅᴜᴊᴇ sɪę ᴘʀᴀᴡᴅʏ ᴏ sᴏʙɪᴇ. ᴘʀᴢᴇᴢ ᴛᴇɴ ᴄᴀłʏ ᴄᴢᴀs ᴘᴏᴍᴀɢᴀ ᴊ...