Nadeszła noc nim Louis usłyszał kroki na korytarzu. Zdążył jedynie ustać naprzeciwko drzwi, zanim te otworzyły się, ukazując Harrego.
Harrego wyraźnie zdenerwowanego. Jak zauważył szatyn, gdy światło w pokoju zostało zapalone, rażąc go w oczy.
-Dlaczego siedzisz w ciemnościach?
Na krok alfy w jego stronę omega zareagował dwoma w tył.
-Nie bój się mnie Louis. Nie wiem, co ten Malik sobie myślał, zamykając cię tutaj. Przepraszam, jeśli poczułeś się przestraszony zaistniałą sytuacją.
Tomlinson prychnął na jego słowa. Czy poczuł się przestraszony?
Oczywiście, że tak. To było prawie porwanie.
-Mam rozumieć, że to nie był twój pomysł?
Zdawać by się mogło, że Harrego obruszyły słowa starszego chłopaka. Zabawnie nadął policzki w wyrazie jawnego obrażenia.
-Nie miałem o niczym pojęcia. Przyjechałem tak szybko, jak przeczytałem wiadomość od Malika. Nie jestem potworem, by narażać cię na stres, teraz gdy zacząłem starać się o twoje względy.
Louis nie był pewien czy wierzyć alfie. Jednak nie chciał wdawać się w dyskusje z nim. To, czego chciał to uciec jak najszybciej i zakopać się w swojej pościeli.
-Mogę wrócić do domu?
-Najpierw chciałbym, żebyś zjadł ze mną kolację. Z tego, co powiedział mi Zayn, siedzisz tu już długo. Nie martw się- Powiedział, podchodząc do omegi, gdy ten zaczął kręcić głową na nie.- W tej chwili nie ma tu nikogo poza naszą dwójką. Pewnie nie chciałbyś, aby ktoś zobaczył cię w takim stanie.
Mówiąc to, alfa potarł policzek szatyna, na którym widniały ślady zaschniętych łez.
-Mam czuć się bezpiecznie tylko w twoim towarzystwie?
I chociaż Louis zadał takie pytanie, to jego omega właśnie tak się czuł. Po strachu, jaki zafundował Zayn, to obecność Stylesa napawała go spokojem.
Chociaż próbował tłumaczyć sobie, że to po prosto obecność drugiego człowieka koi jego nerwy.
-To tylko kolacja, którą zjemy w kuchni. Pomożesz mi coś przygotować, a w międzyczasie porozmawiamy. Mamy chyba o czym. Odwiozę cię potem do domu twoich rodziców.
I tak skończyli w kuchni, gdzie Harry zabrał się za podgrzewanie potrawki znalezionej w lodówce, a Louis robieniem sałatki.
-Marie musiała zostawić ją z myślą o jutrzejszym obiedzie, ale teraz przyda nam się bardziej.
Powiedział Harry, przekładając jedzenie do dwóch talerzy.
-Jaka Marie?
Na pytanie szatyna brunet zrobił zakłopotaną minę, z ręką na swoim karku wyglądał wręcz jak zagubiony szczeniaczek.
-Nie śmiej się, ale zapomniałem, jak ma na nazwisko. Nagle mam tyle osób do zapamiętania. Jednak Marie jest świetna. Taka starsza omega w blond włosami. Podobno prowadzi najlepszą restaurację w okolicy.
-Marie Storm? Straszna kobieta.- Na potwierdzenie bruneta Louis roześmiał się niespodziewanie. - Traktuje wszystkie omegi jak rywali we względy jej synalka. Raz nawet wyprosiła mnie i Nialla ze swojego lokalu, ponieważ rzekomo mieliśmy zakusy na jej Philipa. Mówię ci istna zaborcza mamuśka. A jej syn wciąż pozostaje przez nią starym kawalerem, mimo że już dawno przekroczył trzydziestkę.
CZYTASZ
Ostatecznie jesteś mój.
FanfictionLouis prowadzi życie, o jakim marzył. Ukochany chłopak, wymarzone studia. Czego jeszcze mógłby pragnąć? Jednak jak bardzo jego plany będą musiały zmienić się, gdy w watasze pojawi się nowy Alfa Stada?