Madeline pisała wypracowanie na eliksiry, gdy za oknem zaczął padać śnieg. Większość uczniów wyszła już na zewnątrz, aby powitać nadchodzącą zimę. Nigdy nie lubiła zimy, zawsze zamarzał jej nos i chyba to był główny powód tej nienawiści. Gdy dziewczyna pisała już zakończenie swojej pracy, ktoś wszedł do dormitorium. Rzecz jasna była to Lisa, jedna z jej wspólokatorek.
- Razem z Padmą i Mandy wychodzimy na błonia, idziesz? - zapytała, pakując różne przedmioty do plecaka.
Madeline nawet się nie zastanawiała nad odpowiedzią, dla niej było to jasne: Najpierw obowiązki, później przyjemności. Jeżeli wypad z irytującymi koleżankami można było nazwać przyjemnością, bo kogo interesuje paplania o ubraniach i kosmetykach?
- Muszę skończyć to wypracowanie.
- Mamy na Ciebie poczekać? - odparła znudzona Lisa, już ze spakowanym plecakiem.
- Nie ma sensu, idźcie same.
Lisa tylko wzruszyła ramionami, odwracając się w stronę drzwi, gdy do pomieszczenia weszła Mandy.
- Madeline, nie daj się prosić, ostatnio nie spędzamy ze sobą w ogóle czasu. - powiedziała z żalem Mandy.
To właśnie ona miała najlepsze kontakty z krukonką, lecz nie były one jakoś mocno ze sobą związane.
- Em, no dobrze. - westchnęła. - dajcie mi pięć minut.
Obie krukonki opuściły dormitorium, pozwalając Madeline dokończyć wypracowanie i spakować plecak.
Całą grupą spotały się na dziedzińcu. Trójka pozostałych krukonek rozmawiała, - oczywiście na temat sukienek, które włożą na następne przyjęcie u profesora Slughorn'a - Madeline szła w ciszy, czasami lekko potrząsając głową. Znów zamarzł jej nos.
Szła przed siebie, niezwracając uwagi na nic. Myślała o tym, czy nie wygląda czasem jak rudolf, kiedy poczuła ból w łokciu, a tyłkiem wylądowała na ziemi, pokrytej białym, puszystym śniegiem.
- Nic Ci nie jest? - zapytał Potter.
Kojarzyła go z zajęć, z tego co się orientowała, byli z jednego roku. Nie interesowała ją jego sława i pieniądze, zawsze była zdania, że to szczęścia nie daje, a Harry jest zadufany w sobie.
- Wszystko okej, przepraszam, nie zwróciłam uwagi.
- Zauważyłem. - powiedział, a jego gardło opuścił słodki chichot. - Wstawaj, przeziębisz się. - podał jej rękę.
Jednak Blondynka dalej siedziała na ziemi. W pewnym momencie pomyślała nawet, że to dziwne, że po prostu nie odszedł, po co by miał się nią przejmować?
- Em, tak. Poradzę sobie. - rzekła i po chwili już stała na nogach.
Zauważyła, że jej wspólokatorki gdzieś zniknęły. Pewnie nawet nie zorientowały się, że z nimi nie idzie.
- Wiem, że nie powinienem, ale twoja mama podobno przyjaźniła się z moją, jesteś w stanie mi coś o niej opowiedzieć? - zapytał, kiedy dziewczyna miała już zawracać w stronę zamku.
- Harry, przykro mi, ale ja nie znałam twojej mamy. - odparła płytko. W tym momencie myślała tylko o ciepłej pościeli i dobrej książce, które może znaleźć w pokoju życzeń.
- Dobrze, a nie chciałabyś...
- Nie, nie chciałabym, wybacz, spieszę się. - warknęła, nie zwracając uwagi na chłopaka wróciła do zamku.
A on?
On myślał tylko o tym, aby zapaść się pod ziemię. Od paru tygodni zbierał się, aby z nią porozmawiać i to nie tylko przez to, że ich mamy w przeszłości się przyjaźniły. Madeline była śliczną blondynką, o nieskazitelnych jak ocean oczach. Po prostu zawróciła mu w głowie. Wstydził się tego, że zostawiła go tak samego, wszystko umiał zepsuć. Zrezygnowany wrócił do zamku jednak coś nie dało mu iść do wieży Gryffindoru. Nogi same poprowadziły go pod pokój życzeń.
CZYTASZ
Features are changing || HP ff
Fanfiction,,Bardzo wielu, a może większość ludzi, aby coś znaleźć, musi najpierw wiedzieć, że to istnieje." ~ Georg Christoph Lichtenberg Madeline, młoda krukonka pewnego dnia na swojej drodze spotyka chłopaka. Chłopaka, który całkowicie odmieni jej dotychcza...