Rozdział 1.

380 13 37
                                    

**Kali pov**

...Jest środek nocy a ja jestem na balkonie z żyletką przyłożoną do szyi-z rozmyśleń budzi mnie mój narzeczony-Staś.

-Odłóż to...- powiedział łagodnie ale stanowczo.

-Ja tak nie mogę po prostu zapomnieć- powiedziałem przez łzy- mam ją na sumieniu!

-Gdyby nie ja, nie zrobiłbyś tego! Ty jesteś mordercą...Przeze mnie!-  Ostatnie zdanie wykrzyczałem szeptem o ile tak się w ogóle da.

-Nawet tak nie myśl!- Powiedział- przecież to była wspólna decyzja! I sam tego chciałeś!

-I teraz zrozumiałem, że to był błąd...Mam dość tego, że zabiłeś człowieka. PRZEZE MNIE!

Przecież gdyby nie ja, nie zabiłbyś niewinnego dziecka!

-...A no tak i gdyby nie ty, nie uświadomił bym sobie, że jestem gejem i to ciebie kocham!

A ona nam tylko wszystko rujnowała!

***

Budzę się. To wszystko to tylko sen...Znowu. Męczy mnie to od miesiąca- od kiedy uświadomiłem sobie, że go kocham.

 -Wstawaj! Spóźnimy się do szkoły!!!- krzyczała na mnie Nel- dziewczyna Stasia...

-No już, już...- wymruczałem- która godzina?

-7:13- powiedział Staś co wyglądało trochę komicznie bo skakał na jednej nodze próbując założyć buta i przegryzając jakąś bułkę- Zbieraj się bo nie zdążysz...jak zwykle zresztą.

Dobra, wstaje- "ale nigdzie mi się nie spieszy" dodałem w myślach.





W pustyni i w objęciach StasiaWhere stories live. Discover now