Rozdział 2

29 1 0
                                    

Nie wiedziałam co mam zrobić, więc po prostu
wzięłam swoje jedzenie i już zmierzałam
do wyjścia, ale drogę zastawił mi ten sam rudowłosy co przed chwilą za mnie zapłacił.
-Mógłbyś się przesunąć?-Powiedziałam zażenowana całym dzisiejszym wieczorem
-Nie mogę, dopóki nie dowiem się jak masz na imię
-Mam na imię Łucja, ale znajomi mówią do mnie Lusia-odpowiedziałam oschle
-Spoko imię Lucynko, ja mam na imię Colson. -Przedstawił mi się chłopak, który był tak wysoki, że patrzył na mnie z góry
-Dla ciebie Łucja, jesteś rudy więc napewno nie będziesz moim znajomym okej?-Odgryzłam się
-Okej-Zaśmiał się chłopak
-Hej, ŁUCJA może pozwoliłabyś żebym cię odprowadził do domu?
-Wiesz...tata kazał nie wracać mi do domu przez jakiś czas...-Bez dłuższego zastanowienia odwróciłam się na pięcie i wyszłam spłoszona z tej cholernej stacji
-Ej poczekaj! Nie skończyliśmy konwersacji dzikusie!-Usłyszałam za sobą krzyk , gdy się odwróciłam chłopak już był koło mnie DLACZEGO ON MA TAK DŁUGIE NOGI ?!
-Czemu ty się mnie tak przyczepiłeś? Słuchaj, okej postawiłeś mi żarcie ale chciałabym je w końcu gdzieś zjeść jeśli mogę?
- Chodź do mojego auta, przysięgam, że nie zrobię ci nic złego i obiecuje, że odwiozę cię potem do domu. -W moim mózgu zrodziła się tylko myśl UCIEKAJ, ale w niebieskich oczach tego rudego olbrzyma było coś bo chciało żebym mu zaufała
-DOBRA, tylko pamiętaj, że mój telefon ma szybkie wybieranie numeru na policję gdybyś chciał coś odwalić.
-Przyjąłem do wiadomości. -Odpowiedział

Czasami mam dość.Where stories live. Discover now