1. Abra - szczęście w nieszczęściu

17 0 0
                                    

W końcu nastał czas wakacji. Końcówka czerwca może nie jest upalna, jednak w południe bez krzty wiatru, na słońcu zaczęło się robić trochę zbyt skwarnie. Miałam do przejechania jeszcze około kilometra, gdy coś w mojej głowie kazało mi się zatrzymać. Zdezorientowana zahamowałam gwałtownie, zsiadłam z roweru i zeszłam na pobocze.

Rozejrzałam się wokół, jednak niczego nadzwyczajnego nie dostrzegłam. Miałam jednak dziwne przeczucie, że powinnam zostać właśnie w tym miejscu. Zobaczyłam samochód jadący od strony mojej wioski. Nic niezwykłego. Wtem tuż przed samochód teleportował się Abra. Stworek odwrócony do mnie przodem nie zauważył pędzącej nań maszyny. Nieszczęsne stworzonko z impetem dostało w tył głowy przednim zderzakiem, upadając pod samochód.

Kierowca przyspieszył tylko pojazd uciekając z miejsca wypadku. Rzuciłam rower i podbiegłam do rannego pokemona odwiązują bluzę, którą miałam przy pasie. Abra był nieprzytomny i ciężko oddychał. Nie czekając więc ani chwili dłużej owinęłam go w bluzę i zabrałam z drogi, po czym wsiadłam na rower, wkładając niedużego stworka do przedniego koszyka.

Pędziłam z powrotem do miasta, by jak najszybciej oddać Abrę do pokecentrum. Adrenalina spowodowana całym zajściem pozwoliła mi przejechać kolejne siedem kilometrów bez żadnego przystanku. Dopiero gdy dotarłam do celu i oddałam stworka pod opiekę lekarza, poczułam jak bardzo palą mnie płuca.

Usiadłam w poczekalni oddychając ciężko. Wtedy też podeszła do mnie jedna z pielęgniarek.

- Musisz to wypełnić. - Powiedziała podając mi niewielki świstek i siadając obok mnie.

- Po co? - Spytałam jeszcze ciężko dysząc.

- Standardowa procedura. Nigdy nie byłaś w pokecentrum?

- Nie. Nigdy nie musiałam wieźć pokemona do leczenia. - Odpowiedziałam, po czym zabrałam się za wypełnianie.

- Nasturcja, jakie ładne imię. - Skomentowała pielęgniarka.

- Dziękuję. - Odparłam oddając jej wypełnioną karteczkę.

- Zaczekaj tu. Za kilka minut do ciebie przyjdę.

Pielęgniarka odeszła, a ja wyciągnęłam ze swojej saszetki telefon, by zadzwonić do mamy i opowiedzieć jej o całym zajściu. Po około kwadransie wróciła do mnie ta sama pielęgniarka.

- Co z Abrą? - Spytałam.

- Ma szczęście, że jest pokemonem. Te stworzenia są znacznie bardziej wytrzymałe niż ludzie. Jednak sytuacja jest poważna i będziemy musieli zostawić ją na noc pod obserwacją.

- Rozumiem.

- Zadzwonimy do ciebie jutro po południu.

Mój dalszy pobyt w mieście był bezsensowny więc, po raz kolejny tego dnia, ruszyłam w drogę powrotną do domu. Z jednej strony byłam podekscytowana, że miałam okazję zobaczyć na żywo tak rzadkiego pokemona jak Abra. Jednak z drugiej strony martwiłam się czy stworek wyjdzie cało z wypadku.

Następnego dnia równo o trzynastej, zadzwonili do mnie z pokecentrum. Mama pojechała ze mną odebrać Abrę, bym nie musiała kolejny raz tłuc się rowerem kilka kilometrów. Na miejscu przywitała nas młoda stażystka.

- Dzień dobry. Przyszłam po Abrę. - Oznajmiłam na wejściu.

- Och to ty jesteś tą szczęściarą, która będzie trenować rzadkiego pokemona. - Oznajmiła dziewczyna z uśmiechem. - To twój pierwszy pokemon?

- Tak. - Odpowiedziałam.

- Zapraszam panie za mną. - Zwróciła się do mnie i do mamy kierując się do korytarza po prawej stronie recepcji.

Posłusznie podążyłam za nią. Po kilku minutach znajdowałam się już w niezbyt przestronnym pokoiku z dużym biurkiem i zamkniętą na klucz szafą. Usiadłam na jednym z krzeseł przy biurku i ponownie rozejrzałam się. Na przeciwko mnie i mamy usiadła stażystka, kładąc jakieś pudło na blacie.

- Jeśli wyraża pani zgodę, by Nasturcja została poketrenerką proszę wypełnić ten formularz. - Oznajmiła, podają mojej mamie kartkę A4.

- Czemu nie. - Odparła mama biorąc do ręki długopis.

- Dobrze, w takim razie chcę teraz porozmawiać z tobą. - Zwróciła się do mnie stażystka. - W tym pudełku znajduje się podstawowe wyposażenie poketrenera. Możesz je teraz rozpakować, a ja wrócę za chwilę z twoją Abrą.

Skinęłam jedynie głową i zabrałam się do sprawdzania zawartości tajemniczego pudełka. W środku znajdował się zapakowany w folię pas, zapinany na klamerkę z przyczepionymi doń sześcioma walcowatymi, przezroczystymi tubkami. W trzech z nich znajdowały się po dwa zwykłe, czerwono-białe pokebole z białymi przyciskami na środku. Kolejnym przedmiotem było mniejsze pudełko, w którym to znajdował się pokedex. Urządzenie miało sześć cali. Jego szara obudowa była dość gruba oraz posiadała klapkę zabezpieczającą ekran dotykowy. Ostatnie były dwa puste sześcienne, przezroczyste pudełka.

Do pomieszczenia wróciła stażystka niosąc duży słoik wypełniony po brzegi małymi, kolorowymi sześcianami i zwykłego pokeballa.

- To są chrupki z pokejagód. - Oznajmiła stawiając przede mną słoik. - A tu jest twój pokemon. - Powiedziała dając mi do rąk pokeboll. - Abra może mieć jeszcze zawroty głowy, a opatrunek należy zmieniać codziennie. Ah no i żadnych walk puki się nie zregeneruje w pełni.

- Dobrze. - Odpowiedziałam przyglądając się kulistemu przedmiotowi.

- Normalnie zapłaciłaby pani trzysta złotych za ten zestaw, jednak za uratowanie rzadkiego i słabo znanego rodzaju pokemona dostajecie zniżkę.

- Więc ile płacę? - Spytała moja mama.

- Jedynie dziewięćdziesiąt dziewięć złotych i dziewięćdziesiąt dziewięć groszy. - Oznajmiła stażystka.

Po dokonaniu transakcji wyszłyśmy z pokecentrum i ruszyłyśmy do domu. Czułam się dziwnie mając świadomość, że teraz mam pod opieką pokemona. Gdy wróciłam do domu od razu pobiegłam do pokoju. Położyłam pokeboll na łóżku i wcisnęłam przycisk. Przedmiot wydał charakterystyczny odgłos, a wokół niego rozbłysło bladoniebieskie światło. Po chwili na moim łóżku siedział Abra. Stworek ziewnął, przeciągnął się, a następnie rozejrzał się po pomieszczeniu.

Jego czarne oczka przypatrywały mi się spod przymrożonych powiek z zaciekawieniem przez jakiś czas. Wtem niespodziewanie Abra zniknął. Przyznam, że nieco spanikowałam. Jednak po chwili pokemon pojawiła się w moich ramionach. Spojrzałam na niego uśmiechając się lekko. Abra wtulił się we mnie wydając cichy, uroczy pomruk szczęścia.

- Uroczy jesteś. - Powiedziałam do niego przytulając go lekko. Po czym usiadłam na łóżku biorąc pokedex. - Przydało by ci się jakieś ładne imię. Zobaczmy...

Wpisałam w pokedex nazwę pokemona. Informacji na jego temat było faktycznie niewiele. Zaledwie dwa znane nauce ataki, prawie pusta tabela określająca jak jest silny w porównaniu do innych typów pokemonów i dwa zdjęcia jego ewolucji.

- Więc tak... Z Abry wyewoluujesz w Kadabrę, a następnie w Alakazama... Trzeba ci nadać imię, które będzie pasowało do wszystkich twoich ewolucji. - Stwierdziłam. - Al... Ala... Ale... Aleksandryt!

Na mój okrzyk pokemon podskoczył wyrwany w drzemki.

- Wybacz mały. - Przeprosiłam podnosząc go do góry. - Nazwiemy cię Aleksandryt. W skrócie Alex. Podoba ci się?

Abra pokiwał łebkiem na znak zgody.

- Świetnie. Czas więc przedstawić cię moim rodzicom.

Fairy and psycho - o dwóch takich co chciały zostać trenerkamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz