Uwaga! Do tej serii dodałam parę własnych wymyślonych postaci. SoRRy, jeżeli się nie podobają;;
Dedykacja dla Ruteram - osoby, która zawsze próbuje mi pomóc... co nie znaczy że pomaga 💧
Minęło pięć lat odkąd Yuri nas opuścił. Nawet po tym jak znalazł się na ostatnim miejscu w zawodach, nie wrócił do domu. Z powodu jego zniknięcia wpadłam w depresję.
Poza naszym psem, nie było nikogo (z wyjątkiem Phichita, z którym codziennie rozmawiałam przez telefon) z kim mogłabym trzymać się tego świata. Wkrótce i Vicchan zdechł. Tego dnia uciekłam z domu, mimo mojego słabego zdrowia. Od dziecka miałam nadwrażliwe ciało, a każdy krok był kolejnym stopniem w piekle.
Zrozpaczona wpadłam na jakąś ciemną uliczkę, gdzie pałętało się pełno podejrzanych ludzi, uczestniczących w czarnym rynku.
Tam ich poznałam - tych, którzy ze mną zostali i nie zamierzali opuścić. To właśnie oni uratowali mnie, gdy zostałam otoczona przez paru pijanych mężczyzn. Czwórka chłopców rzuciła się na nich z kijami powodując duży zamęt, dający mi możliwość ucieczki.
Z każdym kolejnym metrem traciłam coraz więcej siły. Nigdy w życiu nie byłam tak przerażona i zmęczona. Po drugim upadku na ziemię, nie potrafiłam się podnieść. Wszystko kręciło się w głowie, a obraz powoli zaczął się ściemniać.
- Trzymaj się! - krzyknął chłopak z zielonymi włosami, a następnie poczułam jak ktoś mnie podnosi. I w tym momencie zemdlałam
***
Obudziłam się w jakimś namiocie - a dokładniej przy kocach przerzuconych przez gałąź. Podłogę wykładały szmatki, strzępki ubrań i parę matowych poduszek.
- Budzi się! - powiedział rudy chłopak, zwracając na mnie uwagę wszystkich obecnych.
Pierwszy chłopak z tej grupy był najwyraźniej najstarszy i miał zielone włosy. Za nim stał srebrnowłosy rzucając mi mroczne, zabójcze spojrzenie. Na gałęzi obok opierał się chłopak z kruczoczarnymi włosami, a także tego samego koloru oczami. Na środku pomieszczenia stał rudowłosy.
- Gdzie... jestem? - zapytałam, tak przerażona, że ledwo mogłam mówić.
- Jesteś w naszej sekretnej bazie! - uśmiechnął się ognistowłosy. - Nazywam się Chio, a to moi bracia! Ten zielonowłosy, radosny chłopak, który cię tutaj przyniósł nazywa się Lange; a to nasz najlepszy złodziej! Nawet nigdy nie powiedział nam swojego imienia, więc nazwaliśmy go A'D - dodał, a następnie szeptem wymruczał. - od adekwatnego dziwaka.
- Słyszę cię kretynie! - warknął srebrnowłosy, jednak Chio tylko zaśmiał się nerwowo i przeszedł do kruczowłosego.
- A to jest Ite! Ite to... po prostu Ite! - wykrzyknął Chio, powodując zakłopotanie u bruneta, a następnie odwrócił się do mnie. - A ty jak masz na imię?