Kiedy sługa Miss Samuell skończył chować do auta ostatnią walizkę z drogocennymi figurkami, kobieta uśmiechnęła się i rozkazała mu tu czekać. On kiwnął głową i ustał przy drzwiach pojazdu. Dama ruszyła powolnym krokiem do swojej willi. Gdy znalazła się w budynku, ustała przed schodami i zaczęła się rozglądać. Było jej trochę smutno, że to wszystko zostawia. Szybko weszła po schodach i ruszyła w stronę pokoju Filipa. Z całego mieszkania tylko on był niezadowolony ze zmiany domu. Oczywiście Miss Samuell ciągle powtarzała mu, że tu i tak nic nie jest takiego zadziwiającego. Cały dom był okrążony gęstym lasem, a droga do miasta trwała co najmniej pół godziny. Uważała ona też, że zmiana otoczenia przyda się chłopcu. On zaś ciągle jej nie wierzył i krzywo na nią patrzył. Wzdychając, kobieta przygotowała się psychicznie na otworzenie drzwi od jego pokoju. Zdziwiła się jednak, kiedy klamka sama się przekręciła i drzwi się otworzyły ukazując młodego chłopaka. Trzymał on w ręce swoją walizkę.
- Witaj ciociu! - powiedział Filip i przytulił swojego tymczasowego opiekuna - Czy już wyjeżdżamy?
- T-tak chłopcze - odpowiedziała zszokowana kobieta.
Chłopiec szeroko się uśmiechał i wypuścił swoją ciotkę z uścisku. Młodzieniec wtedy ominął kobietę i lekko podskakując udał się do wyjścia. Miss Samuell patrzyła na niego dopóki nie zniknął za rogiem. Lekko się otrzepując, sprawdziła czy smarkacz niczego nie zapomniał z pokoju. Właśnie jak miała wyjść zauważyła mały, drewniany samolot leżący na parapecie. Lekko zirytowana podniosła zabawkę i zaczęła kierować się do auta. Ciągle nie rozumiała dlaczego chłopiec ma taką obsesję na tych maszynach. Gdy dotarła do wyjścia, zobaczyła jak reszta z jej sług już czeka na wyjazd. Zauważyła też jak chłopiec rozmawia ze sługą, który ciągle lojalnie czekał przed autem. Jej twarz spoważniała. Podchodząc do auta głośno tupnęła, żeby zwrócić na siebie uwagę. Mężczyzna zauważając ją szybko zareagował mówiąc do Filipa, że ma usiąść do auta, otwierając dla niego drzwi. Chłopiec lekko posmutniał lecz zrobił to i cierpliwie czekał na swoją ciocie. Ona zaś podeszła do sługi. Łapiąc go za jego krawat, lekko pociągnęła go w dół.
- Karter - powiedziała spokojnie - chyba już ci kiedyś powiedziałam, że nie wolno ci z nim rozmawiać.
- Oczywiście prze Pani.
- Więc czemu to robisz?
- Przepraszam, ale Panicz sam zaczął do mnie mówić. Odpowiadałem mu, żeby go nie rozzłościć - starał się wytłumaczyć przestraszony mężczyzna - Obiecuje, że to już nigdy się nie stanie.
- Mam taką nadzieje.
Pościła jego krawat a on od razu się wyprostował. Lekko się od niego odsunęła. Karter otworzył jej drzwi i kiedy już usiadła obok zielonookiego chłopca, szybko je zamknął i po chwili sam usiadł w aucie. Zanim odpalił silnik wystawił rękę przez okno i dał reszcie pracowników znak, że już czas odjeżdżać. Zauważając to, reszta z nich zaczęła wsiadać do pojazdów. Gdy mężczyzna odpalił silnik, ostatni raz spojrzał na starą, drewnianą wille. Zaczął jechać po stromej górce w dół a reszta podążała za nim.
- Jak długo będziemy jechać? - Nagle zapytał Filip.
- Trzy godziny, Paniczu.
- Idealnie - wtrąciła się Miss Samuell - zdążymy akurat na pociąg.
Mówiąc te słowa kobieta lekko szturchnęła chłopca, i dała mu jego samolot. Kiedy on zauważył jego ulubioną zabawkę, szeroko się uśmiechnął do cioci i zaczął się nim bawić, udając odgłosy maszyny. Dama lekko się uśmiechnęła lecz po chwili znowu spoważniała i wyciągnęła swój notatnik. Musi jeszcze zastanowić się gdzie ustawi wszystkie swoje rzeczy i jak powie Fredrikowi, że będzie musiał jakoś wytrzymać z kapryśnym chłopcem. Lekko się skrzywiła na samą myśl robienia tego.
CZYTASZ
Znienawidzona Kraina
FantasyŻycie młodego Filipa zmienia się każdego dnia. Może na lepsze , a może na gorsze.