Filadelfia. Miasto na północno-wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, w stanie Pensylwania. Największe pod względem liczby ludności miasto w Pensylwanii i piąte w kraju. To tutaj wszystko się zaczęło. Cała moja opowieść.. Gdybym tylko się tutaj nie przeniósł. Wszystko byłoby prostsze. Chociaż.. Wtedy pewnie nie poznałbym Ciebie, Ann.. Więc jednak.. Jednak było warto przyjechać do tego miasta. Szkoda, że to wszystko musiało się tak skończyć. Ale teraz nie o tym. Żebyście mogli poznać koniec tej historii najpierw musicie poznać jej niewinny początek.
Zanim przeprowadziłem się do Filadelfii mieszkałem w niewielkim miasteczku Wilmington w stanie Delaware, położonym nad rzeką o takiej samej nazwie. Spędziłem tu całe moje dzieciństwo, które wspominam nie najlepiej jak i całe to miasto. Od zawsze czegoś mi brakowało. Moja matka, Marie, zwykła mówić, że to prawdopodobnie brak piątej klepki daje mi się we znaki. Nienawidziła mnie. Zresztą nie tylko ona. Ludzi bardzo drażniła moja.. jakby to powiedzieć.. inność, której wtedy jeszcze nie potrafiłem ukryć. Jednak z dnia na dzień, tygodnia na tydzień, miesiąca na miesiąc i roku na rok coraz lepiej się maskowałem. Ludzkość przestała patrzeć na mnie jak na dziwaka. Zaczęli mnie akceptować, a z czasem nawet podziwiać. Matka przestała krzywo na mnie patrzeć. Takie życie było łatwiejsze. Codzienne nakładanie masek.
Z czasem nauczyłem się niezbyt skomplikowanej sztuki manipulowania. Mówiłem to co inni chcięli usłyszeć, a w zamian za to dostawałem o wiele więcej. Popularność, miłość, przyjaźń, a czasem nawet pieniądze udawało się wyciągnąć
Co do reszty mojej rodziny. Ojca nie pamiętam za dobrze. Marie od zawsze powtarzała, że ulotnił się tylko jak zobaczył, że coś jest ze mną nie tak. Jak możecie zauważyć moja własna rodzina niezbyt mnie tolerowała. Mogłem liczyć jedynie na mojego młodszego o dwa lata brata Mike'a. On nigdy mnie nie zawiódł ani nie skrytykował. Zawsze mi pomagał i po części też rozumiał mimo, że w przeciwieństwie do mnie, on od początku wydawał się.. normalny. To Mike był tym lepszym dzieckiem. Przynajmniej do czasu aż nie nauczyłem się udawać. Wtedy stanęliśmy na równi.
Wcześniej wspomniałem o tym, że zawsze czegoś mi brakowało. Czułem po prostu wewnętrzną pustkę. Wpierw myślałem, że to potrzeba akceptacji ze strony rodziny i rówieśników jest brakującym ogniwem. Lecz z czasem to zyskałem, a w moim sercu dalej miałem wielką dziurę, której nikt ani nic nie mogło zapełnić. Żyłem w ten sposób całe 23 lata. Cały czas w ukryciu. Cały czas z maską na twarzy. Do momentu aż w moim życiu pojawiłaś się Ty, Ann. To Ty mnie odmieniłaś. Samym swoim uśmiechem sprawiłaś, że chciałem stać się kimś lepszym.
CZYTASZ
The day I murdered love
Romance"Jeden nieprzemyślany ruch.. To jedno pchnięcie. Ja.. Ja nie chciałem. Wiesz o tym, prawda? Nie chciałem księżniczko. Otwórz oczy. Kochanie błagam Cię spójrz na mnie! ... Kurwa I znowu sam."