deux

7 2 0
                                    

- Jak było w szkole, skarbie? - młoda kobieta zapytała swojego syna, jadąc razem z nim samochodem do domu. 

- Uh, w porządku, mamo. - z pewnością możnaby powiedzieć, że młody Wang unikał rozmowy ze swoją rodzicielką. 

- Znów Tuan? - na to pytanie Jackson pokiwał tylko głową na znak, że jego mama ma rację, a kobieta tylko pokręciła głową. - Naprawdę, muszę porozmawiać sobie z jego rodzicami, to niedorzeczne, to jest już przemoc psychiczna. - prychnęła i skupiła się bardziej na prowadzeniu pojazdu. 

Jackson starał się nie wybuchnąć płaczem, co o dziwo, udało mu się. Zawsze był twardy, umiał zachować powagę oraz spokój. Był opanowanym dzieckiem. (nie to co dziś, niestety)

Do bankietu zostało kilka godzin, a Jackson dopiero co jadł śniadanie. Od jakiegoś czasu miał problemy ze snem, zasypiał dopiero rano. Owszem, powinien zgłosić się z tym do lekarza, ale nie za bardzo miał czas. No i chęci.

Na śniadanie zrobił sobie jajecznicę. Nie chciało mu się robić jakiegoś wykwintnego posiłku, zwłaszcza, że miał mało czasu.  Może niektórzy myśleli, że ciężko pracował, natomiast on przesiadywał w barach, przychodził do swojego mieszkania nad ranem i spał w najlepsze do południa. Jak dziś, na przykład.  

Po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Jackson przetarł oczy i połknął kawałki jedzenia, które miał w buzi, po czym wstał z krzesła i podszedł do drzwi. Jednakże nie zdążył ich otworzyć, bo zrobiły to same, a zza nich pojawiła się osoba, która sprawiła że na twarzy Wanga zagościł szczery uśmiech.

- Cześć stary, dawno się nie widzieliśmy! - Jackson poklepał swojego przyjaciela po plecach, a ten jak gdyby nigdy nic wtulił się w niego. - Co ciebie tak na czułości wzięło? 

- Stęskniłem się. W końcu widzieliśmy się wczoraj.. - Jinyoung zaśmiał się promiennie. - Co masz ciekawego do jedzonka, hm? Coś mi tu pachnie.

Park dosłownie wprosił się do środka i nie zdejmując butów wszedł do kuchni, gdzie zobaczył talerz z resztkami jajecznicy. 

- Bogaty biznesmen z ciebie, takie drogie danie jeść na śniadanie mogą tylko osoby twojego pokroju, Wang. - zaśmiał się kpiąco szatyn. 

- Nie denerwuj mnie, nie miałem czasu. Chodź mi lepiej powiedz, czy dobrze wyglądam w tym garniturze na bankiet, poczekaj chwilę. 

Jackson co chwilę przymierzał inny krawat, kompletnie nie mógł się zdecydować. Chciał ubrać się najlepiej dla Tuana, znaczy się, chciał lepiej od niego wyglądać, rzecz jasna. 

- Juuuż? Nie chce mi się tutaj siedzieć.. - krzyknął Park, który już od ponad pół godziny spoglądał na te kolorowe ściany w kuchni swojego przyjaciela. To naprawdę niesamowite zajęcie. Bez pukania wszedł do pokoju, w którym był mężczyzna i spojrzał na niego. - No, no, nieźle Wang. Dla kogo ty się tak stroisz?

- Dla siebie. - mruknął i poprawił swoją marynarkę. Wyglądał świetnie, każda kobieta chciałaby mieć takiego faceta, na pewno. 

-----------

Wchodząc na salę bankietową, Jackson przeczesał swoje ciemne włosy i spojrzał na gości. Jedyną osobą, z którą mógłby pogadać to jego własny ojciec, lub Jinyoung, lecz pewnie on bawi się już ze swoją dziewczyną, która również pracuje w jego firmie. Park jest jego przyjacielem i zarówno zastępcą, zawsze mógł na nim polegać, w końcu znali się od lat.

Sam bankiet odbył się bez okazji, najprawdopodobniej każdy przyszedł na niego ze względu na alkohol, bo jakby nie inaczej? 

Jackson przepychał się przez ludzi z kubkiem ponczu pomieszanego z wódką, przewracając się o własne nogi. W ten sposób trafił na pewną osobę, wylewając swój napój na jej koszulę. Przez przypadek oczywiście. 

- Nic ci się nie stał- - w tym momencie przerwał i otworzył szeroko swoje oczy. - P-Pan Jackson Wang? Wszystko w porządku? - jak na złość Tuan zaczął panikować, jakby tego było mało, miał na sobie ogromną plamę wódki z ponczem, a tymczasem zwykłą chusteczką, którą czym prędzej wyjął z kieszeni, próbował zmyć kilka małych plam napoju z koszuli starszego. 

- Kurwa mać, zostaw mnie! - poddenerwowany Wang krzyknął, po czym wszystkie twarze skierowały się na niego. - Pieprzony Mark Tuan, co ty sobie kurwa myślisz? Co ty sobie wyobra- - tym razem to Wang przerwał w połowie zdania, ponieważ poczuł chudą dłoń na swoim nadgarstku i zauważył, że znienawidzony przez niego mężczyzna prowadzi go ku wyjścia z całego budynku. 

Gdy znaleźli się na zewnątrz, Wang trochę ochłonął i swoją drogą, był trochę ciekawy co ma do powiedzenia Tuan. Wyjął z kieszeni zapalniczkę oraz paczkę papierosów i spojrzał kątem oka na mężczyznę. 

- Palisz? - zapytał i wyciągnął papierosa z paczki. Tuan pokręcił głową i usiadł prędko na ławce, a zaraz po nim zrobił to również Jackson. - Więc, co chcesz mi powiedzieć? - dodał po chwili.

Tuan przez chwilę wstrzymywał się z odpowiedzią, bojąc się reakcji starszego. - Chciałbym.. Uh, chciałbym abyśmy połączyli swoje firmy. 

Wang gdy to usłyszał, prawie udusił się dymem. - Czekaj, że co kurwa?

- Chciałbym, żebyśmy się połączyli. - Mark przysunął się trochę bliżej Jacksona, stykali się swoimi kolanami. Wang nie odpowiadał już minutę a Tuan zaczął trochę się bać, bo z wielu gazet, forum internetowych było wiadomo, że był wybuchową osobą i łatwo go było zdenerwować. 

- W porządku. - odpowiedział bezuczuciowo starszy kończąc palić swojego papierosa, którego wyrzucił przed siebie. 

- Co? Mówi Pan serio? - zaskoczony odpowiedzią Jacksona, blondyn rzucił się w jego ramiona.

- Tak, mówię serio i wiesz, nie musisz mówić do mnie na Pan, jestem Jackson. I przestań się do mnie kleić. - mruknął cicho Wang.

- Nigdy. - blondyn tylko lekko się uśmiechnął, nie przestając go przytulać. 

A Jackson wiedział, że to będzie dosyć ciekawa współpraca. Ze swoim największym wrogiem, już od czasów szkoły podstawowej.

and I just want to touch you | | 𝒎𝒂𝒓𝒌𝒔𝒐𝒏Where stories live. Discover now